wtorek, 25 grudnia 2012
#15 "Make my dreams come true..."
Leżąc i obserwując gwiazdy, kątem oka dostrzegłam, że ktoś mi się przygląda. Poczułam dziwne mrowienie na całym ciele. Obróciłam głowę w prawo i moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem blondyna. Zaczęłam się zastanawiać, jak długo mi się przyglądał.
-Bałaś się?- zagadnął.
Nie do końca zrozumiałam. Miał na myśli castingi? Zauważył, że nie wyraził się dość jasno, więc dodał:
-Tego pomysłu. Nie uważasz, że to niebezpieczne?
Wzruszyłam ramionami, co musiało dość dziwnie wyglądać w pozycji leżącej. Oczywiście, że się bałam. Włamywanie się na szczyt Big Bena w środku nocy? Pomysł dla odważnych. A, co najlepsze, ja się do takich osób nie zaliczałam i zapewne nigdy nie będę. Choć, szczerze mówiąc, zaczynałam się obawiać jaką metamorfozę przejdę pod okiem tych pięciu wariatów.
Podniosłam się i podeszłam do murku. Londyn nocą. Jeszcze piękniejszy, niż zwykle. Niall dołączył do mnie.
-Bałam się- postanowiłam mu w końcu odpowiedzieć- Ale powiedz, ty się nie bałeś?
Patrzył w przestrzeń. Bał się mi spojrzeć w oczy, czy po prostu się zamyślił?
Przytaknął. To mi wystarczyło. Nie oczekiwałam już żadnej odpowiedzi, ale on jednak miał w planach co innego.
-Nie jestem odważny...-zaczął- Ale zawsze ulegam. Boję się odrzucenia.
Nie byłam w szoku. Właśnie na taką osobę mi wyglądał.
-Nie powinieneś. Musisz być sobą Niall.
Nie odpowiedział od razu, po prostu spojrzał mi w oczy.
-Tak jak ty?
Otworzyłam usta, ale nic nie odpowiedziałam. Pierwszy raz odjęło mi przy nim mowę. No, może nie licząc tych momentów, kiedy hipnotyzował mnie swoim spojrzeniem.
-Tak jak ty- odpowiedział za mnie- Widzę w tobie wielką zmianę, Jass.
-Od kiedy?- odpowiedziałam automatycznie.
Zaszczycił mnie spojrzeniem, które, odniosłam wrażenie, było zarezerwowane dla ludzi głupich.
-Od naszego pierwszego spotkania- westchnął- Wtedy byłaś zimna, wredna. Obawiałaś się do kogokolwiek zbliżyć.
Tylko przytaknęłam. Wiedziałam, że miał rację. Jednak tamta Jasmine odeszła i nie wróci. Nie mogłam jej na to pozwolić.
-To dzięki Harry'emu- stwierdziłam po prostu.
-Wiem.
Oczywiście, że wiedział. Każdy głupi mógł to zauważyć. Każdy, kto choć trochę interesował się moim życiem i zauważył moje zbliżenie do tego lokatego typa. Odwróciłam się i usiadłam, opierając się o murek. Zayn miał naprawdę cudowny pomysł, żeby tu się wkraść. Bradford boy. Zaśmiałam się na wspomnienie tych dwóch słów, jakimi określił go Louis. Tak czy inaczej: idealne miejsce na rozmyślania.
-Niall?- nagle przybyło mi odwagi. Nie spojrzał na mnie, nie odezwał się, ale wiedziałam, że słucha- Skąd wiedziałeś, że się jeszcze spotkamy?
Chyba nie spodziewał się tego pytania. Widziałam, jak jego oczy się powiększyły. Nie, nie przeraził się. Po prostu był zaskoczony. Jednak odpowiedź miał przygotowaną.
-Czasem, gdy czegoś bardzo pragniesz, to się spełnia- powiedział i odszedł do reszty chłopaków.
Miał przygotowaną odpowiedź, której zupełnie się nie spodziewałam. Poczułam się tak jakby cały mój kręgosłup, łącznie z głową wbił się w murek. Spojrzałam przed siebie. Piątka przyjaciół, która poznała się zupełnie przypadkiem. To wszystko wyglądało na przeznaczenie.
Mój Harry, którego włosy codziennie wyglądały tak, jakby spał w garnku na głowie i tylko loczki wystawały na zewnątrz. Wieczny uśmiech. Ten tak dobrze mi znany, który potrafi poprawić mi humor w mgnieniu oka. Obok Louis z czapką nasuniętą, moim zdaniem, trochę za bardzo na czoło. Bluzka w granatowe paski i czerwone rurki. Głośny śmiech, który mógłby zdradzić naszą obecność, jednak nikogo w tamtej chwili to nie interesowało. Zatrzymałam się na chwilę na tej dwójce. To musiało być przeznaczenie. Para zakochanych trafia do tego samego zespołu. Przypadek? Wątpię. Po chwili rozmyślania o przypadkach i przeznaczeniach w życiu, przenoszę wzrok na niewysokiego bruneta. Ten, który nie potrafi tańczyć, a teraz po jednym piwie wywija lepiej ode mnie. Staram się powstrzymać śmiech, ale nie wytrzymuję, kiedy Liam wskakuje mu na barana. Ta dwójka poznała się już dwa lata wcześniej, gdy obydwaj próbowali sił w X factorze. Byli za młodzi, ale najwidoczniej tak miało być. Mieli wrócić trochę później. Tak, żeby spotkać całą resztę.
No i Niall. Niall Horan, który ponad pół roku temu został prawie zamordowany. Ciarki przechodzą po całym moim ciele na wspomnienie tego dnia. Zastanawiam się, co by się stało, gdyby nie było tam wtedy mnie i Harry'ego. Czy to też było przeznaczenie? Kolejka miała się zatrzymać? Mieliśmy to zobaczyć?
Blondyn czuje moje spojrzenie na sobie, bo na chwilę odwraca wzrok od całej zabawy i patrzy mi w oczy. Po raz kolejny tego dnia. Znów podaje mi odpowiedź.
Tak, to wszystko było zapisane u góry.
-Ciągle nie wierzę w to, że uszło nam to płazem- śmieję się, idąc z Harrym pod rękę. Na zegarku wybija właśnie godzina trzecia nad ranem. Namawiałam ich, żebyśmy doczekali świtu, ale wbili mi do głowy, że to zbyt niebezpieczne- Macie jeszcze piwo?- nachylam się do Louisa, który wcześniej niósł całe zapasy.
Pasiasty kręci głową. Krzywię się. Czuję, że szumi mi w głowie, więc się zatrzymuję.
-Wszystko ok?- jako że idę obok Harry'ego, on pierwszy zauważa, że coś jest nie tak.
Nie odpowiadam mu, tylko przykładam dwa palce do skroni.
-Ktoś za dużo wypił- kpi Tomlinson. Nawet nie mam siły zareagować. Ból głowy robi się co raz silniejszy. Chłopakowi najwidoczniej nie podoba się fakt, że nie wymyśliłam żadnej ciętej riposty, bo już po chwili kuca przy mnie- Chłopaki, ile ona wypiła?
Jak jakieś szmery słyszę ich głosy. Pewnie przeliczają, ile wypił każdy z nich, żeby móc mu odpowiedzieć. Po chwili już wie, bo jego krzyk tak maltretuje mój umysł, że się chwieję.
-CZTERY BUTELKI?- drze się- Jasmine, czyś ty oszalała?
-Daj jej spokój- rozpoznaję głos Harry'ego- Dzisiaj wszyscy zaszaleliśmy. Wypiłeś niewiele mniej.
-Ok, ale ja się jakoś trzymam- chciał się kłócić dalej.
-Powiedziałem, daj jej spokój- głos Stylesa zrobił się groźniejszy, więc jego chłopak momentalnie ucichł. Lokaty wziął mnie na ręce. W ciszy wracaliśmy do domu. A może po prostu zasnęłam?
-Śniadanie na stole!- ktoś otworzył z hukiem drzwi od mojego pokoju. Naciągnęłam tylko kołdrę mocniej na głowę. Było to bezcelowe, bo wiedziałam, że ktoś i tak zaraz przyjdzie i ściągnie ją ze mnie. Nie przypuszczałabym jednak, że zrobi to taka, a nie inna osoba.
-Jass...Pobudka- ktoś potrząsnął moim ramieniem.
-Nie jestem głodna- wychrypiałam.
Kiedy już myślałam, że mój budzik się poddał, on za to odsłonił rolety i pozwolił by do mojego okna wdarło się słońce.
-Ty idioto!- jęknęłam, ciągle nie wiedząc, kogo obrażam. Usłyszałam kroki na korytarzu. Budzik sobie poszedł. Jednak jak na złość mnie już wcale nie chciało się spać. Powoli podniosłam się i usiadłam po turecku. Przeciągnęłam się i skopałam kołdrę w "nogi" łóżka. Zerknęłam na zegar. Druga po południu? Powoli zaczęłam sobie przypominać co działo się w nocy. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia.
-Ból głowy przeszedł?- do pokoju wszedł Harry z tacą pełną jedzenia.
Przytaknęłam, ponownie się uśmiechnęłam i dałam mu buziaka na przywitanie.
-Ty jesteś moim budzikiem?- spytałam, na co on tylko kiwnął głową- Podoba mi się to. Jeżeli mój budzik, ma mi przynosić jedzenie, niech budzi mnie, jak często chce.
Zaśmiał się i przysiadł na brzegu łóżka.
-Wszystko pamiętasz?- zapytał z nutą ironii.
Miałam ochotę potraktować go moim gofrem z dżemem, ale się powstrzymałam. Byłam zbyt głodna.
-Idealnie- odpowiedziałam tylko, udając urażoną. Harry zignorował to i z grymasem na twarzy wstał i otworzył moje drzwi balkonowe.
-Mimo, że jesteś trzeźwa, trochę świeżego powietrza się przyda. Musisz nabrać zapasów na dzisiejszy wieczór.
-Dzisiejszy wieczór?- spytałam z pełną buzią.
-Robię imprezę, nie wspominałem?- spojrzał na mnie znacząco.
No świetnie, szykuje się kolejny skacowany poranek.
__________
Napisany. Dziś przyszła jakaś wena i bez przerwy nastukałam caly rozdział. Jak się podoba? Mogę liczyć na trochę większą ilość komentarzy? :) xx Dziekuję bardzo za ponad 10 tys wyświetleń! xx
No i nie wiem, czy wiecie, zostałam nominowana do Liebster Awards, więc muszę odpowiedzieć na kilka pytań :)
1. Dlaczego lubicie 1D ?
Głównym powodem jest chyba to, że zmienili moje życie. Naprawdę, żeby wszystko wymienić musiałabym się niesamowicie rozpisywać. Po prostu oni dają mi siłę i odkąd ich 'znam', bardziej wierzę w siebie.
2. Która jest wasza ulubiona piosenka z Up All Night i Take Me Home ?
Ciężko wybrać. Mam takie 'sezony' na każdą piosenkę z osobna. Jednak jeśli miałabym wybierać: z #UAN byłoby to "Same mistakes", a z #TMH "Over again"
3. Podobają wam się tatuaże chłopaków ? Nie ? Dlaczego ?
Podobają mi się, a zarazem śmieszą (mam na myśli wieszak Harry'ego np.). Jestem jednak zdania, że każdy z nich ma jakieś znaczenie dla nich i mimo wszystko podobają mi się :)
4. Jakie jest wasze ulubione zwierzę ?
Zdecydowanie pies. Najkochańsze stworzenia na świecie.
5 . Co myślicie o dziewczynach chłopaków ?
Eleanor uwielbiam. Miła, śliczna, sympatyczna, urocza dziewczyna. Nigdy nie hejtowałam.
Danielle? Moja inspiracja. Tancerka, a ja sama tańczę. Poza tym jest śliczna,a uczucie jakim darzy Payne'a jest nie do opisania.
Perrie? Nie słucham Little Mix i nie zacznę z powodu tego, że jest tam dziewczyna Malika. Jednak sama Perrie wydaje się być bardzo sympatyczna i pogodna. Cenię ją za własny styl.
Taylor? Nie wiem, czy się wypowiadać. Nic nie jest potwierdzone. Generalnie nic do niej nie mam.
6. Jak poznałaś 1D ? Kiedy ?
Koniec listopada 2011 rok. Siedziałam na bestach i wysłałam koleżance besta z nimi, nie mając pojęcia, że to zespół i spytałam "który najbardziej Ci się podoba?" a ona na to "Słuchasz ich?". No i tak to się zaczęło.
7. Gdzie chciałybyście zamieszkać ?
Ciągnie mnie do Wielkiej Brytanii, ale tak naprawdę to nie wiem. Chciałabym studiować w Anglii, ale gdzie zamieszkać? Ciężko powiedzieć. Albo za granicą, a jeżeli w Polsce, to w jednym z tych większych miast.
8. Czego słuchacie oprócz 1D ?
Wszystkiego po trochu. Bruno Mars, Ed Sheeran, The Wanted, The Janoskians, a także Guns n Roses, Linkin Park, Conor Maynard. To są chyba takie zespoły/wykonawcy, gdzie znam wszystkie utwory. Od reszty zawsze coś w ucho wpadnie.
9. Dlaczego piszecie bloga ?
Uwielbiam pisać, odkąd pamiętam. Puszczam wodzę wyobraźni i lecę. Czasem w takich opowiadaniach topię też jakieś własne problemy. Jeśli widzę, że to się komuś podoba, to już w ogóle jestem w siódmym niebie :)
10. Gdzie mieszkacie ?
Gliwice. Górny Śląsk :)
Love yaa xx
@xNIALLANATOR
środa, 12 grudnia 2012
#14 I'll change my mind
Zauważyły mnie. Te oczy, które potrafiły zahipnotyzować chyba każdego. Niebieskie, jak głębia oceanu. Znów poczułam się jak tamtego dnia w hotelowym holu. Z jedną różnicą- teraz nawet nie próbowałam wmówić sobie, że to nic dla mnie nie znaczy. Nie zauważyłam kiedy, a już znajdowałam się w jego ramionach. Nikt nigdy mnie tak nie przytulił. To nie było tak, jak uścisk Harry'ego albo jak mamy, taty, czy nawet dawne uściski Grayce. W tym było coś innego. Coś wyjątkowego. Nie miałam ochoty, ale w końcu się od niego odsunęłam. Chyba po prostu musiałam znów spojrzeć w te oczy.
-Miałeś rację- uśmiechnęłam się, a on tylko skinął głową. Nie mam pojęcia, skąd, ale on naprawdę wiedział, że jeszcze się ze mną spotka. A może to kwestia tego, jak głęboko w to wierzył? Bo w końcu wiara czyni cuda, tak ?
Wreszcie przypomniało mi się, dlaczego tutaj jestem i wydałam z siebie okrzyk radości, po czym wskoczyłam na Harry'ego. Zawtórował mi śmiechem i mocno uścisnął.
-Dawaj mi ją tu!- rozpoznałam głos Lou- Mnie też ktoś musi pogratulować.
Pokręciłam głową ze śmiechem i odczepiłam się od Harry'ego.
Na ich twarzach gościły takie uśmiechy, które same w sobie wystarczyłyby, jestem pewna, do poprawienia humoru. Zayn i Liam wydawali się być bardzo sympatyczni. Może to zabrzmi śmiesznie, ale już w tamtym momencie wydawało mi się, że ta piątka idealnie do siebie pasuje.
Został dwutygodniowy odpoczynek i szkoła. Szkoła plus X factor? Zapowiadało się ciekawie i pracowicie dlatego postanowiliśmy wykorzystać te kilkanaście dni jak najlepiej.
Spojrzałam na zegarek. Północ. Czas się zbierać. Rodzice mnie zabiją, jak się dowiedzą- to pewne, pomyślałam. Ale w końcu są wakacje, a ja nie jestem już dzieckiem. Wszystko przygotowałam wcześniej. Zarzuciłam tylko na ramię torbę i po cichu wydostałam się z pokoju. Rodzice chrapali tak głośno, że nie wiedząc o tym zagłuszali moje kroki. A Sasha, jak sądziłam, oglądała pewnie po raz kolejny jakieś romansidło. Trampki czekały na mnie przy drzwiach. Nie zawiązując ich, ubrałam je i wybiegłam z domu.
Czekali na mnie przy bramie. Louis, Harry, Niall, Zayn i Liam. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę był fakt, że ta pierwsza dwójka trzymała się za ręce. Spojrzałam na nich wymownie. To miała być tajemnica.
-Wiedzą- odezwał się Harry, delikatnie się uśmiechając. W porządku. Będzie im przynajmniej choć trochę łatwiej. Kiedyś to i tak ujawnią. Jak skończy się X factor i nie będzie już w okół nich takiego szumu. Ale to kiedyś...
-Masz wszystko?- zagadnął mnie Zayn.
-Co masz konkretnie na myśli?
-Jedzenie!- ręce Nialla wystrzeliły do góry, jakby to było oczywiste. Wybuchnęliśmy śmiechem, a ja wyciągnęłam z torby paczkę ciasteczek i wręczyłam mu ją.
-Co ty się odchudzasz?- skrzywił się- Tak sama z siebie oddajesz mi ciastka?
Louis poklepał go po ramieniu.
-Stary, my wiemy, że ty byś tak nie zrobił, ale ta dziewczyna nazywa się Jasmine Brad, a nie Niall Horan.
-Całe szczęście- mruknęłam pod nosem, co wywołało zabawną minę u blondyna.
-Nie chciałabyś być mną?- oburzył się, a ja pokręciłam głową.
-Nie, wolę się z tobą przyjaźnić.
Udało mi się zamknąć mu buzię. A raczej udało się to ciastkom, a nie mnie, ale wolałam zostać przy tej pierwszej opcji.
________________
Taki bardzo króciutki rozdział, ale chciałam coś dodać już, żeby znów pojawiło się tu tyle czytających :)
Jak myślicie, co mają w planach tej nocy ? ;>
Zapraszam do sondy po prawej i bardzo proszę o komentarze. To daje motywację :)
Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach, napiszcie mi na twittera. Robię nową listę :)
@xNIALLANATOR
niedziela, 9 grudnia 2012
#13 "Live while we're young"
-Nie podoba mi się to wszystko- mruknęłam do siebie- Za duży stres.
Po raz kolejny podchodzę do szafy i staram się wyciągnąć z niej coś, co mogłabym nazwać "idealnym outfitem na bootcamp w X Factorze". Po co ja się tak trudzę? I tak moja przygoda w tym całym show dzisiaj się skończy. Zrezygnowana padam na łóżko i władam do ucha jedną słuchawkę z mojego iPod'a. Pierwsze nuty "I want to know what love is" zaczynają drażnić moje ucho. Teraz już nie ma odwrotu. Muszę wyjść tam dzisiaj i zaśpiewać. Dla samej siebie, dla Harry'ego. Zastanawiam się tylko, czy rozpłaczę się podczas występu. Tak, jak zawsze, gdy wykonuję ten utwór. Tyle wspomnień...
-Hej!- z rozmyślań wyrywa mnie moja pełna energii siostra, która niczym Harry Potter na swoim Nimbusie 2000 wparowuje do mojego pokoju- Czemu ty jeszcze nie ubrana?
Krzywię się.
-A tak myślałam...ta bielizna powinna się spodobać jury.
-Tak, z pewnością dzięki temu przejdziesz dalej.
Wzdycha i podchodzi do mojej szafy. Sasha to siostra idealna. Co prawda codziennie zdarzy się jakaś sprzeczka, ale to normalne. Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, po mimo paru znaczących różnic.
-Jass- rozlega się głos mojego taty na dole- Podwieźć was dzisiaj?
-Byłoby fajnie.
Wypuszczam powietrze z płuc na znak ulgi. Przynajmniej nie będziemy musieli z Harrym tłuc się po mieście na trzy godziny przed. Jakby ktoś czytał w moich myślach, właśnie w tym momencie mój iPhone zaczyna wibrować.
Harry: Bądź gotowa za 10 min.
Powiadamiam go o tym, że mój tata nas podwiezie i żeby się nie spieszył.
-Sasha- zaczynam niepewnie- A co jeśli on przejdzie dalej, a ja nie?
-Będziesz go wspierać- wzrusza ramionami, a ja piorunuję ją wzrokiem- No już, skończ dramatyzować- wybucha śmiechem i rzuca we mnie jakimiś rzeczami, o których istnieniu nawet nie wiedziałam.
Zwykły czarny sweter- myślałam, że oddałam go Grayce. Legginsy galaxy- nigdy w życiu nie ubrałabym ich sama z siebie.
- Do tego ubierzesz swoje czarne workery i na szyi przewiążesz fioletową bandanę.
-Powinnaś zostać projektantką- kręcę głową z niedowierzaniem.
-Prawda?- pyta tak, jakby to było oczywiste- Powiedz o tym rodzicom.
-Załatwione.
Z wielkim uśmiechem opuszcza mój pokój. Schodząc po schodach, rzuca jeszcze:
-Zrobię nam kawę.
Siostra ideał, wspominałam już?
Tłum mniejszy, niż ostatnio. Teraz jest tu selekcja. To "Ci lepsi". Aż trudno mi uwierzyć w to, że ja się tu znajduję.
-Co ja tu robię?- pytam Harry'ego, choć wcale nie chcę. Słowa same wychodzą z moich ust.
-Stoisz w kolejce po marzenia.
Nie odpowiadam, tylko staram się przyswoić tą myśl. Może ma rację? Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło.
-Twoja kolej- nawet nie wiem, kto szepce mi to do ucha. Po prostu jak w transie ruszam po schodach. Nieważne, jak pewny siebie jesteś, stojąc na tej scenie, patrząc na jury i na publiczność, tracisz to wszystko.
-Jasmine Brad?- pyta Nicole, wyczytując z kartki, leżącej przed nią.
-Tak- przez chwilę mam wrażenie, że tracę głos.
-To wspaniale- ręce Simona wędrują do góry- Już nie mogłem się doczekać. Co dla nas przygotowałaś?
Nie mógł się doczekać? Aż tak zapadłam mu w pamięć? Zostawiam sobie jednak te rozmyślania na później, bo przypominam sobie, że zadał mi pytanie.
-I want to know, what love is...
Tylko przytakuje, a ja zapominam o tym, że powinnam podnieść mikrofon do ust i że zaraz mam zacząć śpiewać. Na całe szczęście kieruję głowę w lewo, a tam natykam się na uśmiechniętą twarz Stylesa i kciuki uniesione do góry. Unoszę kąciki ust i moja ręka, w której trzymam mikrofon, automatycznie zbliża się do moich ust.
-I gotta take a little time...
[...]
Wśród publiczności nie ma ani jednej osoby, która by siedziała. Oklaski, wiwat...Nigdy od nikogo nie oczekiwałabym czegoś takiego. Płaczę. A razem ze mną płaczą ludzie, którzy oglądali mój występ. Nicole stoi obok mnie i trzyma mnie za rękę. Simon tylko kręci głową z niedowierzaniem, a Louis klaszcze i klaszcze. Tak, jakby nigdy miał nie skończyć.
-Dziewczyno!- odzywa się w końcu Simon- Pamiętaj. Nieważne, jak twoje życie się potoczy pamiętaj, że masz talent i nie masz prawa go zmarnować.
Jestem w stanie tylko skinąć głową. Oklaskiwanie mojego występu trwa jeszcze chwilkę, ale sama decyduję się w pewnym momencie na zejście ze sceny, bo obawiam się, że emocjonalnie tego nie zniosę. Przy schodach czeka na mnie winowajca całej sytuacji. Duszę go ze szczęścia i pozwalam na to, aby moje łzy zmoczyły jego koszulkę. Nie zważam na to, że teraz jego kolej. Niech te łzy przyniosą mu szczęście. Kiedy publiczność się uspokaja, kopię go w tyłek i lekko pcham do góry.
-I tak cię nie pobiję- szepcze przez ramię, a ja tylko pukam się w głowę.
Ten chłopak śpiewa sto razy lepiej ode mnie. Aż boję się reakcji publiczności po jego występie. Na samym wstępie słyszę:
-Wow, tak głupio mi stawać tu po tak cudownym występie mojej przyjaciółki.
Mam ochotę go wyzwać, ale obawiam się, że ktoś to usłyszy, więc zachowuję te słowa dla siebie. Kiedy z głośników lecą pierwsze nuty "Crying your heart out" jego głowa wędruje w moją stronę. To on przed występem podniósł mnie na duchu. Teraz ja jestem mu coś winna. Podnoszę kciuki do góry i ukazuję swoje zęby. Odwzajemnia uśmiech i zaczyna śpiewać.
-To musiało być przeznaczenie, Harry. To, że znaleźliście się tutaj razem z Jasmine- mówi Simon.
-Przeznaczeniem było to, że się poznali- poprawia go Louis, a ja czuję, że łzy znów spływają po moich policzkach. Nigdy nie wzruszałam się tak szybko. To wszystko zmieniło się, kiedy się poznaliśmy.
Kolejne słowa wybijają mnie z tropu.
-Prosimy na scenę twoją przyjaciółkę.
I znowu te brawa, które potrafią uświadomić ci, do czego tak naprawdę jesteś zdolny. Wbiegam na scenę i wskakuję na Harry'ego jak małpka. Zdaję sobie sprawę z tego, jak to wszystko może być interpretowane później, ale na razie nie interesuje mnie to. Ani mnie, ani jego. Najważniejsze jest to, co czujemy w danej chwili. Poza tym robię to, czego nauczyłam się ostatnio. Zachowuję się spontanicznie, bo pierwsza myśl jest najbardziej właściwa.
-Nie chcę się powtarzać- odzywa się Simon- ale chyba muszę. Macie taki talent, jaki ma naprawdę niewiele osób. Jeżeli go zmarnujecie, będzie to wasz największy życiowy błąd.
Czuję, że powinnam tu wtrącić swoje trzy grosze, więc zabieram Harry'emu mikrofon.
-Chciałam tylko powiedzieć, że gdyby nie on, to najprawdopodobniej popełniłabym ten swój życiowy błąd- patrzę na niego z wdzięcznością- Wszystkim wam życzę tak wspaniałego przyjaciela, jakiego mnie udało się znaleźć.
Całuję go w policzek i uciekam, bo wiem, że to jest jego chwila, a mnie nie powinno tam być.
Godziny do ogłoszenia wyników cholernie się dłużą. Nie niecierpliwie się jednak, bo spędzam czas w miłym towarzystwie. Na całe szczęście bootcamp przypadł na lipcową datę, a pogoda tym razem w Londynie nas nie zawiodła, więc kiedy mieliśmy kilka godzin przerwy, spacerowaliśmy po Londynie. Na Arenie mieliśmy się zjawić z powrotem o ósmej wieczorem.
-Dzisiaj dwudziesty trzeci lipca...- zaczęłam, a on już wiedział, co chcę powiedzieć.
-Albo będzie to dzień, który zapamiętamy do końca życia albo za wszelką cenę będziemy starali się o nim zapomnieć.
Przytaknęłam tylko i otworzyłam drzwi do Milkshake City. Wzięliśmy dwa razy truskawkowe shake'i i usiedliśmy w rogu. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatni raz tu byłam i już po chwili pożałowałam, że się za to zabrałam. Mathew. To on miał być tym pierwszym i ostatnim. Te wspólne plany...Teraz mieliśmy być razem w Paryżu. Całe te wakacje miałam być razem z nim w Paryżu...
-Kogo ja widzę!- jeszcze za nim obejrzałam się, żeby zobaczyć, kto nas zauważył, już byłam tej osobie wdzięczna za to, że mnie wyrwała z tych paskudnych rozmyślań.
-Tommo!- prawie, myślałam, że ten okrzyk radości rozerwie Harry'emu płuca. Ja zresztą nie lepsza. Poderwałam się z krzesła, jakby mnie oparzyło i wskoczyłam na niego dokładnie tak, jak na Harry'ego na scenie.
-Dusisz mnie- ledwo wykrztusił.
-Masz problem!- prychnęłam, ale trochę poluzowałam uścisk.
Roześmiał się i dał mi buziaka w policzek. Zeskoczyłam z niego i pozwoliłam mu przywitać się ze swoim chłopakiem. Oczywiście nie obdarzyli się żadną czułością. Ograniczyli się do porządnego uścisku. Wspólnie ustaliśmy się, że póki co nie będziemy tego ujawniać. Szczególnie biorąc pod uwagę nasz udział w X factorze.
-Co tu robisz?- zagadnęłam, kiedy usiedliśmy znów przy stole.
-Nie wiem, czy wiecie- zaczął, podkradając Harry'emu shake'a, ale dzisiaj na Wembley Arena jest bootcamp...
Nie do końca zrozumiałam i Harry najwyraźniej też, bo zapytał:
-Przyjechałeś dla nas na widownię? Czemu nic nie powiedziałeś?
Tomlinson parsknął śmiechem.
-Nie głupki, ja też potrafię śpiewać.
-O MÓJ BOŻE! TY TEŻ?!- tym razem to chyba oni zaczęli się obawiać, czy ten okrzyk nie rozerwie mojej klatki piersiowej. Tommo tylko przytaknął z uśmiechem.
-Jak wam poszło?
Zrelacjonowaliśmy mu w skrócie nasze występy, a on nam swój. Ten dzień stał się jeszcze lepszy. Skoro ja się tak cieszyłam, co musiał czuć Harry? Razem ze swoim chłopakiem w jednym show? A co jeśli dojdzie do rywalizacji? Nikt z nas wtedy nie wiedział, że sprawy potoczą się zupełnie inaczej.
-Nie zacznę, dopóki tego nie powiem- odezwał się Simon, kiedy razem z resztą uczestniczek po godzinie ósmej stałam na scenie. Moje nogi były jak z waty. Ledwo co je czułam.
-To, co dzisiaj działo się na tej scenie jest nie do opisania. W naszym kraju jest tylu uzdolnionych ludzi, że to aż wstyd nie pozwolić tym talentom nadal się rozwijać. Niestety, są zasady, których musimy się trzymać...
W tamtej chwili czułam się tak, jakby mówili o mnie. Jakbym to ja była tym wspaniałym talentem, ale nie było dla mnie jednak miejsca w tym programie. Wiedziałam, że gdyby nagle nastąpiły jakieś nieoczekiwane zmiany i chcieliby na przykład dogrywki, mikrofon wypadłby mi z rąk, nie zaśpiewałabym.
Nicole, Simon i Louis po kolei zaczęli wyznaczać dziewczyny, które już niedługo miały się pokazać w domu jurorów. W końcu zostały dwa miejsca, a na scenie stała jeszcze masa dziewczyn. Chciałam być na miejscu tych, które już z niej zeszły, które były już pewne. Chciałam.
-Jako kolejna, dalej przechodzi...- zaczął Simon, po czym rozpoczął obserwowanie każdej z nas- Rebecca Ferguson.
Automatycznie kolana się pode mną ugięły i schowałam twarz w dłoniach. Byłam pewna, że to już koniec. Już nie będę miała szansy pokazania się takiej publiczności.
-Zostało ostatnie miejsce- usłyszałam głos Nicole. Nie chciałam tego słyszeć. Miałam ochotę wybiec stamtąd i już nigdy nie wracać.
-Ostatnie miejsce zostawiliśmy dla kogoś wyjątkowego- dodał Louis.
-Jasmine proszę cię, wstań. Chyba nie będziesz wychodzić stąd na czworaka- nie spojrzałam w górę, ale potrafiłam sobie wyobrazić teraz skrzywioną minę Simona.
-Och, Simon- teraz wyobraziłam sobie uśmiech Nicole- Jestem pewna, że kiedy usłyszy wyniki, opuści tą salę zupełnie inna Jasmine.
Automatycznie podniosłam głowę, a za moją głową podążyła reszta ciała.
-Tak Jasmine- kontynuowała Nicole- To ostatnie miejsce zajmuje nie kto inny...
-Jak ty!- krzyknął Simon i całe jury zaczęło mi bić brawo. Po chwili dołączyła się do nich reszta uczestników. Każdy zaczął mnie przytulać, składać gratulacje i mówić, że na to zasłużyłam. Może to głupie, ale czułam się tak, jakbym właśnie wygrała. Bo wygrałam. Jeszcze parę miesięcy temu przez myśl nie przeszłoby mi, żeby wziąć w tym wszystkim udział. Ale wtedy nie znałam Harry'ego...
Nie całe pół godziny później moja miłość do jury, które otworzyło mi drogę do marzeń zaczęło się przemieniać w nienawiść. Moja koszulka na ramieniu była przesiąknięta od łez. A w zasadzie na obydwóch ramionach.
-Chłopaki- z jednej strony pocierałam plecy Harry'ego, a z drugiej Louisa- Jeśli chcecie, ja też zrezygnuje...
Byłam w stanie to zrobić. To miała być wspólna przygoda. Nawet jeżeli miałoby to się wiązać z rywalizacją. Mieliśmy siedzieć w tym razem. Od początku do końca.
-Nie bądź głupia, spełniaj swoje marzenia- Harry podniósł głowę.
-On ma rację- dołączył się Louis- Będziemy cię w tym wspierać. Tak jakbyśmy brali w tym udział wszyscy razem.
Powoli skinęłam głową.
-Skoro tak chcecie...
Usiedliśmy pod ścianą w ciszy. Wyciągnęłam z torby kanapki i dałam im po jednej. Nawet nie zauważyłam, kiedy zniknęły. Zjedli je w samą porę, bo kiedy Harry przełknął ostatni kawałek podszedł do nas organizator.
-Jesteście proszeni na scenę- powiedział.
W pierwszej chwili chciałam spytać: "Co żeście przeskrobali?", ale wiedziałam, że to nieodpowiedni moment na żarty. Pchnęłam ich więc lekko w odpowiednią stronę.
-Ty możesz poczekać za kulisami- uśmiechnął się do mnie organizator.
Skinęłam głową i powędrowałam za nimi. Na scenie czekało jeszcze trzech innych chłopaków. Nie miałam pojęcia, kim są. Chociaż...Ten jeden...
-Niall?- wyrwało mi się, za nim zdążyłam pomyśleć. Na szczęście nikt tego nie usłyszał. Ten blondyn miał rację. Pisane nam było się jeszcze spotkać. Miał rację...
Po chwili skupiłam się na słowach, które zaczęły wypływać z ust Simona.
-Harry, Louis, Niall, Liam i Zayn...- odezwał się. A więc tamtych dwóch to Liam i Zayn- Cała wasza piątka ma tak niesamowite głosy, których niejedna osoba mogłaby wam pozazdrościć. Wiecie jednak, że uczestników jest sporo i musieliśmy dokonać takiej, a nie innej selekcji...
To tylko tyle? Zawołał ich na scenę po to, aby ich jeszcze bardziej dobić? Znów zaczęłam się wściekać.
-Jednak po namowie z Nicole i Louisem postanowiliśmy coś zmienić- dodał.
Będzie dogrywka? Zaśpiewają jeszcze raz? Nie słyszałam głosu pozostałych, ale jestem pewna, że jeśli tak, to Harry wygra.
-Zdecydowaliśmy waszą piątkę...-Simon uśmiechnął się triumfująco- połączyć w grupę o nazwie One Direction.
To, co po chwili działo się na scenie było nie do opisania. Dzikie piski, skoki, uściski, łzy, uśmiechy. Nie wiem, czy on o tym wiedział, ale właśnie otworzył tym pięciu dzieciakom drogę do marzeń.
Moja głowa mimowolnie powędrowała na mój zegarek i tak, jak przeważnie najpierw sprawdzam godzinę, tym razem jakby chciałam się upewnić daty.
-Dwudziesty trzeci lipca, dwa tysiące dziesiąty rok- szepnęłam do siebie, a po chwili przeniosłam wzrok na wskazówki- Ósma dwadzieścia dwa...Powitajmy One Direction.
_________________________
O matko, skończyłam! Siedzę nad tym dobre 3 godziny. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Proszę, powiedzcie, że wam się podoba. Napiszcie to w komentarzu ! Wróciłam do pisania, bo cholernie zmotywowała mnie liczba obserwatorów. No i zima. Mój Directionizm się powiększył, bo to właśnie rok temu w zimie dołączyłam do #1DFamily :)
Obiecuję kontynuować tego bloga, tylko proszę, zostawcie tu coś po sobie.
Love ya xx
@xNIALLANATOR
* troszkę pozmieniałam zasady tego programu, ale tak mi się lepiej pisało :) jeśli się nie spodobało, to przepraszam.
Po raz kolejny podchodzę do szafy i staram się wyciągnąć z niej coś, co mogłabym nazwać "idealnym outfitem na bootcamp w X Factorze". Po co ja się tak trudzę? I tak moja przygoda w tym całym show dzisiaj się skończy. Zrezygnowana padam na łóżko i władam do ucha jedną słuchawkę z mojego iPod'a. Pierwsze nuty "I want to know what love is" zaczynają drażnić moje ucho. Teraz już nie ma odwrotu. Muszę wyjść tam dzisiaj i zaśpiewać. Dla samej siebie, dla Harry'ego. Zastanawiam się tylko, czy rozpłaczę się podczas występu. Tak, jak zawsze, gdy wykonuję ten utwór. Tyle wspomnień...
-Hej!- z rozmyślań wyrywa mnie moja pełna energii siostra, która niczym Harry Potter na swoim Nimbusie 2000 wparowuje do mojego pokoju- Czemu ty jeszcze nie ubrana?
Krzywię się.
-A tak myślałam...ta bielizna powinna się spodobać jury.
-Tak, z pewnością dzięki temu przejdziesz dalej.
Wzdycha i podchodzi do mojej szafy. Sasha to siostra idealna. Co prawda codziennie zdarzy się jakaś sprzeczka, ale to normalne. Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, po mimo paru znaczących różnic.
-Jass- rozlega się głos mojego taty na dole- Podwieźć was dzisiaj?
-Byłoby fajnie.
Wypuszczam powietrze z płuc na znak ulgi. Przynajmniej nie będziemy musieli z Harrym tłuc się po mieście na trzy godziny przed. Jakby ktoś czytał w moich myślach, właśnie w tym momencie mój iPhone zaczyna wibrować.
Harry: Bądź gotowa za 10 min.
Powiadamiam go o tym, że mój tata nas podwiezie i żeby się nie spieszył.
-Sasha- zaczynam niepewnie- A co jeśli on przejdzie dalej, a ja nie?
-Będziesz go wspierać- wzrusza ramionami, a ja piorunuję ją wzrokiem- No już, skończ dramatyzować- wybucha śmiechem i rzuca we mnie jakimiś rzeczami, o których istnieniu nawet nie wiedziałam.
Zwykły czarny sweter- myślałam, że oddałam go Grayce. Legginsy galaxy- nigdy w życiu nie ubrałabym ich sama z siebie.
- Do tego ubierzesz swoje czarne workery i na szyi przewiążesz fioletową bandanę.
-Powinnaś zostać projektantką- kręcę głową z niedowierzaniem.
-Prawda?- pyta tak, jakby to było oczywiste- Powiedz o tym rodzicom.
-Załatwione.
Z wielkim uśmiechem opuszcza mój pokój. Schodząc po schodach, rzuca jeszcze:
-Zrobię nam kawę.
Siostra ideał, wspominałam już?
Tłum mniejszy, niż ostatnio. Teraz jest tu selekcja. To "Ci lepsi". Aż trudno mi uwierzyć w to, że ja się tu znajduję.
-Co ja tu robię?- pytam Harry'ego, choć wcale nie chcę. Słowa same wychodzą z moich ust.
-Stoisz w kolejce po marzenia.
Nie odpowiadam, tylko staram się przyswoić tą myśl. Może ma rację? Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło.
-Twoja kolej- nawet nie wiem, kto szepce mi to do ucha. Po prostu jak w transie ruszam po schodach. Nieważne, jak pewny siebie jesteś, stojąc na tej scenie, patrząc na jury i na publiczność, tracisz to wszystko.
-Jasmine Brad?- pyta Nicole, wyczytując z kartki, leżącej przed nią.
-Tak- przez chwilę mam wrażenie, że tracę głos.
-To wspaniale- ręce Simona wędrują do góry- Już nie mogłem się doczekać. Co dla nas przygotowałaś?
Nie mógł się doczekać? Aż tak zapadłam mu w pamięć? Zostawiam sobie jednak te rozmyślania na później, bo przypominam sobie, że zadał mi pytanie.
-I want to know, what love is...
Tylko przytakuje, a ja zapominam o tym, że powinnam podnieść mikrofon do ust i że zaraz mam zacząć śpiewać. Na całe szczęście kieruję głowę w lewo, a tam natykam się na uśmiechniętą twarz Stylesa i kciuki uniesione do góry. Unoszę kąciki ust i moja ręka, w której trzymam mikrofon, automatycznie zbliża się do moich ust.
-I gotta take a little time...
[...]
Wśród publiczności nie ma ani jednej osoby, która by siedziała. Oklaski, wiwat...Nigdy od nikogo nie oczekiwałabym czegoś takiego. Płaczę. A razem ze mną płaczą ludzie, którzy oglądali mój występ. Nicole stoi obok mnie i trzyma mnie za rękę. Simon tylko kręci głową z niedowierzaniem, a Louis klaszcze i klaszcze. Tak, jakby nigdy miał nie skończyć.
-Dziewczyno!- odzywa się w końcu Simon- Pamiętaj. Nieważne, jak twoje życie się potoczy pamiętaj, że masz talent i nie masz prawa go zmarnować.
Jestem w stanie tylko skinąć głową. Oklaskiwanie mojego występu trwa jeszcze chwilkę, ale sama decyduję się w pewnym momencie na zejście ze sceny, bo obawiam się, że emocjonalnie tego nie zniosę. Przy schodach czeka na mnie winowajca całej sytuacji. Duszę go ze szczęścia i pozwalam na to, aby moje łzy zmoczyły jego koszulkę. Nie zważam na to, że teraz jego kolej. Niech te łzy przyniosą mu szczęście. Kiedy publiczność się uspokaja, kopię go w tyłek i lekko pcham do góry.
-I tak cię nie pobiję- szepcze przez ramię, a ja tylko pukam się w głowę.
Ten chłopak śpiewa sto razy lepiej ode mnie. Aż boję się reakcji publiczności po jego występie. Na samym wstępie słyszę:
-Wow, tak głupio mi stawać tu po tak cudownym występie mojej przyjaciółki.
Mam ochotę go wyzwać, ale obawiam się, że ktoś to usłyszy, więc zachowuję te słowa dla siebie. Kiedy z głośników lecą pierwsze nuty "Crying your heart out" jego głowa wędruje w moją stronę. To on przed występem podniósł mnie na duchu. Teraz ja jestem mu coś winna. Podnoszę kciuki do góry i ukazuję swoje zęby. Odwzajemnia uśmiech i zaczyna śpiewać.
-To musiało być przeznaczenie, Harry. To, że znaleźliście się tutaj razem z Jasmine- mówi Simon.
-Przeznaczeniem było to, że się poznali- poprawia go Louis, a ja czuję, że łzy znów spływają po moich policzkach. Nigdy nie wzruszałam się tak szybko. To wszystko zmieniło się, kiedy się poznaliśmy.
Kolejne słowa wybijają mnie z tropu.
-Prosimy na scenę twoją przyjaciółkę.
I znowu te brawa, które potrafią uświadomić ci, do czego tak naprawdę jesteś zdolny. Wbiegam na scenę i wskakuję na Harry'ego jak małpka. Zdaję sobie sprawę z tego, jak to wszystko może być interpretowane później, ale na razie nie interesuje mnie to. Ani mnie, ani jego. Najważniejsze jest to, co czujemy w danej chwili. Poza tym robię to, czego nauczyłam się ostatnio. Zachowuję się spontanicznie, bo pierwsza myśl jest najbardziej właściwa.
-Nie chcę się powtarzać- odzywa się Simon- ale chyba muszę. Macie taki talent, jaki ma naprawdę niewiele osób. Jeżeli go zmarnujecie, będzie to wasz największy życiowy błąd.
Czuję, że powinnam tu wtrącić swoje trzy grosze, więc zabieram Harry'emu mikrofon.
-Chciałam tylko powiedzieć, że gdyby nie on, to najprawdopodobniej popełniłabym ten swój życiowy błąd- patrzę na niego z wdzięcznością- Wszystkim wam życzę tak wspaniałego przyjaciela, jakiego mnie udało się znaleźć.
Całuję go w policzek i uciekam, bo wiem, że to jest jego chwila, a mnie nie powinno tam być.
Godziny do ogłoszenia wyników cholernie się dłużą. Nie niecierpliwie się jednak, bo spędzam czas w miłym towarzystwie. Na całe szczęście bootcamp przypadł na lipcową datę, a pogoda tym razem w Londynie nas nie zawiodła, więc kiedy mieliśmy kilka godzin przerwy, spacerowaliśmy po Londynie. Na Arenie mieliśmy się zjawić z powrotem o ósmej wieczorem.
-Dzisiaj dwudziesty trzeci lipca...- zaczęłam, a on już wiedział, co chcę powiedzieć.
-Albo będzie to dzień, który zapamiętamy do końca życia albo za wszelką cenę będziemy starali się o nim zapomnieć.
Przytaknęłam tylko i otworzyłam drzwi do Milkshake City. Wzięliśmy dwa razy truskawkowe shake'i i usiedliśmy w rogu. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatni raz tu byłam i już po chwili pożałowałam, że się za to zabrałam. Mathew. To on miał być tym pierwszym i ostatnim. Te wspólne plany...Teraz mieliśmy być razem w Paryżu. Całe te wakacje miałam być razem z nim w Paryżu...
-Kogo ja widzę!- jeszcze za nim obejrzałam się, żeby zobaczyć, kto nas zauważył, już byłam tej osobie wdzięczna za to, że mnie wyrwała z tych paskudnych rozmyślań.
-Tommo!- prawie, myślałam, że ten okrzyk radości rozerwie Harry'emu płuca. Ja zresztą nie lepsza. Poderwałam się z krzesła, jakby mnie oparzyło i wskoczyłam na niego dokładnie tak, jak na Harry'ego na scenie.
-Dusisz mnie- ledwo wykrztusił.
-Masz problem!- prychnęłam, ale trochę poluzowałam uścisk.
Roześmiał się i dał mi buziaka w policzek. Zeskoczyłam z niego i pozwoliłam mu przywitać się ze swoim chłopakiem. Oczywiście nie obdarzyli się żadną czułością. Ograniczyli się do porządnego uścisku. Wspólnie ustaliśmy się, że póki co nie będziemy tego ujawniać. Szczególnie biorąc pod uwagę nasz udział w X factorze.
-Co tu robisz?- zagadnęłam, kiedy usiedliśmy znów przy stole.
-Nie wiem, czy wiecie- zaczął, podkradając Harry'emu shake'a, ale dzisiaj na Wembley Arena jest bootcamp...
Nie do końca zrozumiałam i Harry najwyraźniej też, bo zapytał:
-Przyjechałeś dla nas na widownię? Czemu nic nie powiedziałeś?
Tomlinson parsknął śmiechem.
-Nie głupki, ja też potrafię śpiewać.
-O MÓJ BOŻE! TY TEŻ?!- tym razem to chyba oni zaczęli się obawiać, czy ten okrzyk nie rozerwie mojej klatki piersiowej. Tommo tylko przytaknął z uśmiechem.
-Jak wam poszło?
Zrelacjonowaliśmy mu w skrócie nasze występy, a on nam swój. Ten dzień stał się jeszcze lepszy. Skoro ja się tak cieszyłam, co musiał czuć Harry? Razem ze swoim chłopakiem w jednym show? A co jeśli dojdzie do rywalizacji? Nikt z nas wtedy nie wiedział, że sprawy potoczą się zupełnie inaczej.
-Nie zacznę, dopóki tego nie powiem- odezwał się Simon, kiedy razem z resztą uczestniczek po godzinie ósmej stałam na scenie. Moje nogi były jak z waty. Ledwo co je czułam.
-To, co dzisiaj działo się na tej scenie jest nie do opisania. W naszym kraju jest tylu uzdolnionych ludzi, że to aż wstyd nie pozwolić tym talentom nadal się rozwijać. Niestety, są zasady, których musimy się trzymać...
W tamtej chwili czułam się tak, jakby mówili o mnie. Jakbym to ja była tym wspaniałym talentem, ale nie było dla mnie jednak miejsca w tym programie. Wiedziałam, że gdyby nagle nastąpiły jakieś nieoczekiwane zmiany i chcieliby na przykład dogrywki, mikrofon wypadłby mi z rąk, nie zaśpiewałabym.
Nicole, Simon i Louis po kolei zaczęli wyznaczać dziewczyny, które już niedługo miały się pokazać w domu jurorów. W końcu zostały dwa miejsca, a na scenie stała jeszcze masa dziewczyn. Chciałam być na miejscu tych, które już z niej zeszły, które były już pewne. Chciałam.
-Jako kolejna, dalej przechodzi...- zaczął Simon, po czym rozpoczął obserwowanie każdej z nas- Rebecca Ferguson.
Automatycznie kolana się pode mną ugięły i schowałam twarz w dłoniach. Byłam pewna, że to już koniec. Już nie będę miała szansy pokazania się takiej publiczności.
-Zostało ostatnie miejsce- usłyszałam głos Nicole. Nie chciałam tego słyszeć. Miałam ochotę wybiec stamtąd i już nigdy nie wracać.
-Ostatnie miejsce zostawiliśmy dla kogoś wyjątkowego- dodał Louis.
-Jasmine proszę cię, wstań. Chyba nie będziesz wychodzić stąd na czworaka- nie spojrzałam w górę, ale potrafiłam sobie wyobrazić teraz skrzywioną minę Simona.
-Och, Simon- teraz wyobraziłam sobie uśmiech Nicole- Jestem pewna, że kiedy usłyszy wyniki, opuści tą salę zupełnie inna Jasmine.
Automatycznie podniosłam głowę, a za moją głową podążyła reszta ciała.
-Tak Jasmine- kontynuowała Nicole- To ostatnie miejsce zajmuje nie kto inny...
-Jak ty!- krzyknął Simon i całe jury zaczęło mi bić brawo. Po chwili dołączyła się do nich reszta uczestników. Każdy zaczął mnie przytulać, składać gratulacje i mówić, że na to zasłużyłam. Może to głupie, ale czułam się tak, jakbym właśnie wygrała. Bo wygrałam. Jeszcze parę miesięcy temu przez myśl nie przeszłoby mi, żeby wziąć w tym wszystkim udział. Ale wtedy nie znałam Harry'ego...
Nie całe pół godziny później moja miłość do jury, które otworzyło mi drogę do marzeń zaczęło się przemieniać w nienawiść. Moja koszulka na ramieniu była przesiąknięta od łez. A w zasadzie na obydwóch ramionach.
-Chłopaki- z jednej strony pocierałam plecy Harry'ego, a z drugiej Louisa- Jeśli chcecie, ja też zrezygnuje...
Byłam w stanie to zrobić. To miała być wspólna przygoda. Nawet jeżeli miałoby to się wiązać z rywalizacją. Mieliśmy siedzieć w tym razem. Od początku do końca.
-Nie bądź głupia, spełniaj swoje marzenia- Harry podniósł głowę.
-On ma rację- dołączył się Louis- Będziemy cię w tym wspierać. Tak jakbyśmy brali w tym udział wszyscy razem.
Powoli skinęłam głową.
-Skoro tak chcecie...
Usiedliśmy pod ścianą w ciszy. Wyciągnęłam z torby kanapki i dałam im po jednej. Nawet nie zauważyłam, kiedy zniknęły. Zjedli je w samą porę, bo kiedy Harry przełknął ostatni kawałek podszedł do nas organizator.
-Jesteście proszeni na scenę- powiedział.
W pierwszej chwili chciałam spytać: "Co żeście przeskrobali?", ale wiedziałam, że to nieodpowiedni moment na żarty. Pchnęłam ich więc lekko w odpowiednią stronę.
-Ty możesz poczekać za kulisami- uśmiechnął się do mnie organizator.
Skinęłam głową i powędrowałam za nimi. Na scenie czekało jeszcze trzech innych chłopaków. Nie miałam pojęcia, kim są. Chociaż...Ten jeden...
-Niall?- wyrwało mi się, za nim zdążyłam pomyśleć. Na szczęście nikt tego nie usłyszał. Ten blondyn miał rację. Pisane nam było się jeszcze spotkać. Miał rację...
Po chwili skupiłam się na słowach, które zaczęły wypływać z ust Simona.
-Harry, Louis, Niall, Liam i Zayn...- odezwał się. A więc tamtych dwóch to Liam i Zayn- Cała wasza piątka ma tak niesamowite głosy, których niejedna osoba mogłaby wam pozazdrościć. Wiecie jednak, że uczestników jest sporo i musieliśmy dokonać takiej, a nie innej selekcji...
To tylko tyle? Zawołał ich na scenę po to, aby ich jeszcze bardziej dobić? Znów zaczęłam się wściekać.
-Jednak po namowie z Nicole i Louisem postanowiliśmy coś zmienić- dodał.
Będzie dogrywka? Zaśpiewają jeszcze raz? Nie słyszałam głosu pozostałych, ale jestem pewna, że jeśli tak, to Harry wygra.
-Zdecydowaliśmy waszą piątkę...-Simon uśmiechnął się triumfująco- połączyć w grupę o nazwie One Direction.
To, co po chwili działo się na scenie było nie do opisania. Dzikie piski, skoki, uściski, łzy, uśmiechy. Nie wiem, czy on o tym wiedział, ale właśnie otworzył tym pięciu dzieciakom drogę do marzeń.
Moja głowa mimowolnie powędrowała na mój zegarek i tak, jak przeważnie najpierw sprawdzam godzinę, tym razem jakby chciałam się upewnić daty.
-Dwudziesty trzeci lipca, dwa tysiące dziesiąty rok- szepnęłam do siebie, a po chwili przeniosłam wzrok na wskazówki- Ósma dwadzieścia dwa...Powitajmy One Direction.
_________________________
O matko, skończyłam! Siedzę nad tym dobre 3 godziny. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Proszę, powiedzcie, że wam się podoba. Napiszcie to w komentarzu ! Wróciłam do pisania, bo cholernie zmotywowała mnie liczba obserwatorów. No i zima. Mój Directionizm się powiększył, bo to właśnie rok temu w zimie dołączyłam do #1DFamily :)
Obiecuję kontynuować tego bloga, tylko proszę, zostawcie tu coś po sobie.
Love ya xx
@xNIALLANATOR
* troszkę pozmieniałam zasady tego programu, ale tak mi się lepiej pisało :) jeśli się nie spodobało, to przepraszam.
piątek, 24 sierpnia 2012
#12 We're together
( na sam początek zapraszam Was na mojego nowego bloga :) http://lifehidessurprises.blogspot.com/ )
-Naprawdę nie wiem, co ja tu robię-
skrzywiłam się, stojąc w kolejce. Zaraz miałam się zapisać na castingi do X
factora- Wyjaśnij mi Harry: Co ja tu robię?
Powstrzymał śmiech i objął mnie
delikatnie.
-Bierz tą łapę, bo wszyscy pomyślą, że
jesteśmy parą- odsunęłam się od niego- Odpowiedz mi lepiej na pytanie.
-Dobrze- wydawał się lekko rozbawiony-
Tak więc, jesteś tutaj za moją namową, ponieważ uważam, że tak niesamowity
talent, jak twój, nie może się zmarnować i naszym obowiązkiem jest pokazanie go
całemu światu.
-Idiota.
Kompletnie bez sensu i totalna nuda.
Każdy po kolei denerwował się, nie mam pojęcia dlaczego. Wyjdzie, to wyjdzie.
Nie, to nie. Co w tym trudnego? Jestem pewna, że gdybym mimo wszystko
przeprowadziła ankietę, pt.: " Czy jesteś tu z własnej woli?", tylko
ja zakreśliłabym to cholerne "Nie". Ośmieszę się przed całym krajem(
kto wie, czy nie światem), a wtedy zwalę całą winę na tą lokatą świnkę, która
leży sobie właśnie z głową na moich kolanach. Już olałam fakt, że niektórzy
ludzie myślą o nas jako o parze. Ja wiem swoje i on wie swoje.
-Długo jeszcze?- mruknęłam, nie ukrywając
swojego entuzjazmu.
-Kilka godzin.
Niestety spodziewałam się takiej
odpowiedzi, więc poprawiłam się i wygodniej oparłam o ścianę.
-To ja mam pomysł- odezwałam się, patrząc
mu w oczy- Nie chcę tego ciągnąć w nieskończoność, więc teraz, póki nie mamy,
co robić, wyjaśnij mi...
-O co chodzi ze mną i Grayce?- dokończył
za mnie, a ja przytaknęłam. Opowiedziałam mu całą historię mojej rodziny, a ja
o jego życiu wiem bardzo mało. Nie powinno tak być, skoro się przyjaźnimy.
Harry westchnął.
-Dwa lata temu spotkaliśmy się na
wakacjach- zaczął, a ja już chciałam mu przerwać, bo przecież każde wakacje
spędzałyśmy razem, kiedy przypomniało mi się tamte lato. Wyjechałam do cioci do
Hiszpanii, zostawiając Grayce tutaj- Poznaliśmy się przypadkowo, na London Eye.
-Romantycznie- zakpiłam.
-Daj spokój- zmarszczył nos
urażony-Niestety trafiliśmy do tej samej gondoli, była ze swoją kuzynką-
Margaret, pomyślałam- Od razu zaczęły się ze mnie śmiać, obgadywały mnie. Kiedy
nasza przejażdżka się skończyła, Grayce do mnie podeszła i przeprosiła.
Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy się następnego dnia w tym samym miejscu.
Nie przyszła.
Zakryłam usta dłonią. Nigdy bym nie
pomyślała, że Grayce może się tak zachować. To ona nauczyła mnie szacunku do
chłopaków, kiedy pięć lat temu chodziłam z trzema na raz.
-Znaczy przyszła- poprawił się zaraz
Harry- Ale z tą swoją kuzynką. Stanęły kilka metrów dalej i wyśmiewały się ze
mnie. Z trudem powstrzymałem łzy- Lokaty przymknął oczy i kontynuował-
Postanowiłem się zemścić. Kilka dni później przyjechał do mnie Louis.
Wyśledziliśmy, gdzie ona mieszka i kupiliśmy ogromny bukiet kwiatów. Do tego
dołączyliśmy karteczkę z napisem: "Kochana Grayce, będę na Ciebie
czekał dzisiaj o ósmej, przy fontannie." To było oczywiste, że
przyjdzie.
-Tak, ona jest bardzo naiwna-
przytaknęłam.
-Właśnie. Więc kiedy zjawiła się w
umówionym miejscu, my już tam byliśmy. Schowaliśmy się na tyłach fontanny, a na
samym środku położyliśmy różę. Ryzykowaliśmy, przyczepiając do niej karteczkę,
ale na całe szczęście nie zamokła, aż tak bardzo, więc Grayce mogła przeczytać
informację:" Znajdź mnie."
-Czekaj, stop- uniosłam rękę- Weszła do
tej fontanny?
-Oczywiście- parsknął śmiechem- Nie
wiedziała tylko, że razem z nami przyszła też spora grupka jej znajomych ze
szkoły, więc kiedy weszła już do tej fontanny, uruchomiliśmy ją.
Spojrzałam na niego zbita z tropu.
-To ona nie działała?
-Wyłączyliśmy ją wcześniej. Także
wszystko skończyło się tak, że Grayce została na środku fontanny cała
przemoczona, a każdy z nas upamiętnił to cudownym zdjęciem.
Zmarszczyłam czoło. Ominęła mnie niezła
przygoda. Zastanowiłam się, jaką ja pełniłabym rolę, będąc tam. Stanęłabym po
stronie Harry’ego i Lou mimo, że ich wtedy nie znałam? Czy jednak jako wredna
suka stałabym murem za przyjaciółką. Niestety, wybrałabym tę drugą opcję. A
może inaczej: Stara Jasmine wybrałaby tę drugą opcję. Ale tak z drugiej strony…
-Czy to jest powód, aż takiej
nienawiści?- spytałam, a on smutno przytaknął. Wtedy sobie uświadomiłam, że ma
rację. Ośmieszyła go i to bardzo możliwe, że przy innych ludziach. Starałam
wyobrazić sobie sytuację; niezdarny czternastolatek siedzi sam na murku obok
London Eye i czeka na dziewczynę. Ona przychodzi ze swoją kuzynką, stają za
nim, wskazują na niego palcami, śmieją się z niego. Chłopak wstaje ze
spuszczoną głową, byleby nikt nie zauważył jego zaszklonych oczu i ucieka.
Po mimo tego, że nie było mnie tam wtedy,
zrobiło mi się głupio. Zrobiło mi się głupio, bo wiedziałam po czyjej
stanęłabym stronie. Zapewne wyciągnęłabym Grayce z fontanny i zaczęłabym ich
wyzywać.
-To wyjaśnia zachowanie Grayce- Harry
wyrwał mnie z rozmyślań.
-Nieprawda! Nic nie wyjaśnia jej
zachowania. Olała mnie i moich rodziców, olała swoją drugą rodzinę. Nic jej nie
usprawiedliwia.
Nie było mi łatwo mówić takich rzeczy o
kimś, kogo traktuję, a bynajmniej traktowałam jak siostrę. Nie było mi łatwo,
ale co miałam zrobić? Komu miałabym się w tej chwili wygadać jak nie jemu?
-Jass, ona się po prostu wściekła, kiedy
zobaczyła, że przyjaźnisz się z kimś, kogo ona szczerze nienawidzi- starał się
mnie uspokoić, ale ja tylko kręciłam głową.
-I dlatego postanowiła o mnie zapomnieć?
Ja bym nie potrafiła…
-Wiem- Harry się podniósł i usiadł obok
mnie. Odgarnął mi włosy z czoła- Wiem, ale ty jesteś inna.
Nie, nie mogłam się rozpłakać. Nie w tym
momencie. Już udało mi się z tym uporać, a teraz się rozkleję? Może nie powinnam
go pytać o tę historię? Ale w zasadzie nie będzie mnie to już dłużej dręczyło.
Przełknę to, a któregoś dnia, przy okazji, powiem Grayce, co o niej myślę.
-Jasmine Brad- usłyszałam nagle-
Przygotuj się. Niedługo twoja kolej.
-No już- uśmiechnął się lokaty- Pokaż im,
na co cię stać!
Zdobyłam się na uśmiech i wstałam.
Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! Ci
ludzie postradali zmysły. Zapamiętam ich do końca życia. Usłyszałam trzy razy
złote, niesamowite, najcudowniejsze: „TAK.” Dopiero teraz, kiedy już po wszystkim,
uzmysłowiłam sobie, jak bardzo tego pragnęłam. Wyleciałam ze sceny i wpadłam
prosto w ramiona Harry’ego, który już na mnie czekał.
-Udało się- szepnęłam mu przez łzy, a on
tylko mnie mocno uścisnął.
Stanęłam przed telewizorem na backstage’u
i czekałam. Czekałam i patrzyłam. To on, wchodzi na scenę. Wesoły, lokaty, mój
niezdarny Harry. W ręce trzyma mikrofon. Widzę, jak cały skład jury przygląda
mu się z zainteresowaniem. Przykłada mikrofon do ust, śpiewa. Moje oczy
rozszerzają się co raz bardziej. Nie wiem, jak można mieć tak niesamowicie
dobry głos. „Isn’t she lovely”, to od
dzisiaj moja ulubiona piosenka. Wiem, że będzie dzwonić mi w uszach jeszcze
dużo później. To nic w porównaniu z moim wykonaniem piosenki „ I need a hero.” Kiedy słyszę trzy razy
„TAK”, z powrotem czuję się tak, jakbym ja była na tej scenie. Cieszę się jak
głupia. Teraz wiem, że od początku siedzieliśmy w tym razem.
____
trololo, wyjaśniło się. podoba się ? :) wybaczcie, że tak długo, ale no wakacje :D
Love yaaa xxx
niedziela, 29 lipca 2012
#11 "Time for changes"
Pociągnęłam go mocniej za rękaw.
-Rusz ten swój pijany tyłek, nie chcę
wylądować za kratkami- warknęłam.
-Wyluzuj, nie jesteśmy pełnoletni, nie
wsadzą nas do więzienia- mruknął wyraźnie poirytowany.
-Och, zamknij się i chodź.
Następnym razem urządzimy sobie popijawę
w innym miejscu. Mamy nauczkę. Naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty na to,
aby rodzice, a w szczególności ojciec, odbierali mnie z komisariatu. Nie teraz,
nie chcę problemów pod koniec ferii. Chcę wrócić do szkoły jak nowa. Znalazłam
wspaniałego przyjaciela, który, tak czułam, odmienił moje życie raz na zawsze.
Pieprzyć Grayce, w końcu kłótnie zdarzały nam się często, nadejdzie moment, że
się pogodzimy. Niebawem.
Uciekliśmy w ostatniej chwili.
Zniknęliśmy za rogiem, kiedy samochody policyjne zatrzymały się na moście.
Biegliśmy z Harrym, trzymając się za ręce. Mijaliśmy zamknięte już sklepiki i
kluby tętniące życiem, ale czy to było ważne? Wreszcie, od niepamiętnych
czasów, przeżywałam przygodę i to z przyjacielem u boku. Trochę adrenaliny
przyda się człowiekowi, nie? Zatrzymaliśmy się w ciemnej i cichej uliczce.
Byliśmy bezpieczni. Spokojnie mogłam wybuchnąć śmiechem, który tłumiłam w sobie
podczas naszego pościgu. Harry spojrzał na mnie z początku trochę zszokowany,
ale po chwili udzielił mu się mój humor. Jasne, wciąż byliśmy trochę
podchmieleni, ale byłam pewna, że następnego dnia, tygodnia, miesiąca, na
wspomnienie tego, także będziemy się śmiać.
-Siadajcie do ławek- rozbrzmiał gruby
głos pana Crayton'a. Weszłam do klasy ostatnia, ale na szczęście Crayton nie
zauważył mojego spóźnienia. Był zbyt zajęty swoim ogromnym śniadaniem i
dzisiejszą gazetą. Nie lubiłam go, naprawdę. Od czasów przedszkola nie
pamiętam, żebym czuła taki niesmak do jakiejś osoby. Dorosłej, oczywiście.
Tłuste, siwe włosy ciężko przylegały do jego głowy, za duże okulary co chwilę
zsuwały mu się na czubek nosa, no i tak jego brązowa marynarka, którą nosił
każdego dnia. Koszulę zdarzyło mu się zmienić raz na tydzień. Spodnie z
ciemnego dżinsu miały już miejscami szare przebarwienia, a buty...O, zgrozo!
Były tak zniszczone, że niektórzy mogli pomylić je z brudnymi, czarnymi
skarpetami. To wszystko sprawiało, że pochłonięte przeze mnie wcześniej posiłki
podchodziły mi do gardła.
-Wyciągnijcie książki, zeszyty i zapiszcie
temat ze strony dwieście sześćdziesiątej pierwszej- kontynuował z pełną gębą,
wpatrzony w artykuł brukowca. Owe polecenie wleciało jednym uchem, a wyleciało
drugim. Zamiast tego wyciągnęłam swojego iPhone'a i po kryjomu uwieczniłam
widok mojego nauczyciela na zdjęciu. Następnie kliknęłam "wyślij" i
wybrałam numer Harry'ego. Nie mógł go ominąć taki widok, nie ma opcji.
Zadowolona z siebie, zerknęłam do zeszytu John'a, który dzielił ze mną ławkę, i
przepisałam temat.
Nie rozmawiałam z Grayce już dwa tygodnie.
Gdy mijałyśmy się na korytarzu, ona specjalnie unikała mojego wzroku. Wyglądało
na to, że znalazła sobie nowe towarzystwo. Cheelleaderki i piłkarze. Serio,
Grayce? Na ich widok ostentacyjnie przewracałam oczami. Co, jak co, ale akurat
widok jej z tą bandą pustaków nie mógł zepsuć mi humoru. Polepszyły mi się
relacje z rodziną. Nawet z tatą. A to wszystko dzięki Harry'emu. Dosyć często
odwiedzał nasz dom i wnosił do niego pogodny nastrój. Któregoś wieczoru gdy
siedzieliśmy przed telewizorem i czekali, aż skończą się reklamy, lokaty
nawiązał do tematu z przed trzech lat.
-Jass...- zaczął niepewnie, a ja
nadstawiłam uszu, nie odwracając wzroku od ekranu- Wiem, że nie lubisz o tym
rozmawiać, ale chciałbym wiedzieć...
-Hm?- nie miałam pojęcia, o czym zaraz
będziemy rozmawiać.
-Tamtego dnia, trzy lata temu- wziął
głęboki wdech- Dlaczego twój tata się tak zachował?
Opuściłam głowę i zanurzyłam rękę w misce
z popcornem.
-Prawdę mówiąc, nie wiem. Nie rozmawiałam
z nim nigdy o tym. Myślę, że bym nie potrafiła- słowa same się ze mnie
wylewały- To bolało Harry, znienawidziłam go, ale bolało. Dzięki Drew, miałam z
tatą bardzo dobre kontakty. Niekiedy zabierali mnie ze sobą na mecze, do
znajomych taty. Nawet nie wiesz, jak było mi ciężko...- Odwróciłam głowę, wstydząc
się napływających mi do oczu łez. Styles przysunął się i objął mnie. Zawsze tak
robił, kiedy się rozklejałam. Wtuliłam twarz w jego tors, a on przeniósł mnie
na swoje kolana- Nie chciałam tego robić.
-Jass, nie rozumiem- odezwał się cicho-
Powinnaś z nim porozmawiać, wszystko wyjaśnić...
-Nie potrafię, rozumiesz?- chlipałam-
Zaczynając tą rozmowę, przywołam wspomnienia. A nie chcę...
-Wspomnienia są dobre- czułam, że się
uśmiecha- Zwłaszcza takie, które ty wiążesz ze swoim starszym bratem.
Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Żałuję, że go nie poznałem. Musiał być
wspaniałą osobą, skoro go tak uwielbiałaś.
-Był- zdobyłam się na uśmiech- Nawet nie
wiesz jak wspaniałą.
Jeszcze tamtego dnia, kiedy Harry
poszedł, zebrałam się na rozmowę z tatą. Dowiedziałam się, że nie było
konkrentnego powodu. A w zasadzie jeden. Strach. Bał się, że go znienawidzimy.
Chciał się z tym przespać i przyznać się do tego rano, ale ja byłam szybsza.
Zadzwoniłam do Mike'a i dalej poszło jak z płatka. Dowiedziałyśmy się wszystkiego
po kolei.
Byłam wdzięczna Harry'emu za to, że
skłonił mnie do tej rozmowy. Dzięki niemu staliśmy się znów jedną, wielką
rodziną. Nikt siebie nie unikał, siadaliśmy znów przy jednym stole i swobodnie
rozmawialiśmy o minionych dniach. Nawet zwierzyłam się im z tego, jaka
atmosfera panuje między mną a Grayce. Powiedzieli, że powinnam przeczekać. W
żadnym wypadku nie powinnam robić pierwszego kroku. Jeśli jest prawdziwą
przyjaciółką, w końcu przyjdzie.
___
O matko, napisałam to. Mała przerwa-
przydała się. Napisałam go, siedząc na tarasie w Chorwacji. Tak lekko mi się go
pisało. No musicie przyznać, nic szczególnego się w nim nie dzieje, prawda?
Choć w sumie to tak, ale wszystko takie pozytywne :) Chyba jestem zadowolona :o
Przepraszam Was za to, że go zawiesiłam,
ale nie chciałam spieprzyć bloga.
Love yaa xx
piątek, 20 lipca 2012
info
Zawieszam tego bloga na czas bliżej nieokreślony. Straciłam póki co wenę i ciężko mi się go piszę. Wrócę jak najszybciej będę mogła, a może założę jakiegoś nowego :) x
środa, 27 czerwca 2012
#10 "More than this"
Ja i X factor? No nie wiem, to jakoś do siebie nie pasuje. Ten mój skrzeczący głos i X factor? Nie, to też nie. Moja osobowość i telewizyjne show? Także nie. Więc gdzie do cholery jest jakieś powiązanie? Co mu przyszło do tego lokatego łba?
Spoglądam na niego krzywo.
-Ciebie to chyba trzeba wysłać do specjalnego lekarza.
-Ale dlaczego?- siada i podskakuje na moim łóżku, wyraźnie podekscytowany swoim pomysłem.
-Chyba miałeś zatkane uszy, jak śpiewałam.
-Idiotka- prycha, podchodzi do mojej komody i zaczyna oglądać zdjęcia.
-Tak Harry, ja też cię kocham- rzucam w niego poduszką i przypadkowo trafiam w jedno ze zdjęć, które spada na dywan.
-A to co?- podnosi zdjęcie- To ty?
Zrywam się z łóżka, niczym ninja.
-Nie...to moja koleżanka z dzieciństwa...
-Nie kłam. Widziałem twoje zdjęcie na szafce nocnej, jak byliśmy na nartach. Wyglądasz tu identycznie- szczerzy się- Skąd wytrzasnęłaś ten mikrofon, skoro nie śpiewasz?
-Nie powiedziałam, że nie śpiewam...
-A i tu cię mam!
-Harry, ty nie rozumiesz - wzdycham i siadam z powrotem na łóżku.
-To mi wytłumacz- kuca przede mną i opiera swoje ręce na moich kolanach.
-Uraz z dzieciństwa- unikam jego wzroku.
-Jass- unosi moją brodę.
-Naprawdę, jedna głupia zazdrośnica w podstawówce...
-Mhm...co z nią?
Poddaję się.
-Miałyśmy wystąpić na zakończenie roku w piątej klasie, to miał być duet. Wszystko było pięknie, obydwie byłyśmy uradowane, jak nigdy dotąd. Nie wiedziałam tylko, że ona udaje. Jej jak zawsze było za mało. Kiedy usłyszałyśmy pierwsze dźwięki piosenki, ona uśmiechnęła się szyderczo i wyszła pierwsza. Podreptałam za nią. Pierwsza zwrotka była moja, wykonałam ją tak, jak miałam. Potem nie dała już dojść mi do słowa...
-Jak to?
-Właśnie tak. Śpiewała to, co ja miałam śpiewać.
-Trzeba było coś z tym zrobić!
-Och, próbowałam. Tylko że ona miała silniejszy głos. Sam widzisz, nie śpiewam najlepiej.
-Żartujesz?! To było tyle lat temu. No i nie każdy jest idealny, prawda?
Silę się na uśmiech. Jak on to robi, że zawsze mi poprawi humor. To chyba magia prawdziwego przyjaciela. Opieram czoło o jego czoło. Chyba się orientuje, że już jest lepiej, bo mocno mnie przytula i wstaje.
-Idziemy coś zjeść?- rzuca.
-Jest przed dziesiątą!
-I co? Jestem głodny- wzrusza ramionami.
-To chodź do mnie do kuchni.
-Nie! Preferuję Nandos.
-Byłam tam dzisiaj- krzywię się na wspomnienie mojej towarzyszki.
-To McDonald.
Oczywiście w końcu ulegam. Zamieniam piżamę na czarne rurki i granatową bluzę od Harry'ego, którą specjalnie wpakowałam do swojej walizki jeszcze podczas pobytu na nartach, za bardzo mi się podobała. Harry od razu się orientuje i robi mi wyrzuty z tego powodu, bo to podobno jedna z jego ulubionych bluz, ale i tak mi jej nie zabiera. Zadowolona z siebie naciągam na nogi kolorowe skarpetki i czarne trampki. Włosy związuje w kucyka i ciągnę lokatego za sobą. Rodzice i Sasha siedzą w swoich pokojach, więc na całe szczęście nie zauważają mojego wyjścia. Staram się zachowywać najciszej, jak potrafię. Gdy jesteśmy już na ulicy, zaczynam się zastanawiać, czy jednak nie powinnam ich poinformować o moim wyjściu, z Harrym mogliby mnie puścić. Ostatecznie jednak się nie cofam. Specjalnie wybieram drogę obok domu Grayce. Wiem, że zawsze o tej porze siedzi na parapecie i czyta książkę. Na pewno nas zauważy.
-Dlaczego idziemy na około?- pyta Harry.
-Żeby dłużej pospacerować- wymiguję się i uśmiecham na widok domu mojej przyjaciółki. Kątem oka zauważam ją w oknie.
-Nie chcę mi się nic jeść- odzywam się specjalnie, żeby nas usłyszała.
-Ty to powinnaś w ogóle zacząć jeść- komentuje Harry.
-No przestań, wcale nie jestem taka chuda- irytuje się.
-Nie, tylko wystają ci obojczyki, kości biodrowe i w ogóle wszystkie możliwe kości.
-Skąd ty wiesz, że wystają mi kości biodrowe?- powstrzymuję się od śmiechu.
Grayce nas zauważyła, odłożyła książkę na kolana i spogląda przez okno. Udaję, że rozwiązał mi się but i kucam, żeby na dłużej zatrzymać się pod jej domem.
-Basen.
A tak, podczas ferii wybraliśmy się na basen, pamiętam.
-Nieważne. I tak nie chce mi się jeść, mogłabym się napić.
-Soczku?- pyta Harry znacząco.
-Tak, takiego z procentami.
-Znam jeden sklep, gdzie sprzedają takie cuda.
Ze śmiechem wskakuję mu na barana.
-To prowadź.
Oczywiście prowadzi nas do sklepu, do którego sama bym poszła w pierwszej kolejności. Ekspedientka bez żadnych problemów sprzedaje nam cztery piwa. Idziemy usiąść na moście i otwieramy 'butelką o butelkę'.
Rozkoszuję się smakiem mojego ulubionego jabłkowego piwa. Wciąż nie wplatamy z Harrym do naszej rozmowy Grayce, mamy wiele innych tematów. Nasz śmiech niesie się po całej stolicy. Nawet nie zauważamy, kiedy nasze butelki stają się puste. W ogóle nie wiemy, co się dzieje w okół nas. Jedyny dźwięk, który wybija się ponad inne, to syrena. Policyjna syrena. Odwracam powoli głowę i szarpię Harry'ego za rękaw koszuli.
-Chyba mamy problem.
__________
Woo matko, jest ten felerny 10 rozdział. Podoba się ? :)
Ja wiem, że skarżycie się, że za krótkie, ale wolę takie pisać. Może kiedyś walnę takim jednym długim :D
Teraz zapraszam Was na mojego bloga. O mnie. http://www.timef0rchanges.blogspot.com/ :)
I jeśli mogłabym Was prosić polajkujcie stronkę: http://www.facebook.com/EjKusiszMnie :)
NO I PROSZĘ O KOMENTARZE POD TYM ROZDZIAŁEM :) x
Spoglądam na niego krzywo.
-Ciebie to chyba trzeba wysłać do specjalnego lekarza.
-Ale dlaczego?- siada i podskakuje na moim łóżku, wyraźnie podekscytowany swoim pomysłem.
-Chyba miałeś zatkane uszy, jak śpiewałam.
-Idiotka- prycha, podchodzi do mojej komody i zaczyna oglądać zdjęcia.
-Tak Harry, ja też cię kocham- rzucam w niego poduszką i przypadkowo trafiam w jedno ze zdjęć, które spada na dywan.
-A to co?- podnosi zdjęcie- To ty?
Zrywam się z łóżka, niczym ninja.
-Nie...to moja koleżanka z dzieciństwa...
-Nie kłam. Widziałem twoje zdjęcie na szafce nocnej, jak byliśmy na nartach. Wyglądasz tu identycznie- szczerzy się- Skąd wytrzasnęłaś ten mikrofon, skoro nie śpiewasz?
-Nie powiedziałam, że nie śpiewam...
-A i tu cię mam!
-Harry, ty nie rozumiesz - wzdycham i siadam z powrotem na łóżku.
-To mi wytłumacz- kuca przede mną i opiera swoje ręce na moich kolanach.
-Uraz z dzieciństwa- unikam jego wzroku.
-Jass- unosi moją brodę.
-Naprawdę, jedna głupia zazdrośnica w podstawówce...
-Mhm...co z nią?
Poddaję się.
-Miałyśmy wystąpić na zakończenie roku w piątej klasie, to miał być duet. Wszystko było pięknie, obydwie byłyśmy uradowane, jak nigdy dotąd. Nie wiedziałam tylko, że ona udaje. Jej jak zawsze było za mało. Kiedy usłyszałyśmy pierwsze dźwięki piosenki, ona uśmiechnęła się szyderczo i wyszła pierwsza. Podreptałam za nią. Pierwsza zwrotka była moja, wykonałam ją tak, jak miałam. Potem nie dała już dojść mi do słowa...
-Jak to?
-Właśnie tak. Śpiewała to, co ja miałam śpiewać.
-Trzeba było coś z tym zrobić!
-Och, próbowałam. Tylko że ona miała silniejszy głos. Sam widzisz, nie śpiewam najlepiej.
-Żartujesz?! To było tyle lat temu. No i nie każdy jest idealny, prawda?
Silę się na uśmiech. Jak on to robi, że zawsze mi poprawi humor. To chyba magia prawdziwego przyjaciela. Opieram czoło o jego czoło. Chyba się orientuje, że już jest lepiej, bo mocno mnie przytula i wstaje.
-Idziemy coś zjeść?- rzuca.
-Jest przed dziesiątą!
-I co? Jestem głodny- wzrusza ramionami.
-To chodź do mnie do kuchni.
-Nie! Preferuję Nandos.
-Byłam tam dzisiaj- krzywię się na wspomnienie mojej towarzyszki.
-To McDonald.
Oczywiście w końcu ulegam. Zamieniam piżamę na czarne rurki i granatową bluzę od Harry'ego, którą specjalnie wpakowałam do swojej walizki jeszcze podczas pobytu na nartach, za bardzo mi się podobała. Harry od razu się orientuje i robi mi wyrzuty z tego powodu, bo to podobno jedna z jego ulubionych bluz, ale i tak mi jej nie zabiera. Zadowolona z siebie naciągam na nogi kolorowe skarpetki i czarne trampki. Włosy związuje w kucyka i ciągnę lokatego za sobą. Rodzice i Sasha siedzą w swoich pokojach, więc na całe szczęście nie zauważają mojego wyjścia. Staram się zachowywać najciszej, jak potrafię. Gdy jesteśmy już na ulicy, zaczynam się zastanawiać, czy jednak nie powinnam ich poinformować o moim wyjściu, z Harrym mogliby mnie puścić. Ostatecznie jednak się nie cofam. Specjalnie wybieram drogę obok domu Grayce. Wiem, że zawsze o tej porze siedzi na parapecie i czyta książkę. Na pewno nas zauważy.
-Dlaczego idziemy na około?- pyta Harry.
-Żeby dłużej pospacerować- wymiguję się i uśmiecham na widok domu mojej przyjaciółki. Kątem oka zauważam ją w oknie.
-Nie chcę mi się nic jeść- odzywam się specjalnie, żeby nas usłyszała.
-Ty to powinnaś w ogóle zacząć jeść- komentuje Harry.
-No przestań, wcale nie jestem taka chuda- irytuje się.
-Nie, tylko wystają ci obojczyki, kości biodrowe i w ogóle wszystkie możliwe kości.
-Skąd ty wiesz, że wystają mi kości biodrowe?- powstrzymuję się od śmiechu.
Grayce nas zauważyła, odłożyła książkę na kolana i spogląda przez okno. Udaję, że rozwiązał mi się but i kucam, żeby na dłużej zatrzymać się pod jej domem.
-Basen.
A tak, podczas ferii wybraliśmy się na basen, pamiętam.
-Nieważne. I tak nie chce mi się jeść, mogłabym się napić.
-Soczku?- pyta Harry znacząco.
-Tak, takiego z procentami.
-Znam jeden sklep, gdzie sprzedają takie cuda.
Ze śmiechem wskakuję mu na barana.
-To prowadź.
Oczywiście prowadzi nas do sklepu, do którego sama bym poszła w pierwszej kolejności. Ekspedientka bez żadnych problemów sprzedaje nam cztery piwa. Idziemy usiąść na moście i otwieramy 'butelką o butelkę'.
Rozkoszuję się smakiem mojego ulubionego jabłkowego piwa. Wciąż nie wplatamy z Harrym do naszej rozmowy Grayce, mamy wiele innych tematów. Nasz śmiech niesie się po całej stolicy. Nawet nie zauważamy, kiedy nasze butelki stają się puste. W ogóle nie wiemy, co się dzieje w okół nas. Jedyny dźwięk, który wybija się ponad inne, to syrena. Policyjna syrena. Odwracam powoli głowę i szarpię Harry'ego za rękaw koszuli.
-Chyba mamy problem.
__________
Woo matko, jest ten felerny 10 rozdział. Podoba się ? :)
Ja wiem, że skarżycie się, że za krótkie, ale wolę takie pisać. Może kiedyś walnę takim jednym długim :D
Teraz zapraszam Was na mojego bloga. O mnie. http://www.timef0rchanges.blogspot.com/ :)
I jeśli mogłabym Was prosić polajkujcie stronkę: http://www.facebook.com/EjKusiszMnie :)
NO I PROSZĘ O KOMENTARZE POD TYM ROZDZIAŁEM :) x
piątek, 15 czerwca 2012
#9 It's time for future.
-Mogę spytać o to samo- duka Harry. Po jego minie widzę, że jest wyraźnie zakłopotany. Wstaje, podchodzi do mnie i mocno przytula. Odwzajemniam uścisk. Czuję, jak przybliża wargi do mojego ucha.
-Nie mów jej o mojej orientacji- szepcze- Potem ci wszystko wytłumaczę.
Nie powiem, żeby podobała mi się ta sytuacja, ale mimowolnie się uspokajam. Odsuwam go delikatnie od siebie i patrzę w jego zielone oczy. Są pełne bólu i smutku. To dziwne, bo gdy przenoszę wzrok na Grayce, widzę zupełne przeciwieństwo. Mam w ogóle wrażenie, że jej oczy ciskają w nas błyskawicami. Jest wściekła i powstrzymuje się od tego, żeby opuścić w tej chwili mój dom. Grayce nigdy nie była osobą, która potrafiła ukrywać emocje. Chcę wiedzieć, o co chodzi, ale nie chcę tego usłyszeć teraz, w tej chwili, od ich obojga naraz. Wiem, jak to się skończy. Na pewno każde z nich ma inną wersję zdarzeń, a ja nie mam ochoty być świadkiem kłótni. .
-To ja was może zostawię. Wyjaśnicie sobie, skąd każde z was się tu wzięło- prycham i opuszczam salon.
Wchodzę do kuchni, gdzie siedzą rodzice moi i Harry'ego, oraz Sasha, którzy już na samym początku postanowili zostawić naszą trójkę samą. Tyle że ja też nie miałam tam nic do roboty. Podchodzę do blatu i nalewam sobie szklankę soku pomarańczowego.
-Co jest?- słyszę za plecami głos siostry. Wzruszam ramionami, nie odpowiadam. Idę usiąść przy blacie, ale zatrzymuje mnie dźwięk stłuczonego...czegoś. Odstawiam szklankę, wylewając sok i wpadam do salonu.
-Co tu się...- nie kończę, bo już wszystko wiem- Grayce?
Przyjaciółka nie patrzy mi w oczy, tylko z wściekłością wpatruje się w plecy Harry'ego, który kuca na ziemi i jedną ręką tamuje krwotok na swoich policzku, a drugą zbiera pozostałości po wazonie. Podchodzę do niej, omijając chłopaka.
-To ty zrobiłaś?- zmuszam ją do tego, żeby podniosła na mnie wzrok. Czy widzę ból, urazę, przerażenie, niewinność? Nic z tych rzeczy. Nienawiść i wrogość- to właśnie maluje się w jej oczach- Wyjdź.
Robi to, co jej powiedziałam, ignorując nas wszystkich. Powinnam czuć urazę, ale nie. Zamiast tego prawie, że podbiegam do Harry'ego i odciągam rękę od jego policzka.
-Rzuciła tym w ciebie?
Zauważam tylko delikatne skinięcie. Rana nie jest głęboka, ale brzydka.
-Sasha, zajmij się nim. Zaraz przyjdę, tylko to pozbieram.
Nie odwracam się do niej, ale Harry wstaje i po chwili słyszę już ich kroki na schodach.
Słyszę pukanie do drzwi. Mam dość, nie chcę z nikim rozmawiać. Odkąd wygoniłam Grayce, minęły cztery godziny. Państwo Styles poszli do domu, a ja nie wychodziłam z pokoju. Na zegarku wybija właśnie godzina szósta wieczorem. Zwlekam się z łóżka i narzucam na siebie długi, dzianinowy sweter. Nie mam konkretnego celu, więc schodzę do kuchni i po chwili namysłu robię sobie kanapkę z nutellą i malinową herbatę. Unikam rodziców i siostry, bo w dalszym ciągu nie mam ochoty na żadne rozmowy. Udaje mi się przemknąć nie zauważoną tam i z powrotem. W pokoju znów opadam na łóżko i włączam muzykę. Piosenka Michaela Buble'a zaczyna przyjemnie łaskotać moje uszy. Nie kończy się nawet pierwszy utwór, a mnie już zaczyna to nudzić. Muzykę zamieniam więc na telewizję, ale tam też nic mnie nie satysfakcjonuje. Podejmuję ostatnią próbę, a mianowicie włączam laptopa. Loguję się na twittera, jednak już po chwili żałuję. Nic tylko przesłany dalej tweet Grayce. "Czasem nawet najlepsza przyjaciółka potrafi Cię zaskoczyć". Wściekła, odpisuję jej: @GrayceThompson zdecydowanie się z Tobą zgadzam...
Oczywiście nie otrzymuję odpowiedzi po mimo tego, że moja przyjaciółka jest bardzo aktywna na portalu. Mam dość, co oznajmiam wszystkim osobom, które mnie obserwują przez jednego tweeta. Milion osób zaczyna się pytać, o co chodzi, pocieszać. Znajdują się też takie, wiedzące o mojej przyjaźni z Grayce, które mocno mnie krytykują, stojąc właśnie po jej stronie. Nie odpisuję wszystkim, nie mam ochoty. Moją uwagę przykuwa jednak tweet, od trochę znanego mi już osobnika płci męskiej.
"@Jass co jest?", odczytuję.
"@zaynmalik sprzeczka z przyjaciółką."
Mogłabym mu od razu wszystko opowiedzieć, ale chcę z nim dłużej popisać. Ciekawi mnie, jaki jest i chciałabym się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
"@Jass może przenieśmy się na prywatne?"
Od razu przystaję na tą propozycję. Po dwóch godzinach wiem o nim o wiele więcej. Zayn pochodzi z Bradford i ma siedemnaście lat. Jest maniakiem gier komputerowych, ale lubi też śpiewać.Ma trzy siostry; dwie starsze i jedną młodszą. Opowiadam mu też o sobie i oczywiście o mojej kłótni z Grayce. Jest zdecydowanie po mojej stronie, ale twierdzi, że koniecznie muszę z nią porozmawiać. Przy okazji orientuje się, że Harry to ten chłopak od rozmowy na wyciągu i cieszy się, że się przyjaźnimy. Po tej rozmowie chcę go poznać, ale wiem, że z moim szczęściem nie będzie mi to dane.
Przed 21:00 wyłączam laptopa i idę pod prysznic, zimna woda działa na mnie pobudzająco. Włosy traktuję ręcznikiem, po czym zaplatam je w luźny warkocz. Wskakuję w piżamę i jeszcze wcieram w twarz czekoladowy krem. W pokoju czeka na mnie niespodzianka.
-Harry?- prawie że krzyczę.
-Pięknie wyglądasz- puszcza oczko i parska śmiechem. Sięgam po poduszkę i rzucam nią prosto w jego twarz- Ej! Ja ci tu komplementy prawię, a ty co?
Wybucham śmiechem na widok jego oburzonego wyrazu twarzy. Nie chcę rozmawiać o tym, co się dziś wydarzyło. Jeszcze jeden dzień ferii, tego właśnie potrzebuję. Ze śmiechem więc padam na łóżko i sięgam po pilot od wieży. Jedno kliknięcie i znów Michael Buble dzwoni mi w uszach.
-Też go uwielbiasz?- uśmiecha się lokaty i ląduje na łóżku obok mnie.
-Ano.
Przymykam oczy i zaczynam śpiewać. Każdy tekst jego piosenek znam na pamięć. Po chwili z moim głosem zaczyna się mieszać głos mojego towarzysza. Mieszać? W zasadzie to zaczyna dominować, bo mój automatycznie słabnie. Harry śpiewa nieziemsko. Otwieram oczy i zwracam głowę ku niemu. On robi to samo. Sasha świetnie opatrzyła mu ranę na policzku. Widać ślad, ale nie wygląda to źle. Kilka dni i będzie jak nowy.
-Dlaczego ucichłaś? Śpiewaj, bez ciebie mój głos nie brzmi tak dobrze.
-Żartujesz?! Masz głos tysiąc razy lepszy od mojego.
-A w tej bajce były smoki- krzywi się i wpatruje we mnie.
-Że niby mam zacząć śpiewać?- pytam, a on przytakuje- Nie. Sam śpiewaj.
-Zaśpiewam sam...
-Ale?
-Ale tylko wtedy, jeśli zgłosisz się do X factora razem ze mną.
_________________
Hm, X factor? Pewnie domyślacie się co będzie dalej? I tak dużo postaram się zmienić :)
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam, ale miałam ciężkie dni ;c Teraz postaram się trochę szybciej, bo w końcu idą te wakacje, nie ? :) I mam wielką prośbę: proszę o komentarz od każdego, kto przeczyta rozdział. Jestem ciekawa, ile naprawdę was czyta tego bloga :) xx
I mam tu dla Was dwie reklamy. Pierwsza, to fanbook przeze mnie robiony :
http://www.twitlonger.com/show/ho6o2a
( twitcama nie będzie póki co )
a druga, to strona moja i Mariki :) http://www.facebook.com/TomlinsonowaDupaZawszeSpoko lajkujemy :3
Także tego, miłego czytania xx
-Nie mów jej o mojej orientacji- szepcze- Potem ci wszystko wytłumaczę.
Nie powiem, żeby podobała mi się ta sytuacja, ale mimowolnie się uspokajam. Odsuwam go delikatnie od siebie i patrzę w jego zielone oczy. Są pełne bólu i smutku. To dziwne, bo gdy przenoszę wzrok na Grayce, widzę zupełne przeciwieństwo. Mam w ogóle wrażenie, że jej oczy ciskają w nas błyskawicami. Jest wściekła i powstrzymuje się od tego, żeby opuścić w tej chwili mój dom. Grayce nigdy nie była osobą, która potrafiła ukrywać emocje. Chcę wiedzieć, o co chodzi, ale nie chcę tego usłyszeć teraz, w tej chwili, od ich obojga naraz. Wiem, jak to się skończy. Na pewno każde z nich ma inną wersję zdarzeń, a ja nie mam ochoty być świadkiem kłótni. .
-To ja was może zostawię. Wyjaśnicie sobie, skąd każde z was się tu wzięło- prycham i opuszczam salon.
Wchodzę do kuchni, gdzie siedzą rodzice moi i Harry'ego, oraz Sasha, którzy już na samym początku postanowili zostawić naszą trójkę samą. Tyle że ja też nie miałam tam nic do roboty. Podchodzę do blatu i nalewam sobie szklankę soku pomarańczowego.
-Co jest?- słyszę za plecami głos siostry. Wzruszam ramionami, nie odpowiadam. Idę usiąść przy blacie, ale zatrzymuje mnie dźwięk stłuczonego...czegoś. Odstawiam szklankę, wylewając sok i wpadam do salonu.
-Co tu się...- nie kończę, bo już wszystko wiem- Grayce?
Przyjaciółka nie patrzy mi w oczy, tylko z wściekłością wpatruje się w plecy Harry'ego, który kuca na ziemi i jedną ręką tamuje krwotok na swoich policzku, a drugą zbiera pozostałości po wazonie. Podchodzę do niej, omijając chłopaka.
-To ty zrobiłaś?- zmuszam ją do tego, żeby podniosła na mnie wzrok. Czy widzę ból, urazę, przerażenie, niewinność? Nic z tych rzeczy. Nienawiść i wrogość- to właśnie maluje się w jej oczach- Wyjdź.
Robi to, co jej powiedziałam, ignorując nas wszystkich. Powinnam czuć urazę, ale nie. Zamiast tego prawie, że podbiegam do Harry'ego i odciągam rękę od jego policzka.
-Rzuciła tym w ciebie?
Zauważam tylko delikatne skinięcie. Rana nie jest głęboka, ale brzydka.
-Sasha, zajmij się nim. Zaraz przyjdę, tylko to pozbieram.
Nie odwracam się do niej, ale Harry wstaje i po chwili słyszę już ich kroki na schodach.
Słyszę pukanie do drzwi. Mam dość, nie chcę z nikim rozmawiać. Odkąd wygoniłam Grayce, minęły cztery godziny. Państwo Styles poszli do domu, a ja nie wychodziłam z pokoju. Na zegarku wybija właśnie godzina szósta wieczorem. Zwlekam się z łóżka i narzucam na siebie długi, dzianinowy sweter. Nie mam konkretnego celu, więc schodzę do kuchni i po chwili namysłu robię sobie kanapkę z nutellą i malinową herbatę. Unikam rodziców i siostry, bo w dalszym ciągu nie mam ochoty na żadne rozmowy. Udaje mi się przemknąć nie zauważoną tam i z powrotem. W pokoju znów opadam na łóżko i włączam muzykę. Piosenka Michaela Buble'a zaczyna przyjemnie łaskotać moje uszy. Nie kończy się nawet pierwszy utwór, a mnie już zaczyna to nudzić. Muzykę zamieniam więc na telewizję, ale tam też nic mnie nie satysfakcjonuje. Podejmuję ostatnią próbę, a mianowicie włączam laptopa. Loguję się na twittera, jednak już po chwili żałuję. Nic tylko przesłany dalej tweet Grayce. "Czasem nawet najlepsza przyjaciółka potrafi Cię zaskoczyć". Wściekła, odpisuję jej: @GrayceThompson zdecydowanie się z Tobą zgadzam...
Oczywiście nie otrzymuję odpowiedzi po mimo tego, że moja przyjaciółka jest bardzo aktywna na portalu. Mam dość, co oznajmiam wszystkim osobom, które mnie obserwują przez jednego tweeta. Milion osób zaczyna się pytać, o co chodzi, pocieszać. Znajdują się też takie, wiedzące o mojej przyjaźni z Grayce, które mocno mnie krytykują, stojąc właśnie po jej stronie. Nie odpisuję wszystkim, nie mam ochoty. Moją uwagę przykuwa jednak tweet, od trochę znanego mi już osobnika płci męskiej.
"@Jass co jest?", odczytuję.
"@zaynmalik sprzeczka z przyjaciółką."
Mogłabym mu od razu wszystko opowiedzieć, ale chcę z nim dłużej popisać. Ciekawi mnie, jaki jest i chciałabym się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
"@Jass może przenieśmy się na prywatne?"
Od razu przystaję na tą propozycję. Po dwóch godzinach wiem o nim o wiele więcej. Zayn pochodzi z Bradford i ma siedemnaście lat. Jest maniakiem gier komputerowych, ale lubi też śpiewać.Ma trzy siostry; dwie starsze i jedną młodszą. Opowiadam mu też o sobie i oczywiście o mojej kłótni z Grayce. Jest zdecydowanie po mojej stronie, ale twierdzi, że koniecznie muszę z nią porozmawiać. Przy okazji orientuje się, że Harry to ten chłopak od rozmowy na wyciągu i cieszy się, że się przyjaźnimy. Po tej rozmowie chcę go poznać, ale wiem, że z moim szczęściem nie będzie mi to dane.
Przed 21:00 wyłączam laptopa i idę pod prysznic, zimna woda działa na mnie pobudzająco. Włosy traktuję ręcznikiem, po czym zaplatam je w luźny warkocz. Wskakuję w piżamę i jeszcze wcieram w twarz czekoladowy krem. W pokoju czeka na mnie niespodzianka.
-Harry?- prawie że krzyczę.
-Pięknie wyglądasz- puszcza oczko i parska śmiechem. Sięgam po poduszkę i rzucam nią prosto w jego twarz- Ej! Ja ci tu komplementy prawię, a ty co?
Wybucham śmiechem na widok jego oburzonego wyrazu twarzy. Nie chcę rozmawiać o tym, co się dziś wydarzyło. Jeszcze jeden dzień ferii, tego właśnie potrzebuję. Ze śmiechem więc padam na łóżko i sięgam po pilot od wieży. Jedno kliknięcie i znów Michael Buble dzwoni mi w uszach.
-Też go uwielbiasz?- uśmiecha się lokaty i ląduje na łóżku obok mnie.
-Ano.
Przymykam oczy i zaczynam śpiewać. Każdy tekst jego piosenek znam na pamięć. Po chwili z moim głosem zaczyna się mieszać głos mojego towarzysza. Mieszać? W zasadzie to zaczyna dominować, bo mój automatycznie słabnie. Harry śpiewa nieziemsko. Otwieram oczy i zwracam głowę ku niemu. On robi to samo. Sasha świetnie opatrzyła mu ranę na policzku. Widać ślad, ale nie wygląda to źle. Kilka dni i będzie jak nowy.
-Dlaczego ucichłaś? Śpiewaj, bez ciebie mój głos nie brzmi tak dobrze.
-Żartujesz?! Masz głos tysiąc razy lepszy od mojego.
-A w tej bajce były smoki- krzywi się i wpatruje we mnie.
-Że niby mam zacząć śpiewać?- pytam, a on przytakuje- Nie. Sam śpiewaj.
-Zaśpiewam sam...
-Ale?
-Ale tylko wtedy, jeśli zgłosisz się do X factora razem ze mną.
_________________
Hm, X factor? Pewnie domyślacie się co będzie dalej? I tak dużo postaram się zmienić :)
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam, ale miałam ciężkie dni ;c Teraz postaram się trochę szybciej, bo w końcu idą te wakacje, nie ? :) I mam wielką prośbę: proszę o komentarz od każdego, kto przeczyta rozdział. Jestem ciekawa, ile naprawdę was czyta tego bloga :) xx
I mam tu dla Was dwie reklamy. Pierwsza, to fanbook przeze mnie robiony :
http://www.twitlonger.com/show/ho6o2a
( twitcama nie będzie póki co )
a druga, to strona moja i Mariki :) http://www.facebook.com/TomlinsonowaDupaZawszeSpoko lajkujemy :3
Także tego, miłego czytania xx
piątek, 1 czerwca 2012
#8 "Cuz we belong together now"
Patrzę na moją bluzkę w kolorze pudrowego różu, którą wyciągam z walizki i zastanawiam się, jak to możliwe, że te dwa tygodnie minęły tak szybko. Dopiero pakowałam się do samochodu i modliłam o to, aby wrócić jak najszybciej. No i mam to, czego chciałam. Siedzę w domu na łóżku uwalonym brudnymi ciuchami, sama. Nie ma już obok mnie Harry'ego, Louisa, czy którejś z jego sióstr. Żadnych żartów, kompletna cisza. Słyszę własne bicie serca, własny oddech. Czy tak już będzie? Czy moja przyjaźń z Harrym była tylko kolejnym etapem w moim życiu, który już się zakończył? Nie pożegnał się ze mną. Kiedy tata zaparkował pod naszym domem, nie wysiadł z auta, tylko wbił wzrok w naszą posesję. Nie spojrzał mi w oczy, nie uśmiechnął się. Tylko pomachał od niechcenia, gdy pan James odpalił ponownie silnik. Ich czarne BMW zniknęło za rogiem.
Nie zadzwoniłam do Grayce, nie powiadomiłam jej o moim powrocie, od razu rzuciłam się na łóżko i, przygnębiona, zasnęłam. Dziś skoro świt zabrałam się za rozpakowywanie i wracanie do codziennego, monotonnego życia. Nie mogłam spać, dręczyły mnie koszmary. Grayce, która zrobiła się cholernie zazdrosna o Harry'ego i wytykała mi, że nie mam dla niej czasu. Harry, który zdecydował się wyjechać do Doncaster, zostawiając mnie samą, twierdząc, że nie możemy się przyjaźnić, bo tylko mu wszystko utrudniam. Drew, który powrócił do świata żywych, ale mnie nie pamiętał. Dla nikogo już nic nie znaczyłam, zostałam całkiem sama i wtedy obudziłam się z krzykiem. Spojrzałam na zegarek, wskazywał trzecią nad ranem. Instynktownie sięgnęłam po telefon, jakby mając nadzieję, że ujrzę tam jakąś nieodebraną wiadomość, czy połączenie. Nic. Opadłam na poduszkę i przeczesałam palcami włosy. Czy gdybym nie pozwoliła Harry'emu tak bardzo mnie poznać, byłoby inaczej? , myślałam. Spałabym teraz słodko, a rano po przebudzeniu złożyła Grayce wizytę i opowiedziała jej wszystko po kolei? Jaki to on jest głupi i jak cieszę się, że już wróciłam?
Teraz wiem, że nie. Nie byłoby inaczej, bo jego nie da się nie lubić. Nie pozostaje mi nic innego, jak przywyknąć do tego, co jest. Kończę pakować ubrania, brudne zanoszę do pralni, a czyste pakuję z powrotem do szafy. Biorę szybki prysznic, który pomaga mi się trochę zregenerować, ubieram ciemne rurki i szary, dzianinowy sweter, rozczesuję włosy i pozwalam im luźno opaść, na nogi wciągam białe skarpetki w szare kropki, a na koniec zakładam mój wisiorek, z którym rozstaję się tylko na noc. Dostałam go od Drew na moje trzynaste urodziny, przywiózł go dla mnie z Hiszpanii, którą odwiedził podczas wymiany międzynarodowej. Srebrny wisiorek kształtem przypominał pierścionek, niby nic szczególnego, ale dla mnie ma on wartość sentymentalną. Nie nakładam na siebie żadnych mazideł, no może nie wliczając czekoladowego kremu do twarzy. Stwierdzam, że niczego nie potrzebuję, skoro nie wybieram się na żadną imprezę. Schodzę po cichu na dół, czuję, jak mój żołądek domaga się o jedzenie. Nie dostaje go jednak tak szybko, jakby chciał, bo już na drugim schodku zatrzymuje mnie głos taty.
-Naprawdę, zachowywała się, jak nie ona. Była wesoła, pogodna, radosna, rozrywkowa- opowiada z nutą ironii w głosie.
-Niemożliwe. Nasza Jasmine?- pyta mama z powątpiewaniem.
-To dzięki Harry'emu- mówi tata- Ma na nią dobry wpływ.
-W takim razie powinni spędzać ze sobą dużo czasu.
Nie słyszę odpowiedzi, ale jestem prawie pewna, że tata przytakuje. Odczekuję chwilę i pokonuję odległość, która dzieli mnie od salonu.
-Dzień dobry rodzinko- silę się na uśmiech. Niech myślą, że przeszłam skuteczną metamorfozę. Zresztą, kto to wie, może rzeczywiście ją przeszłam.
-Dobrze spałaś?- pyta mama, nie kryjąc zadowolenia.
-Nieziemsko- kłamię w żywe oczy i nalewam sobie pomarańczowego soku do szklanki, po czym smaruję gofra konfiturą jagodową.
-Masz na dzisiaj jakieś plany?- zwraca się do mnie tata. Wiem, że liczy na odpowiedź, w której znajdzie się imię mojego nowego przyjaciela, ale niestety, muszę go zawieźć.
-Wypadałoby odwiedzić Grayce, w końcu dosyć długo się nie widziałyśmy.
Nie pada żadna odpowiedź ani komentarz z ich strony. Zauważam, że kogoś brakuje. Sasha.
-Śpi?- ruchem głowy wskazuję puste krzesło mojej siostry.
-Wyszła do Mike'a.
Moja siostra jakiś czas temu zaczęła się spotykać z najlepszym przyjacielem mojego brata. No i dobrze, lubię go. Jestem pewna, że Sasha będzie z nim szczęśliwa. Jest przystojny i inteligentny, wesoły i ambitny chyba niczego więcej nie trzeba.
Wstaję od stołu i zasuwam krzesło. Biorę swój talerz i szklankę i idę włożyć do zmywarki. Następnie kieruję się do holu i wkładam nogi w ciepłe botki. Narzucam na siebie beżowy płaszczyk i rzucam rodzicom krótkie "hej". Do Grayce nie mam daleko, mieszka na tej samej ulicy, zaledwie kilka domów dalej. Pokonuję drogę w trzy minuty i bez użycia dzwonka, otwieram drzwi. Zawsze mówiłam jej, że to niebezpieczne, zostawiać tak otwarte drzwi, ale ona uparcie uważa, że nic się nigdy nie stało, więc nic też się nie stanie.
-Dzień dobry!- krzyczę, po przekroczeniu progu.
-Jasmine!-pisk mojej przyjaciółki roznosi się po całym domu, a trzeba podkreślić, że nie jest on mały. Zbiega ze schodów i wskakuje na mnie. Trochę przypomina mi to przywitanie Harry'ego przez Lou. Szybko jednak staram się odpędzić od siebie to wspomnienie. Cieszę się, że ją widzę. Wreszcie jest obok mnie ktoś, komu mogę powiedzieć wszystko, bez wyjątku.
-Mogłabyś ze mnie zejść?- śmieję się.
-Och, tak, już- wydaje się zakłopotana- Chcesz gdzieś wyjść?
-Proponuję Nandos- odpowiadam natychmiast- Zjadłam tylko jednego gofra.
Grayce zjeżdża mnie wzrokiem.
-No widać! Coś mizernie wyglądasz. Ile schudłaś?
Dopiero teraz zauważam, że moje rurki, które przed wyjazdem były idealnie dopasowane do mojej figury, i za to je lubiłam, teraz dziwnie się marszczą na moich nogach, a pasek od mojego płaszcza jest ewidentnie mocniej zawiązany. Jak mogłam tego nie zauważyć przed wyjściem? Jakoś bym to zatuszowała, a tak naraziłam się tylko na uwagi ze strony Grayce. Zaraz mi zarzuci, że...
-Odchudzałaś się! Wiedziałam! Wykorzystałaś fakt, że nie było mnie tam z tobą! Ile razy mam ci powtarzać, że masz dobrą figurę?
No właśnie.
-Problem w tym...że ja się nie odchudzałam. Nie miałam apetytu i tyle.
-Tak, pewnie...- mruczy i nakłada na siebie kurtkę i buty. Aż mam ochotę odwołać wyjście do Nandos. Boję się jakie zamówienie za mnie złoży. Będzie mnie teraz tuczyć i tuczyć, aż nie odzyskam dawnej wagi. W milczeniu opuszczamy jej mieszkanie.
-Więc?- zaczyna rozmowę.
-Więc co?- udaję, że nie wiem, o co chodzi, ale przecież to jasne, że chce wiedzieć wszystko o chłopaku, który towarzyszył mi przez te dwa tygodnie. Wzdycham, kiedy Grayce patrzy na mnie z politowaniem- No bardzo fajnie, miły chłopak.
-Jass!- przyjaciółka trzepie mnie w ramię- Konkrety!
-Nie ma takich, jakich się spodziewasz- ucinam. Nie powiem jej, że się z nim całowałam, nie powiem jej, że mi się nawet podoba.
-Ale jakieś są.
Ponownie wzdycham, ale zaczynam się nakręcać.
-Zaprzyjaźniliśmy się. Na początku było ciężko, bo traktowałam go jak każdego, ale z czasem się polubiliśmy. Jest bardzo opiekuńczy, pomocny. Opowiedziałam mu o Drew, od razu zrozumiał, zachowuje się, jak starszy brat, no..
-Hej, Jass, przystopuj!
-Przed chwilą chciałaś, żebym ci wszystko opowiedziała- irytuję się.
-Ale ja nie ogarnę wszystkiego naraz- parska śmiechem- Powoli. Zaprzyjaźniliście się- ok. Dlaczego opowiedziałaś mu o Drew?
-To przez Nialla.
-Przez kogo?
Opowiadam jej wszystko po kolei. Od naszego utknięcia na wyciągu, przez poznanie Nialla, moją rozmowę z Harrym na tarasie, nie pomijam liściku blondyna i w końcu docieram do naszej wizyty u Tomlinsonów. Wyraźnie podoba jej się moja historia. Cieszy się z tego, że znalazłam sobie przyjaciela, ale bardziej ciekawi ją Niall.
-Nie masz z nim żadnego kontaktu?
Kręcę głową. Nie mam i pewnie już nigdy się nie spotkamy, bo co z tego, że napisał mi taki list? Oznacza on coś? Nie, to wyraża tylko jego chęci, co do kolejnego spotkania, ale nie mamy nawet jak się umówić. Zresztą on mieszka w Irlandii.
-Ależ ty głupia- mruczy Grayce pod nosem. Nie odpowiadam, bo wiem, że ma rację, ale czy to moja wina, że wtedy nie myślałam logicznie? Wydawało mi się, że nie znamy się dobrze i nie będzie mi go brakować, ale myliłam się, jak zawsze. Wchodzimy do Nandos i siadamy przy naszym ulubionym stoliku. Zamawiam sobie tylko kawałek kurczaka i patrzę, jak Grayce wymawia nazwy miliona dań na sekundę. Łapię się za głowę, bo wiem, że nie zamawia tego tylko dla siebie. Jemy w ciszy. Zastanawiam się, czy gdybym szybciej otworzyła się przed Harrym, nie zachowałabym się tak wobec Nialla? Kto wie, teraz już za późno.
Właśnie otwieram usta, by zacząć jakiś temat, kiedy rozlegają się pierwsze nuty "All u need is love". Wyciągam telefon z kieszeni i omal nie padam trupem, gdy odczytuję imię osoby dzwoniącej.
-Tak?- staram się pozbyć guli w gardle. Odchrząkuję.
-Cześć!- słyszę wesoły głos- Rozpakowana?
-Mhm- mruczę- Zaczynam przyzwyczajać się do monotonnego życia.
-O, to bardzo niedobrze!- Niemal widzę, jak grozi mi w tej chwili palcem- Naprawdę bardzo niedobrze.
-A to dlaczego?
-Bo właśnie się do ciebie wybieram!- wykrzykuje i rozłącza się. Sprawdzam jeszcze raz listę połączeń, chcąc się upewnić, czy ta rozmowa nie była przypadkiem jakimś moim urojeniem, ale nie. Chowam iPhone'a do kieszeni.
-No to ładnie- wzdycham.
-Co jest?- pyta Grayce z pełną buzią.
-Harry zaraz u mnie będzie, musimy wracać.
Boję się tego spotkania, sama nie wiem, dlaczego. Przecież spędziłam z nim ponad dwa tygodnie i było naprawdę świetnie. Poza tym jesteśmy przyjaciółmi. Mimo wszystko- boję się.
Kiedy jesteśmy już pod domem, zauważam samochód pana James'a. Musieli niedawno przyjechać. Staram się przywołać na twarz uśmiech. Zerkam na Grayce, która dla odmiany nie musi tego udawać. Cieszy się, że pozna mojego przyjaciela. Drzwi otwiera nam Sasha.
-Jej, miałaś rację, jest cudowny- szczerzy się moja siostra na dzień dobry, co pomaga mi pozytywnie nastawić się do tego spotkania. Ściągamy buty, płaszcze i wchodzimy do salonu. Harry siedzi na kanapie i żartuje z moją mamą. Wygląda jak zawsze; szeroki bielutki uśmiech, niesfornie opadające mu na czoło, kręcone włosy. Ma na sobie granatową marynarkę i czarne rurki. To wystarcza. Już chcę się rzucić na niego z okrzykiem radości, kiedy zatrzymuje mnie głos przyjaciółki, wpatrzonej w lokatego.
-Co ty tu robisz?- syczy.
___________
No i jak ? Trochę namieszałam, co? :) Ale pewnie byłoby nudno, gdybym czegoś nie zrobiła. Staram się, żeby w każdym rozdziale było coś ciekawego. Daję radę ? :)
Dziękuję Wam za ponad 4000 wejść, za komentarze i za to, że jesteście ze mną.
Love yaa xx
Nie zadzwoniłam do Grayce, nie powiadomiłam jej o moim powrocie, od razu rzuciłam się na łóżko i, przygnębiona, zasnęłam. Dziś skoro świt zabrałam się za rozpakowywanie i wracanie do codziennego, monotonnego życia. Nie mogłam spać, dręczyły mnie koszmary. Grayce, która zrobiła się cholernie zazdrosna o Harry'ego i wytykała mi, że nie mam dla niej czasu. Harry, który zdecydował się wyjechać do Doncaster, zostawiając mnie samą, twierdząc, że nie możemy się przyjaźnić, bo tylko mu wszystko utrudniam. Drew, który powrócił do świata żywych, ale mnie nie pamiętał. Dla nikogo już nic nie znaczyłam, zostałam całkiem sama i wtedy obudziłam się z krzykiem. Spojrzałam na zegarek, wskazywał trzecią nad ranem. Instynktownie sięgnęłam po telefon, jakby mając nadzieję, że ujrzę tam jakąś nieodebraną wiadomość, czy połączenie. Nic. Opadłam na poduszkę i przeczesałam palcami włosy. Czy gdybym nie pozwoliła Harry'emu tak bardzo mnie poznać, byłoby inaczej? , myślałam. Spałabym teraz słodko, a rano po przebudzeniu złożyła Grayce wizytę i opowiedziała jej wszystko po kolei? Jaki to on jest głupi i jak cieszę się, że już wróciłam?
Teraz wiem, że nie. Nie byłoby inaczej, bo jego nie da się nie lubić. Nie pozostaje mi nic innego, jak przywyknąć do tego, co jest. Kończę pakować ubrania, brudne zanoszę do pralni, a czyste pakuję z powrotem do szafy. Biorę szybki prysznic, który pomaga mi się trochę zregenerować, ubieram ciemne rurki i szary, dzianinowy sweter, rozczesuję włosy i pozwalam im luźno opaść, na nogi wciągam białe skarpetki w szare kropki, a na koniec zakładam mój wisiorek, z którym rozstaję się tylko na noc. Dostałam go od Drew na moje trzynaste urodziny, przywiózł go dla mnie z Hiszpanii, którą odwiedził podczas wymiany międzynarodowej. Srebrny wisiorek kształtem przypominał pierścionek, niby nic szczególnego, ale dla mnie ma on wartość sentymentalną. Nie nakładam na siebie żadnych mazideł, no może nie wliczając czekoladowego kremu do twarzy. Stwierdzam, że niczego nie potrzebuję, skoro nie wybieram się na żadną imprezę. Schodzę po cichu na dół, czuję, jak mój żołądek domaga się o jedzenie. Nie dostaje go jednak tak szybko, jakby chciał, bo już na drugim schodku zatrzymuje mnie głos taty.
-Naprawdę, zachowywała się, jak nie ona. Była wesoła, pogodna, radosna, rozrywkowa- opowiada z nutą ironii w głosie.
-Niemożliwe. Nasza Jasmine?- pyta mama z powątpiewaniem.
-To dzięki Harry'emu- mówi tata- Ma na nią dobry wpływ.
-W takim razie powinni spędzać ze sobą dużo czasu.
Nie słyszę odpowiedzi, ale jestem prawie pewna, że tata przytakuje. Odczekuję chwilę i pokonuję odległość, która dzieli mnie od salonu.
-Dzień dobry rodzinko- silę się na uśmiech. Niech myślą, że przeszłam skuteczną metamorfozę. Zresztą, kto to wie, może rzeczywiście ją przeszłam.
-Dobrze spałaś?- pyta mama, nie kryjąc zadowolenia.
-Nieziemsko- kłamię w żywe oczy i nalewam sobie pomarańczowego soku do szklanki, po czym smaruję gofra konfiturą jagodową.
-Masz na dzisiaj jakieś plany?- zwraca się do mnie tata. Wiem, że liczy na odpowiedź, w której znajdzie się imię mojego nowego przyjaciela, ale niestety, muszę go zawieźć.
-Wypadałoby odwiedzić Grayce, w końcu dosyć długo się nie widziałyśmy.
Nie pada żadna odpowiedź ani komentarz z ich strony. Zauważam, że kogoś brakuje. Sasha.
-Śpi?- ruchem głowy wskazuję puste krzesło mojej siostry.
-Wyszła do Mike'a.
Moja siostra jakiś czas temu zaczęła się spotykać z najlepszym przyjacielem mojego brata. No i dobrze, lubię go. Jestem pewna, że Sasha będzie z nim szczęśliwa. Jest przystojny i inteligentny, wesoły i ambitny chyba niczego więcej nie trzeba.
Wstaję od stołu i zasuwam krzesło. Biorę swój talerz i szklankę i idę włożyć do zmywarki. Następnie kieruję się do holu i wkładam nogi w ciepłe botki. Narzucam na siebie beżowy płaszczyk i rzucam rodzicom krótkie "hej". Do Grayce nie mam daleko, mieszka na tej samej ulicy, zaledwie kilka domów dalej. Pokonuję drogę w trzy minuty i bez użycia dzwonka, otwieram drzwi. Zawsze mówiłam jej, że to niebezpieczne, zostawiać tak otwarte drzwi, ale ona uparcie uważa, że nic się nigdy nie stało, więc nic też się nie stanie.
-Dzień dobry!- krzyczę, po przekroczeniu progu.
-Jasmine!-pisk mojej przyjaciółki roznosi się po całym domu, a trzeba podkreślić, że nie jest on mały. Zbiega ze schodów i wskakuje na mnie. Trochę przypomina mi to przywitanie Harry'ego przez Lou. Szybko jednak staram się odpędzić od siebie to wspomnienie. Cieszę się, że ją widzę. Wreszcie jest obok mnie ktoś, komu mogę powiedzieć wszystko, bez wyjątku.
-Mogłabyś ze mnie zejść?- śmieję się.
-Och, tak, już- wydaje się zakłopotana- Chcesz gdzieś wyjść?
-Proponuję Nandos- odpowiadam natychmiast- Zjadłam tylko jednego gofra.
Grayce zjeżdża mnie wzrokiem.
-No widać! Coś mizernie wyglądasz. Ile schudłaś?
Dopiero teraz zauważam, że moje rurki, które przed wyjazdem były idealnie dopasowane do mojej figury, i za to je lubiłam, teraz dziwnie się marszczą na moich nogach, a pasek od mojego płaszcza jest ewidentnie mocniej zawiązany. Jak mogłam tego nie zauważyć przed wyjściem? Jakoś bym to zatuszowała, a tak naraziłam się tylko na uwagi ze strony Grayce. Zaraz mi zarzuci, że...
-Odchudzałaś się! Wiedziałam! Wykorzystałaś fakt, że nie było mnie tam z tobą! Ile razy mam ci powtarzać, że masz dobrą figurę?
No właśnie.
-Problem w tym...że ja się nie odchudzałam. Nie miałam apetytu i tyle.
-Tak, pewnie...- mruczy i nakłada na siebie kurtkę i buty. Aż mam ochotę odwołać wyjście do Nandos. Boję się jakie zamówienie za mnie złoży. Będzie mnie teraz tuczyć i tuczyć, aż nie odzyskam dawnej wagi. W milczeniu opuszczamy jej mieszkanie.
-Więc?- zaczyna rozmowę.
-Więc co?- udaję, że nie wiem, o co chodzi, ale przecież to jasne, że chce wiedzieć wszystko o chłopaku, który towarzyszył mi przez te dwa tygodnie. Wzdycham, kiedy Grayce patrzy na mnie z politowaniem- No bardzo fajnie, miły chłopak.
-Jass!- przyjaciółka trzepie mnie w ramię- Konkrety!
-Nie ma takich, jakich się spodziewasz- ucinam. Nie powiem jej, że się z nim całowałam, nie powiem jej, że mi się nawet podoba.
-Ale jakieś są.
Ponownie wzdycham, ale zaczynam się nakręcać.
-Zaprzyjaźniliśmy się. Na początku było ciężko, bo traktowałam go jak każdego, ale z czasem się polubiliśmy. Jest bardzo opiekuńczy, pomocny. Opowiedziałam mu o Drew, od razu zrozumiał, zachowuje się, jak starszy brat, no..
-Hej, Jass, przystopuj!
-Przed chwilą chciałaś, żebym ci wszystko opowiedziała- irytuję się.
-Ale ja nie ogarnę wszystkiego naraz- parska śmiechem- Powoli. Zaprzyjaźniliście się- ok. Dlaczego opowiedziałaś mu o Drew?
-To przez Nialla.
-Przez kogo?
Opowiadam jej wszystko po kolei. Od naszego utknięcia na wyciągu, przez poznanie Nialla, moją rozmowę z Harrym na tarasie, nie pomijam liściku blondyna i w końcu docieram do naszej wizyty u Tomlinsonów. Wyraźnie podoba jej się moja historia. Cieszy się z tego, że znalazłam sobie przyjaciela, ale bardziej ciekawi ją Niall.
-Nie masz z nim żadnego kontaktu?
Kręcę głową. Nie mam i pewnie już nigdy się nie spotkamy, bo co z tego, że napisał mi taki list? Oznacza on coś? Nie, to wyraża tylko jego chęci, co do kolejnego spotkania, ale nie mamy nawet jak się umówić. Zresztą on mieszka w Irlandii.
-Ależ ty głupia- mruczy Grayce pod nosem. Nie odpowiadam, bo wiem, że ma rację, ale czy to moja wina, że wtedy nie myślałam logicznie? Wydawało mi się, że nie znamy się dobrze i nie będzie mi go brakować, ale myliłam się, jak zawsze. Wchodzimy do Nandos i siadamy przy naszym ulubionym stoliku. Zamawiam sobie tylko kawałek kurczaka i patrzę, jak Grayce wymawia nazwy miliona dań na sekundę. Łapię się za głowę, bo wiem, że nie zamawia tego tylko dla siebie. Jemy w ciszy. Zastanawiam się, czy gdybym szybciej otworzyła się przed Harrym, nie zachowałabym się tak wobec Nialla? Kto wie, teraz już za późno.
Właśnie otwieram usta, by zacząć jakiś temat, kiedy rozlegają się pierwsze nuty "All u need is love". Wyciągam telefon z kieszeni i omal nie padam trupem, gdy odczytuję imię osoby dzwoniącej.
-Tak?- staram się pozbyć guli w gardle. Odchrząkuję.
-Cześć!- słyszę wesoły głos- Rozpakowana?
-Mhm- mruczę- Zaczynam przyzwyczajać się do monotonnego życia.
-O, to bardzo niedobrze!- Niemal widzę, jak grozi mi w tej chwili palcem- Naprawdę bardzo niedobrze.
-A to dlaczego?
-Bo właśnie się do ciebie wybieram!- wykrzykuje i rozłącza się. Sprawdzam jeszcze raz listę połączeń, chcąc się upewnić, czy ta rozmowa nie była przypadkiem jakimś moim urojeniem, ale nie. Chowam iPhone'a do kieszeni.
-No to ładnie- wzdycham.
-Co jest?- pyta Grayce z pełną buzią.
-Harry zaraz u mnie będzie, musimy wracać.
Boję się tego spotkania, sama nie wiem, dlaczego. Przecież spędziłam z nim ponad dwa tygodnie i było naprawdę świetnie. Poza tym jesteśmy przyjaciółmi. Mimo wszystko- boję się.
Kiedy jesteśmy już pod domem, zauważam samochód pana James'a. Musieli niedawno przyjechać. Staram się przywołać na twarz uśmiech. Zerkam na Grayce, która dla odmiany nie musi tego udawać. Cieszy się, że pozna mojego przyjaciela. Drzwi otwiera nam Sasha.
-Jej, miałaś rację, jest cudowny- szczerzy się moja siostra na dzień dobry, co pomaga mi pozytywnie nastawić się do tego spotkania. Ściągamy buty, płaszcze i wchodzimy do salonu. Harry siedzi na kanapie i żartuje z moją mamą. Wygląda jak zawsze; szeroki bielutki uśmiech, niesfornie opadające mu na czoło, kręcone włosy. Ma na sobie granatową marynarkę i czarne rurki. To wystarcza. Już chcę się rzucić na niego z okrzykiem radości, kiedy zatrzymuje mnie głos przyjaciółki, wpatrzonej w lokatego.
-Co ty tu robisz?- syczy.
___________
No i jak ? Trochę namieszałam, co? :) Ale pewnie byłoby nudno, gdybym czegoś nie zrobiła. Staram się, żeby w każdym rozdziale było coś ciekawego. Daję radę ? :)
Dziękuję Wam za ponad 4000 wejść, za komentarze i za to, że jesteście ze mną.
Love yaa xx
sobota, 19 maja 2012
#7 "Everything about u"
Tomlinsonowie to najcudowniejsza, najukochańsza i najbardziej przeurocza rodzina, jaką kiedykolwiek spotkałam. Każdy dla każdego jest życzliwy, a jeżeli ktoś się z kimś kłóci jest to spór, który nie trwa dłużej, niż kilka minut. Może głupio to zabrzmi, ale niekiedy powoduje to nieznośny ból, który rozprzestrzenia się wewnątrz mnie. Przypominam sobie o Drew. Z nim też rzadko kiedy się kłóciłam. Przeważnie były to kłótnie polegające na bitwie na poduszki lub nie chęci pożyczania sobie ciuchów. Ja zawsze zabierałam mu jego bluzy, które zakrywały mi tyłek, a on podkradał moje bandany i paski. Nie mogę pozwolić na rozmyślanie teraz o nim, nie mogę się rozkleić.
Wracając do tej cudownej rodzinki, zaczynam żałować, że zostajemy tu tak krótko. Choć i tak nasz pobyt się przedłużył, za namową moją i Hazzy, do czterech dni. Nie, nie spieszyło nam się do szkoły. Poza tym wiele moich znajomych i tak robi sobie te wakacje zimowe odrobinę dłuższe, niż się powinno, więc nie będę mieć za wiele materiału do nadrobienia.
Unoszę lekko głowę z nad talerza pełnego pysznej zupy i słabo uśmiecham się do ośmiu osób, które siedzą przy tym samym stole, co ja, zastanawiając się, dlaczego ja nie mam tak zgranej rodziny. Odpowiedź jednak przychodzi szybko- z powodu braku jednej osoby. Osoby, która zawsze mimo wszystko potrafiła nas wszystkich pchnąć ku sobie. To Drew łagodził wszystkie kłótnie, organizował wspólne wyjścia. Był prawdziwym aniołem. Ale przecież tu też kogoś brakuje. Taty Louisa. W ciągu tych dwóch dni znajomości Louie zdążył mi opowiedzieć o rozwodzie swoich rodziców. Chłopak ma wielki żal do swojego ojca i stara się każdą wolną chwilę spędzić z mamą, dodając jej otuchy. Jay, dzięki swoim wspaniałym dzieciom, radzi sobie wyśmienicie i bardzo szybko udało jej się zapomnieć o mężu. Dzieci też nie utrzymują kontaktu ze swoim tatą, ale jak powiedział mi Lou oraz mała Phoebe, jedna z jego młodszych sióstr bliźniaczek, nie brakuje im go. Zaskoczyła mnie dojrzałość tej uroczej sześciolatki, jak i Daisy, jej siostry bliźniaczki. Po mimo ich młodocianego wieku, rozmawiało się z nimi lepiej, niż z niejednym z moich znajomych, którzy zdecydowanie powinni zatrzymać się w przedszkolu i już tam pozostać. Imponowała mi ta rodzina, zdecydowanie. Pozostałe dwie siostry Lou- jedenastoletnia Lottie była równie urocza, jak jej młodsze siostry. A najstarsza, trzynastoletnia Fizzy, została moją przyjaciółką, przeniosłam się do jej pokoju i rozmawiałyśmy całymi nocami. Kiedy budziłyśmy się rano, w okół nas walało się pełno papierków po niezdrowej żywności pochłoniętej nocą, pudełko po pizzy i oczywiście kubki po gorącej czekoladzie. Odkąd przekroczyłam próg tego domu, ciągle zadaję sobie pytanie: "Dlaczego nie mogłam ich poznać wcześniej?" Kolejna prosta odpowiedź:" Pech lubi mi towarzyszyć."
Tego wieczora zebrało mi się na szczerą rozmowę. To przez te wszystkie wspomnienia, po spędzeniu kolejnego dnia z tą rodziną. Ale jako że Fizzy wybrała się do kina ze swoimi przyjaciółmi, wybrałam Harry'ego. Po godzinie 23:00 wyszłam z pokoju i na palcach skierowałam się do pokoju przyjaciela. Zapukałam tylko dla pozoru i otworzyłam drzwi.
-Harry?- szepnęłam. Wiedziałam, że jeszcze nie śpi, ale jednak wolałam nie zachowywać się głośno. Zamknęłam za sobą drzwi, co było błędem, bo nie potrafiłam znaleźć włącznika światła. Zrobienie kolejnego kroku również było błędem, bo moja noga natknęła się na...w sumie to nie wiem na co. W każdym razie runęłam jak długa.
-Cholera jasna! Harry wstawaj!- syknęłam. Harry jednak nie wstał ani się nie odezwał. Z prostej przyczyny- nie było go w tym pokoju. Wściekła, po omacku, po drodze obijając się jeszcze o szafkę, wydostałam się na oświetlony korytarz. Było prawdopodobieństwo, że siedzi na dole i ogląda jakiś głupawy teleturniej, jak to miał w zwyczaju, ale najpierw, po drodze znajdował się pokój Lou, więc postanowiłam tam zajrzeć. Tym razem zapukałam i czekałam, aż usłyszę pozwolenie na wejście do środka. Nie usłyszałam, więc powoli otworzyłam drzwi. Światło było zapalone, otworzyłam drzwi do końca.
-Louuuuis!- zawołałam, wchodząc do pokoju z głową wbitą w podłogę, aby tym razem się o nic nie potknąć. Straszny z niego bałaganiarz, więc nawet przy zapalonym świetle mogłam czegoś nie zauważyć- Louiee!- rozejrzałam się po pokoju- L...louie? HARRY?!
W tym momencie przeżyłam taki szok, jakiego jeszcze nie przeżyłam nigdy, ale to przenigdy w życiu.
-C..co wy robicie?- wydukałam. Chyba nie tylko ja przeżyłam szok, bo tych dwóch młotków wpatrywało się we mnie tak, jakbym miała na sobie tonę jakiejś okropnej mazi, a na mojej głowie zamiast włosów, wiły się paskudne węże. Ich miny były tak przekonujące, że dla pewności sprawdziłam stan mojej cery i tego, co wyrasta mi z głowy. Na całe szczęście, nie doznałam KOLEJNEGO szoku. Spojrzałam więc na nich pytająco.
-Myślę, że dobrze wiesz- mruknął tylko Harry.
-Ale..to nie żadna gra? Nie chowają się tu gdzieś w szafie, czy pod łóżkiem inni uczestniczy?- wypaliłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Nie pomyślałam, że mogę ich urazić.
-Jeśli tak masz na to reagować...- zaczął Tommo.
-Nie! Przepraszam- uśmiechnęłam się zawstydzona- W zasadzie to cieszę się, że znam, a w sumie przyjaźnię się, z kimś innej orientacji. Nigdy nikogo takiego nie poznałam.
Podeszłam i usiadłam obok nich na łóżku. Tak, owszem, widok ich całujących się był dla mnie poważnym ciosem, ale na całe szczęście żadnego z nich nie darzyłam jakimś głębszym uczuciem, więc tutaj wystarczyła chwila, aby do tego przywyknąć. Gej najlepszy przyjaciel kobiety, prawda? A ja znam aż dwóch, więc chyba mogę powiedzieć, że mam szczęście.
-Naprawdę?- odezwał się Harry.
Przytaknęłam.
-Tak i jestem zadowolona, że się o tym dowiedziałam- dodałam- Czy wy...ukrywacie się z tym? Przed waszą rodziną?
Harry energicznie pokręcił głową.
-Nie, ufamy im bezgranicznie, a oni nas wspierają. Prawdę mówiąc, to ze względu na ciebie nie okazywaliśmy sobie tych uczuć.
Zrobiło mi się trochę przykro, ale szybko to zrozumiałam. Przecież moja reakcja mogła być różna, szczególnie, że na początku nie pokazałam się Harry'emu z najlepszej strony. Całe szczęście, znał mnie już dostatecznie dobrze, a ja w pełni potrafiłam zaakceptować tą jego odmienność, która z resztą całkiem przypadła mi do gustu.
-W porządku- pozwoliłam sobie na chwilę namysłu- A znajomi? Nie jesteście wyśmiewani?
-Pewnie, że jesteśmy- Harry spuścił smutno głowę- Ale ja jestem z Londynu, a Louis z Doncaster, więc jest chociaż jeden plus- w szkołach nikt o tym nie wie.
Milczałam. To musiało być dla nich uciążliwe. Mieć swoją drugą połówkę tyle kilometrów od swojego serca. Na pewno było im ciężko, ale najwidoczniej dawali sobie radę. Jeśli mieli wsparcie rodziny i przyjaciół, było im niewątpliwie łatwiej. Prawdę mówiąc nigdy nie miałam do czynienia z takim uczuciem. Jakoś chłopcy nie oglądali się za mną ani ja za nimi. To Drew wprowadził mnie w swoje życie pełne zabawy, adrenaliny. Tylko dlatego miałam jakąś tam garstkę znajomych i radziłam sobie w życiu. Jeśli chodzi o przyjaciół- Grayce. No i Harry, ale to jest oczywiście inna historia. Grayce to moja przyjaciółka, która towarzyszy mi od urodzenia. Nasi rodzice dość dobrze się znają i nie mają nic przeciwko naszej przyjaźni. Tak nam się przynajmniej zdaje. Grayce była przy mnie w tych najtrudniejszych momentach i nie opuszczała mnie na krok. Broniła mnie przed szyderstwem ze strony ludzi w szkole, a także przed nauczycielami, którzy non stop czepiali się mnie za nieodrobione zadanie, nieprzygotowanie do lekcji. Logiczne, w końcu tylko ona znała powód mojego zachowania, a ja nie chciałam się tym dzielić z nikim innym.
Spróbowałam porównać sytuację Harry'ego i Louisa do mnie i do Grayce. Nie, żebym była lesbijką. Nic z tych rzeczy! Oczywiście, jak już wspomniałam, nic nie miałam do ludzi innej orientacji, jednak ja wolałam chłopców. Wiedziałam to, ponieważ w przedszkolu nadarzyło mi się mieć paru adoratorów, tylko w przedszkolu. Kiedy mój wiek był odpowiedni, aby rozpocząć naukę w szkole, wszystko automatycznie prysnęło. Zero zainteresowania płcią przeciwną, z wzajemnością. Tak czy inaczej wracając do tego porównania. Gdyby Grayce mieszkała tyle kilometrów ode mnie, że nie mogłabym się z nią codziennie spotykać, oszalałabym. Nasz wspólny dzień zaczynał się na wspólnej drodze do szkoły, a kończył stałą rozmową telefoniczną chwilę przed północą. Nie potrafiłybyśmy bez siebie żyć, byłam tego pewna. Co prawda nie należałam do jakiś rozrywkowych osób (przynajmniej przed wyjazdem, bo chłopcy zmienili mnie o sto osiemdziesiąt stopni), więc do naszych relacji nie pasowały sentencje tego typu, że "prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto potrafi totalnie zryć ci psychikę", nie. Nie latałyśmy po mieście roześmiane do rozpuku, pytające przechodni:" Przepraszam, wie pani może, gdzie jest Nemo?", to nie leżało w naszej naturze. Kto wie, może leżało to w naturze mojej i Harry'ego? Jednego byłam pewna, po powrocie do domu moje życie będzie zupełnie inne i mam nadzieję, że Grayce to zaakceptuje.
_______________
ooo, 7 rozdział właśnie skończyłaś/eś czytać. podobał się? zostaw komentarz. :) muszę nieskromnie przyznać, że najbardziej jestem zadowolona właśnie z tego rozdziału. Trochę serca w niego włożyłam, nie łatwo jest mi pisać o przyjacielskich relacjach, ale dałam radę. No i.... LARRY! Nie mogłam ich tu nie umieścić, mam nadzieję, że przypadło Wam to do gustu ? :)
Rozdział dla Kasi :) @KatieeStylinson . Żabo, nie wiem, czy naskrobię w najbliższym czasie jakiegoś imagine'a lub one shot'a, więc ten rozdział jest, jak wspomniałam, dla Ciebie :) x
Wracając do tej cudownej rodzinki, zaczynam żałować, że zostajemy tu tak krótko. Choć i tak nasz pobyt się przedłużył, za namową moją i Hazzy, do czterech dni. Nie, nie spieszyło nam się do szkoły. Poza tym wiele moich znajomych i tak robi sobie te wakacje zimowe odrobinę dłuższe, niż się powinno, więc nie będę mieć za wiele materiału do nadrobienia.
Unoszę lekko głowę z nad talerza pełnego pysznej zupy i słabo uśmiecham się do ośmiu osób, które siedzą przy tym samym stole, co ja, zastanawiając się, dlaczego ja nie mam tak zgranej rodziny. Odpowiedź jednak przychodzi szybko- z powodu braku jednej osoby. Osoby, która zawsze mimo wszystko potrafiła nas wszystkich pchnąć ku sobie. To Drew łagodził wszystkie kłótnie, organizował wspólne wyjścia. Był prawdziwym aniołem. Ale przecież tu też kogoś brakuje. Taty Louisa. W ciągu tych dwóch dni znajomości Louie zdążył mi opowiedzieć o rozwodzie swoich rodziców. Chłopak ma wielki żal do swojego ojca i stara się każdą wolną chwilę spędzić z mamą, dodając jej otuchy. Jay, dzięki swoim wspaniałym dzieciom, radzi sobie wyśmienicie i bardzo szybko udało jej się zapomnieć o mężu. Dzieci też nie utrzymują kontaktu ze swoim tatą, ale jak powiedział mi Lou oraz mała Phoebe, jedna z jego młodszych sióstr bliźniaczek, nie brakuje im go. Zaskoczyła mnie dojrzałość tej uroczej sześciolatki, jak i Daisy, jej siostry bliźniaczki. Po mimo ich młodocianego wieku, rozmawiało się z nimi lepiej, niż z niejednym z moich znajomych, którzy zdecydowanie powinni zatrzymać się w przedszkolu i już tam pozostać. Imponowała mi ta rodzina, zdecydowanie. Pozostałe dwie siostry Lou- jedenastoletnia Lottie była równie urocza, jak jej młodsze siostry. A najstarsza, trzynastoletnia Fizzy, została moją przyjaciółką, przeniosłam się do jej pokoju i rozmawiałyśmy całymi nocami. Kiedy budziłyśmy się rano, w okół nas walało się pełno papierków po niezdrowej żywności pochłoniętej nocą, pudełko po pizzy i oczywiście kubki po gorącej czekoladzie. Odkąd przekroczyłam próg tego domu, ciągle zadaję sobie pytanie: "Dlaczego nie mogłam ich poznać wcześniej?" Kolejna prosta odpowiedź:" Pech lubi mi towarzyszyć."
Tego wieczora zebrało mi się na szczerą rozmowę. To przez te wszystkie wspomnienia, po spędzeniu kolejnego dnia z tą rodziną. Ale jako że Fizzy wybrała się do kina ze swoimi przyjaciółmi, wybrałam Harry'ego. Po godzinie 23:00 wyszłam z pokoju i na palcach skierowałam się do pokoju przyjaciela. Zapukałam tylko dla pozoru i otworzyłam drzwi.
-Harry?- szepnęłam. Wiedziałam, że jeszcze nie śpi, ale jednak wolałam nie zachowywać się głośno. Zamknęłam za sobą drzwi, co było błędem, bo nie potrafiłam znaleźć włącznika światła. Zrobienie kolejnego kroku również było błędem, bo moja noga natknęła się na...w sumie to nie wiem na co. W każdym razie runęłam jak długa.
-Cholera jasna! Harry wstawaj!- syknęłam. Harry jednak nie wstał ani się nie odezwał. Z prostej przyczyny- nie było go w tym pokoju. Wściekła, po omacku, po drodze obijając się jeszcze o szafkę, wydostałam się na oświetlony korytarz. Było prawdopodobieństwo, że siedzi na dole i ogląda jakiś głupawy teleturniej, jak to miał w zwyczaju, ale najpierw, po drodze znajdował się pokój Lou, więc postanowiłam tam zajrzeć. Tym razem zapukałam i czekałam, aż usłyszę pozwolenie na wejście do środka. Nie usłyszałam, więc powoli otworzyłam drzwi. Światło było zapalone, otworzyłam drzwi do końca.
-Louuuuis!- zawołałam, wchodząc do pokoju z głową wbitą w podłogę, aby tym razem się o nic nie potknąć. Straszny z niego bałaganiarz, więc nawet przy zapalonym świetle mogłam czegoś nie zauważyć- Louiee!- rozejrzałam się po pokoju- L...louie? HARRY?!
W tym momencie przeżyłam taki szok, jakiego jeszcze nie przeżyłam nigdy, ale to przenigdy w życiu.
-C..co wy robicie?- wydukałam. Chyba nie tylko ja przeżyłam szok, bo tych dwóch młotków wpatrywało się we mnie tak, jakbym miała na sobie tonę jakiejś okropnej mazi, a na mojej głowie zamiast włosów, wiły się paskudne węże. Ich miny były tak przekonujące, że dla pewności sprawdziłam stan mojej cery i tego, co wyrasta mi z głowy. Na całe szczęście, nie doznałam KOLEJNEGO szoku. Spojrzałam więc na nich pytająco.
-Myślę, że dobrze wiesz- mruknął tylko Harry.
-Ale..to nie żadna gra? Nie chowają się tu gdzieś w szafie, czy pod łóżkiem inni uczestniczy?- wypaliłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Nie pomyślałam, że mogę ich urazić.
-Jeśli tak masz na to reagować...- zaczął Tommo.
-Nie! Przepraszam- uśmiechnęłam się zawstydzona- W zasadzie to cieszę się, że znam, a w sumie przyjaźnię się, z kimś innej orientacji. Nigdy nikogo takiego nie poznałam.
Podeszłam i usiadłam obok nich na łóżku. Tak, owszem, widok ich całujących się był dla mnie poważnym ciosem, ale na całe szczęście żadnego z nich nie darzyłam jakimś głębszym uczuciem, więc tutaj wystarczyła chwila, aby do tego przywyknąć. Gej najlepszy przyjaciel kobiety, prawda? A ja znam aż dwóch, więc chyba mogę powiedzieć, że mam szczęście.
-Naprawdę?- odezwał się Harry.
Przytaknęłam.
-Tak i jestem zadowolona, że się o tym dowiedziałam- dodałam- Czy wy...ukrywacie się z tym? Przed waszą rodziną?
Harry energicznie pokręcił głową.
-Nie, ufamy im bezgranicznie, a oni nas wspierają. Prawdę mówiąc, to ze względu na ciebie nie okazywaliśmy sobie tych uczuć.
Zrobiło mi się trochę przykro, ale szybko to zrozumiałam. Przecież moja reakcja mogła być różna, szczególnie, że na początku nie pokazałam się Harry'emu z najlepszej strony. Całe szczęście, znał mnie już dostatecznie dobrze, a ja w pełni potrafiłam zaakceptować tą jego odmienność, która z resztą całkiem przypadła mi do gustu.
-W porządku- pozwoliłam sobie na chwilę namysłu- A znajomi? Nie jesteście wyśmiewani?
-Pewnie, że jesteśmy- Harry spuścił smutno głowę- Ale ja jestem z Londynu, a Louis z Doncaster, więc jest chociaż jeden plus- w szkołach nikt o tym nie wie.
Milczałam. To musiało być dla nich uciążliwe. Mieć swoją drugą połówkę tyle kilometrów od swojego serca. Na pewno było im ciężko, ale najwidoczniej dawali sobie radę. Jeśli mieli wsparcie rodziny i przyjaciół, było im niewątpliwie łatwiej. Prawdę mówiąc nigdy nie miałam do czynienia z takim uczuciem. Jakoś chłopcy nie oglądali się za mną ani ja za nimi. To Drew wprowadził mnie w swoje życie pełne zabawy, adrenaliny. Tylko dlatego miałam jakąś tam garstkę znajomych i radziłam sobie w życiu. Jeśli chodzi o przyjaciół- Grayce. No i Harry, ale to jest oczywiście inna historia. Grayce to moja przyjaciółka, która towarzyszy mi od urodzenia. Nasi rodzice dość dobrze się znają i nie mają nic przeciwko naszej przyjaźni. Tak nam się przynajmniej zdaje. Grayce była przy mnie w tych najtrudniejszych momentach i nie opuszczała mnie na krok. Broniła mnie przed szyderstwem ze strony ludzi w szkole, a także przed nauczycielami, którzy non stop czepiali się mnie za nieodrobione zadanie, nieprzygotowanie do lekcji. Logiczne, w końcu tylko ona znała powód mojego zachowania, a ja nie chciałam się tym dzielić z nikim innym.
Spróbowałam porównać sytuację Harry'ego i Louisa do mnie i do Grayce. Nie, żebym była lesbijką. Nic z tych rzeczy! Oczywiście, jak już wspomniałam, nic nie miałam do ludzi innej orientacji, jednak ja wolałam chłopców. Wiedziałam to, ponieważ w przedszkolu nadarzyło mi się mieć paru adoratorów, tylko w przedszkolu. Kiedy mój wiek był odpowiedni, aby rozpocząć naukę w szkole, wszystko automatycznie prysnęło. Zero zainteresowania płcią przeciwną, z wzajemnością. Tak czy inaczej wracając do tego porównania. Gdyby Grayce mieszkała tyle kilometrów ode mnie, że nie mogłabym się z nią codziennie spotykać, oszalałabym. Nasz wspólny dzień zaczynał się na wspólnej drodze do szkoły, a kończył stałą rozmową telefoniczną chwilę przed północą. Nie potrafiłybyśmy bez siebie żyć, byłam tego pewna. Co prawda nie należałam do jakiś rozrywkowych osób (przynajmniej przed wyjazdem, bo chłopcy zmienili mnie o sto osiemdziesiąt stopni), więc do naszych relacji nie pasowały sentencje tego typu, że "prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto potrafi totalnie zryć ci psychikę", nie. Nie latałyśmy po mieście roześmiane do rozpuku, pytające przechodni:" Przepraszam, wie pani może, gdzie jest Nemo?", to nie leżało w naszej naturze. Kto wie, może leżało to w naturze mojej i Harry'ego? Jednego byłam pewna, po powrocie do domu moje życie będzie zupełnie inne i mam nadzieję, że Grayce to zaakceptuje.
_______________
ooo, 7 rozdział właśnie skończyłaś/eś czytać. podobał się? zostaw komentarz. :) muszę nieskromnie przyznać, że najbardziej jestem zadowolona właśnie z tego rozdziału. Trochę serca w niego włożyłam, nie łatwo jest mi pisać o przyjacielskich relacjach, ale dałam radę. No i.... LARRY! Nie mogłam ich tu nie umieścić, mam nadzieję, że przypadło Wam to do gustu ? :)
Rozdział dla Kasi :) @KatieeStylinson . Żabo, nie wiem, czy naskrobię w najbliższym czasie jakiegoś imagine'a lub one shot'a, więc ten rozdział jest, jak wspomniałam, dla Ciebie :) x
piątek, 11 maja 2012
#6 "I should've kissed u"
Dni mijały bardzo szybko. Wyżalenie się Harry'emu, pomogło mi się pozbierać. Teraz było mi łatwiej okazywać swoje uczucia, bo wiedziałam, że jest taka osoba, która zawsze mnie wesprze. Był przy mnie za każdym razem, kiedy tego potrzebowałam. Miał w sobie jakiś impuls, który wiedział, kiedy jestem smutna, zła, nerwowa i ten impuls dawał mu o tym znać. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że gdy rzucałam się z płaczem na łóżko, nakrywając głowę poduszką, już po chwili pewien lokaty chłopak siadał obok mnie, odsuwał poduszkę na bok i gładził mnie po włosach? Nic nie mówił, po prostu był.
Mogłam szczerze powiedzieć, że jestem szczęściarą.
-Dlaczego nie wyjedziemy wieczorem? Wolę jechać nocą- marudziłam płci przeciwnej przy śniadaniu.
-Chcemy zajechać do naszych dobrych znajomych- uśmiechnął się Harry.
-Uch, gdzie oni mieszkają?- spytałam.
-Niedaleko.
No tak, to wiele wyjaśnia. Westchnęłam i wgryzłam się w kromkę chleba z jagodowym dżemem. Podniosłam oczy na przyjaciela, który do mnie mrugnął. Wykrzywiłam usta w półuśmiechu. Wydawałoby się, że to taki błahy gest, ale potrafił poprawić humor. Bo czy przyjaciele nie są właśnie od tego, by podnosić cię na duchu?
Wstałam od stołu, by iść jeszcze po coś do jedzenia. Lubiłam samoobsługę, wolny wybór i gwarantowane, że to, co nałożę sobie na talerz, będzie mi smakowało. Nie tak, jak u nas w szkole; gburowata baba z workiem na głowie nakłada mi na talerz wielgachną łyżkę paskudnego, lepkiego...czegoś.
Nabiłam sobie na widelec kawałek melona i robiąc maleńkie gryzy, podeszłam do szklanej ściany, która znajdowała się w restauracji. Pamiętam, że gdy byłam mała zawsze wieczorami siadałam na parapecie i spoglądałam przez okno. Nieważne jakie były widoki, po prostu mnie to odprężało.
Starałam się wpatrzyć w piękne, ośnieżone świerki, jednak moją uwagę przykuło coś innego. Szyba tym razem zaczęła bawić się w lustro. Za moją głową ujrzałam hol, hol w którym siedziałam razem z Niall'em kilka dni temu. Przypomniałam sobie, jak szorstko go wtedy potraktowałam. Choć, jak mam być szczera, nie było to bardzo niegrzeczne. Odkryłam jego kolejną cechę- chłopak jest bardzo wrażliwy. Wyszłam z restauracji i skierowałam się ku kanapie, którą zajmował wtedy blondyn. Rozsiadłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Morskie tęczówki chłopaka znów zaczęły się błąkać po mojej głowie, a jego dźwięczny śmiech zadomowił się wewnątrz mnie. Otworzyłam oczy i spuściłam głowę, zastanawiając się nad tym, co by było, gdybym została z nim tu dłużej. Jakie mielibyśmy tematy, czego jeszcze bym się o nim dowiedziała. Wbiłam ręce w materiał kanapy. Nie zrobiłam tego celowo, a jednak...moja prawa dłoń natknęła się na jakiś przedmiot. Przedmiot? Nie. Z zagłębienia kanapy wyjęłam kartkę papieru w kratkę, była poskładana tyle razy, ile się dało. Miałam przeczucia. Z podekscytowaniem zaczęłam ją otwierać, aż w końcu zobaczyłam pochylone pismo.
"Jass? Wiedziałem, że w końcu to znajdziesz. Nie pożegnaliśmy się, ale to dobrze, bo wiem, że już niebawem się spotkamy. Nie sądzę, by to, że się poznaliśmy było, jak to powiedziałaś "czystym przypadkiem."
Niall"
Przeczytałam te kilka zdań dokładnie dziewięć razy. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy nie wpadłabym na to, żeby zostawić to właśnie w tym miejscu. Mógł to dać przecież Harry'emu. Na pewno by nie przeczytał. Poza tym, co on jakiś jasnowidz? Skąd wiedział, że tu usiądę, szczególnie, że 'zakopał' tą kartkę tak głęboko. I skąd mógł mieć pewność, że się jeszcze spotkamy?
-Jass, co ty tu robisz?- wybił mnie z rozmyślań głos taty.
-Nic- mruknęłam pospiesznie, składając kartkę i chowając ją do tylnej kieszeni spodni.
-Gotowa?
Skinęłam głową i bez słowa powędrowałam na górę po walizki.
-Wszystko w porządku?- Harry patrzył na mnie wyraźnie zaniepokojony. Opierał się o drzwi pasażera. Siedziałam już w samochodzie i czekałam tylko na to, aż wyruszymy.
Wysiliłam się na uśmiech.
-Tak, po prostu jestem ciekawa, co to za znajomi.
-Najlepsi ludzie pod słońcem!- wyszczerzył się i sprzedał mi buziaka w policzek- Zapinaj pasy i do zobaczenia za dwie godzinki.
Patrzyłam, jak odchodzi w stronę swojego samochodu i zajmuje to samo miejsce, co ja. Po chwili usłyszałam obok mnie trzaśnięcie drzwi.
-No to w drogę- huknął mój ojciec i odpalił silnik.
"Wracacie?"- odczytałam sms-a od Sashy, kiedy tata właśnie parkował przy jakimś domku jednorodzinnym.
"Po części. Zatrzymujemy się jeszcze u jakiś znajomych Harry'ego."
"Na noc?"
"Chyba."
"Uuu, tylko weźcie wspólny pokój!" - Matko! Co z niej za mały zboczeniec.
"Zdefiniować Ci słowo 'przyjaciel'?"- odpisałam lekko zirytowana.
"Nie trzeba, wiem, co to znaczy ;)"
Z nią to siedem światów, pomyślałam i wysiadłam z samochodu, a raczej wypadłam wyciągana przez lokatego. Chłopak był wyraźnie podekscytowany.
-Witajcie w Doncaster!- zawołał.
Przewróciłam oczami i podążyłam za nim. Tak w zasadzie to nie miałam innego wyboru, bo moje ręce były uwięzione. Harry otworzył drzwi tak, jakby wchodził do swojego domu.
-Żadnej kultury!- prychnęłam ze śmiechem.
-Jesteśmy!- krzyknął, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi.
Po schodach zbiegł... słoń, mamut, struś? Nie wiem, co to było, ale rzuciło się na mojego przyjaciela z takim impetem, że wylądowali na podłodze. Bynajmniej leżąc na tej podłodze, nie przemieszczał się tak prędko i mogłam ocenić, jak wygląda. Brązowe, rozczochrane włosy, bluzka w granatowe paski, czerwone spodnie z dresu i bose stopy właśnie maltretowały Styles'a.
-Hej! Zostaw mojego Harry'ego!- krzyknęłam ze śmiechem.
Chłopak w tempie błyskawicznym stanął na baczność, ukazując przy tym swoją twarz. Swoją...piękną twarz. Mamuniu, jakie on miał oczy! Niebiesko- zielone tęczówki błyszczały się z radości, mimo że jego mina była teraz śmiertelnie poważna.
-Tak jest!- zasalutował mi- Louis Tomlinson, madame- Podałam mu rękę, żeby się przywitać, ale on delikatnie ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek.
Trzymajcie mnie, bo zaraz się rozpłynę!
-Jasmine Brad- uśmiechnęłam się, czując, że moje policzki przyjmują różowa barwę.
-Och, wiem- machnął ręką- Co Harry się o tobie naopowiadał!
Spojrzałam wymownie na mojego przyjaciela, ale on skwitował to tylko śmiechem.
-Chodź, oprowadzę cię po domu- doskoczył do mnie Louis, nadstawiając swoją rękę. Ujęłam ją więc i udając królewską parę, ruszyliśmy naprzód z zamiarem zwiedzenia tego ogromnego domu.
______________
Ugh i jest ten 6. rozdział. Osobiście nie jestem zadowolona, no ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
I pojawił się LOUIE! <3
Btw. tylko 16 komentarzy? :( Dzięki. Wcześniej było więcej. Bloga obserwuje 26 osób ( i oby było ich co raz więcej) , a tylko tyle komentarzy. No cóż, może teraz będzie więcej ;)
Anyway, dziękuję z tyle wejść :)
Love yaa xx
Mogłam szczerze powiedzieć, że jestem szczęściarą.
-Dlaczego nie wyjedziemy wieczorem? Wolę jechać nocą- marudziłam płci przeciwnej przy śniadaniu.
-Chcemy zajechać do naszych dobrych znajomych- uśmiechnął się Harry.
-Uch, gdzie oni mieszkają?- spytałam.
-Niedaleko.
No tak, to wiele wyjaśnia. Westchnęłam i wgryzłam się w kromkę chleba z jagodowym dżemem. Podniosłam oczy na przyjaciela, który do mnie mrugnął. Wykrzywiłam usta w półuśmiechu. Wydawałoby się, że to taki błahy gest, ale potrafił poprawić humor. Bo czy przyjaciele nie są właśnie od tego, by podnosić cię na duchu?
Wstałam od stołu, by iść jeszcze po coś do jedzenia. Lubiłam samoobsługę, wolny wybór i gwarantowane, że to, co nałożę sobie na talerz, będzie mi smakowało. Nie tak, jak u nas w szkole; gburowata baba z workiem na głowie nakłada mi na talerz wielgachną łyżkę paskudnego, lepkiego...czegoś.
Nabiłam sobie na widelec kawałek melona i robiąc maleńkie gryzy, podeszłam do szklanej ściany, która znajdowała się w restauracji. Pamiętam, że gdy byłam mała zawsze wieczorami siadałam na parapecie i spoglądałam przez okno. Nieważne jakie były widoki, po prostu mnie to odprężało.
Starałam się wpatrzyć w piękne, ośnieżone świerki, jednak moją uwagę przykuło coś innego. Szyba tym razem zaczęła bawić się w lustro. Za moją głową ujrzałam hol, hol w którym siedziałam razem z Niall'em kilka dni temu. Przypomniałam sobie, jak szorstko go wtedy potraktowałam. Choć, jak mam być szczera, nie było to bardzo niegrzeczne. Odkryłam jego kolejną cechę- chłopak jest bardzo wrażliwy. Wyszłam z restauracji i skierowałam się ku kanapie, którą zajmował wtedy blondyn. Rozsiadłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Morskie tęczówki chłopaka znów zaczęły się błąkać po mojej głowie, a jego dźwięczny śmiech zadomowił się wewnątrz mnie. Otworzyłam oczy i spuściłam głowę, zastanawiając się nad tym, co by było, gdybym została z nim tu dłużej. Jakie mielibyśmy tematy, czego jeszcze bym się o nim dowiedziała. Wbiłam ręce w materiał kanapy. Nie zrobiłam tego celowo, a jednak...moja prawa dłoń natknęła się na jakiś przedmiot. Przedmiot? Nie. Z zagłębienia kanapy wyjęłam kartkę papieru w kratkę, była poskładana tyle razy, ile się dało. Miałam przeczucia. Z podekscytowaniem zaczęłam ją otwierać, aż w końcu zobaczyłam pochylone pismo.
"Jass? Wiedziałem, że w końcu to znajdziesz. Nie pożegnaliśmy się, ale to dobrze, bo wiem, że już niebawem się spotkamy. Nie sądzę, by to, że się poznaliśmy było, jak to powiedziałaś "czystym przypadkiem."
Niall"
Przeczytałam te kilka zdań dokładnie dziewięć razy. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy nie wpadłabym na to, żeby zostawić to właśnie w tym miejscu. Mógł to dać przecież Harry'emu. Na pewno by nie przeczytał. Poza tym, co on jakiś jasnowidz? Skąd wiedział, że tu usiądę, szczególnie, że 'zakopał' tą kartkę tak głęboko. I skąd mógł mieć pewność, że się jeszcze spotkamy?
-Jass, co ty tu robisz?- wybił mnie z rozmyślań głos taty.
-Nic- mruknęłam pospiesznie, składając kartkę i chowając ją do tylnej kieszeni spodni.
-Gotowa?
Skinęłam głową i bez słowa powędrowałam na górę po walizki.
-Wszystko w porządku?- Harry patrzył na mnie wyraźnie zaniepokojony. Opierał się o drzwi pasażera. Siedziałam już w samochodzie i czekałam tylko na to, aż wyruszymy.
Wysiliłam się na uśmiech.
-Tak, po prostu jestem ciekawa, co to za znajomi.
-Najlepsi ludzie pod słońcem!- wyszczerzył się i sprzedał mi buziaka w policzek- Zapinaj pasy i do zobaczenia za dwie godzinki.
Patrzyłam, jak odchodzi w stronę swojego samochodu i zajmuje to samo miejsce, co ja. Po chwili usłyszałam obok mnie trzaśnięcie drzwi.
-No to w drogę- huknął mój ojciec i odpalił silnik.
"Wracacie?"- odczytałam sms-a od Sashy, kiedy tata właśnie parkował przy jakimś domku jednorodzinnym.
"Po części. Zatrzymujemy się jeszcze u jakiś znajomych Harry'ego."
"Na noc?"
"Chyba."
"Uuu, tylko weźcie wspólny pokój!" - Matko! Co z niej za mały zboczeniec.
"Zdefiniować Ci słowo 'przyjaciel'?"- odpisałam lekko zirytowana.
"Nie trzeba, wiem, co to znaczy ;)"
Z nią to siedem światów, pomyślałam i wysiadłam z samochodu, a raczej wypadłam wyciągana przez lokatego. Chłopak był wyraźnie podekscytowany.
-Witajcie w Doncaster!- zawołał.
Przewróciłam oczami i podążyłam za nim. Tak w zasadzie to nie miałam innego wyboru, bo moje ręce były uwięzione. Harry otworzył drzwi tak, jakby wchodził do swojego domu.
-Żadnej kultury!- prychnęłam ze śmiechem.
-Jesteśmy!- krzyknął, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi.
Po schodach zbiegł... słoń, mamut, struś? Nie wiem, co to było, ale rzuciło się na mojego przyjaciela z takim impetem, że wylądowali na podłodze. Bynajmniej leżąc na tej podłodze, nie przemieszczał się tak prędko i mogłam ocenić, jak wygląda. Brązowe, rozczochrane włosy, bluzka w granatowe paski, czerwone spodnie z dresu i bose stopy właśnie maltretowały Styles'a.
-Hej! Zostaw mojego Harry'ego!- krzyknęłam ze śmiechem.
Chłopak w tempie błyskawicznym stanął na baczność, ukazując przy tym swoją twarz. Swoją...piękną twarz. Mamuniu, jakie on miał oczy! Niebiesko- zielone tęczówki błyszczały się z radości, mimo że jego mina była teraz śmiertelnie poważna.
-Tak jest!- zasalutował mi- Louis Tomlinson, madame- Podałam mu rękę, żeby się przywitać, ale on delikatnie ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek.
Trzymajcie mnie, bo zaraz się rozpłynę!
-Jasmine Brad- uśmiechnęłam się, czując, że moje policzki przyjmują różowa barwę.
-Och, wiem- machnął ręką- Co Harry się o tobie naopowiadał!
Spojrzałam wymownie na mojego przyjaciela, ale on skwitował to tylko śmiechem.
-Chodź, oprowadzę cię po domu- doskoczył do mnie Louis, nadstawiając swoją rękę. Ujęłam ją więc i udając królewską parę, ruszyliśmy naprzód z zamiarem zwiedzenia tego ogromnego domu.
______________
Ugh i jest ten 6. rozdział. Osobiście nie jestem zadowolona, no ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
I pojawił się LOUIE! <3
Btw. tylko 16 komentarzy? :( Dzięki. Wcześniej było więcej. Bloga obserwuje 26 osób ( i oby było ich co raz więcej) , a tylko tyle komentarzy. No cóż, może teraz będzie więcej ;)
Anyway, dziękuję z tyle wejść :)
Love yaa xx
czwartek, 3 maja 2012
#5 "I'll take u to another world"
Usiadłam naprzeciw Niall'a i podałam mu zimny okład. Uśmiechnął się do mnie ciepło. Lubiłam go, bardzo. Był sympatyczny, uroczy, nieśmiały no i wesoły. Nie wiedziałam, że w tak krótkim czasie można tak dobrze poznać człowieka. Ale może to ze wzlędu na sytuację? Chłopak osłabiony nocną tragedią, nie miał siły, żeby na przykład ukryć swoje emocje. Kto wie?
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam mu w oczy. Za każdym razem, gdy to robiłam jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Niebieskie, niebieskie jak ocean tęczówki były cudownie przerażające. To wszystko było tak wyjątkowe i niespotykane, że mój umysł odmawiał posłuszeństwa.
-Jass?- Z ruchu warg blondyna odczytałam moje imię.
-Przepraszam- otrząsnęłam się- Mówiłeś coś?
-Owszem- wykrzywił swoje delikatnie różowe usta w sarkastyczny uśmiech- Pytałem, jak się czujesz.
Zarumieniłam się. Byłam tak zaabsorbowana jego widokiem, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, co do mnie mówi. No ale czy to moja wina? Kto tu przykuwał czyją uwagę?
Skinęłam głową.
-Wszystko dobrze. Jestem trochę zmęczona i wciąż nie mogę pozbyć się z pamięci tego, jak on...cię postrzelił- wydukałam- Myślałam, że nie żyjesz.
-Zapomnij o tym. To było i nie wróci, przynajmniej będziemy mieli, co wspominać.
-Będziemy...
Uśmiechnęłam się słabo. Z pewnością, lecz nie będą to miłe wspomnienia.
-Dlaczego?- blondyn momentalnie posmutniał.
Osz Jasmine! Czy ty powiedziałaś to na głos?
-Dla mnie będą to jak najbardziej miłe wspomnienia. Dzięki temu poznałem ciebie i Harry'ego- kontynuował.
Zrobiło mi się głupio. Powinnam zacząć się kontrolować. Sprawiłam chłopakowi przykrość, chociaż wcale nie chciałam. Tyle że...od kiedy to mnie przejmują uczucia innych? Jezu, co ja w ogóle robię? Moje myśli ciągle krążą w okół chłopaka, którego przecież NIE znam.
Nie, to nieprawda, że człowieka można poznać w tak krótkim czasie. Wcale go nie znam i nie mam zamiaru poznać. Mam przyjaciół w Londynie i oni mi wystarczą. Po co mi kolejni? Zdecydowanie ich nie potrzebuję.
-Ta- mruknęłam- Czysty przypadek- rzuciłam w kierunku mojego towarzysza, który wbił we mnie swoje zszokowane ślepia. Wyłącz swoje uczucia, powtarzałam sobie w myślach. Wyłącz swoje uczucia.
-A teraz wybacz, ale idę do pokoju. W tej chwili jedyne, na co mam ochotę to sen! Tylko i wyłącznie- dodałam i zostawiłam zranionego i smutnego blondyna samego w hotelowym holu. Nie czekałam na windę, udałam się prosto na schody. Zapomnij, zapomnij, mówiłam wciąż do siebie. Nie zrobiłaś nic złego. Po prostu pokazałaś mu prawdziwą siebie, a właśnie to zawsze powtarzała ci mama, prawda? "Bez względu na sytuację, zawsze pozostań sobą." Mamy przecież trzeba słuchać.
Rozdrażniona weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami, nie zwracając uwagi na mojego śpiącego, skacowanego tatusia. Rzuciłam się na łóżko i nakryłam głowę poduszką. Co ja robię do cholery? Kogo ja udaję? Co ja sobie wyobrażam? Przecież tak wcale nie będzie lepiej. Ze łzami w oczach odłożyłam poduszkę na bok i uniosłam się na łokciu. Przed moimi zamglonymi oczami znalazło się zdjęcie, które zawsze znajdowało się na szafce nocnej przy moim łóżku. Zawsze, niezależnie od tego, gdzie bym nie pojechała. Patrzyłam na wysokiego, ciemnego bruneta, który obejmował dziesięcioletnią Jasmine, robiącą głupią minę. Spoglądał na nią z góry i śmiał się. Śmiał się szczerze z jej wygłupów. Z moich wygłupów.
Przypomniałam sobie rysy jego twarzy, każdy szczegół. Orzechowe oczy, identyczne jak moje. Kaszmirowe usta, identyczne jak moje. Zmarszczki na czole, identyczne jak moje. I nawet te słodkie dołeczki, identyczne jak moje. Jedynie nasze włosy miały inny kolor. To było to, co nas różniło. Tęskniłam, tak cholernie tęskniłam...
-Psst...
Rozejrzałam się po pokoju. Wydawało mi się, że słyszałam jakiś szmer.
-Psst, Jass- Nie, nie przesłyszałam się. Dźwięk dobiegał z tarasu. Podniosłam się ciężko z łóżka i ubierając bluzę, wyszłam na zewnątrz. Na balkonie, a w zasadzie na poręczy balkonu obok mnie, siedział Harry i wymachiwał swoimi dolnymi kończynami, jak niedorobiony przedszkolak, co wywołało u mnie śmiech.
-Wskakuj- poklepał barierkę mojego balkonu.
Pokręciłam głową.
-Z moimi zdolnościami, zlecę.
-Nie marudź- przewrócił oczami.
Niezbyt zgrabnie wgramoliłam się i usiadłam obok niego. Lokaty podał mi do ręki piwo. Spojrzałam na niego pytająco, ale on tylko wskazał swój pokój, gdzie jak sądziłam również, podobnie jak u mnie, leczył sobie kaca jego skacowany tata. Co to za problem w takim razie podkraść mu dwie butelki. Wzięłam od niego otwieracz w kształcie TELETUBISIA? Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
-Uspokój się- syknął, sam z trudem powstrzymując się od śmiechu- Dostałem w prezencie.
-Ok- wydukałam- Przypomnij mi jak będziemy w mieście, ja ci zafunduję coś lepszego.
Pokręcił głową z uśmiechem na twarzy i pociągnął łyk z butelki.
-Co z Niall'em?- spytał, a moja mina momentalnie zrzedła.
-Nie wiem.
-Pożegnaliście się?
-Co?
-Wyjechał już przecież.
-Co?
-Ogłuchłaś? Wyjechał do Irlandii.
No to ładnie. Nawet się z nim nie pożegnałam. Chociaż to głupie "cześć". Nie zaszkodziłoby, prawda? Ale mógł przyjść, powiedzieć, że wyjeżdża. Ja nie wiedziałam, to nie moja wina. Gdyby mu zależało, to by przyszedł.
-Coś się stało?- zerknął na mnie Harry.
-Małe spięcie. Możemy zmienić temat?
Przytaknął.
-Tylko jeszcze jedno. Prosił, żeby cię pozdrowić.
Uśmiechnęłam się w duchu. Może nie zawalił tego tak do końca. Tyle że już się raczej nie spotkamy. Najwidoczniej...tak miało być.
-Hej- chłopak ujął mnie pod brodę- Płakałaś?
Zaprzeczyłam. Nie chciałam, by znał prawdę.
-Nie oszukasz mnie.
Westchnęłam. Dlaczego on musi wszystko wiedzieć? Nie możliwe, żebym aż tak źle wyglądała, w końcu uroniłam tylko kilka łez.
-Co się stało?
Wiedziałam, że muszę mu to powiedzieć. Zasługiwał na to, zachowywał się jak prawdziwy przyjaciel. Kiedy w głowie zaczęłam sobie wszystko układać, nie wytrzymałam. Zeskoczyłam z barierki i osunęłam się po ścianie. Moja głowa mimowolnie powędrowała do kolan, przez co moje spodnie stawały się mokre. Pociągałam nosem, jak dziecko pierwszego dnia przedszkola. Nie potrafiłam się opanować, tylko chlipałam i chlipałam.
-Jass- szepnął Harry i już po chwili siedział obok i obejmował mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i pozwoliłam, by moje łzy moczyły po kolei wszystko, co napotkają. On tylko głaskał mnie po plecach i co chwilę szeptał, żebym się uspokoiła, że wszystko jest dobrze i że on jest obok. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Nie chciałam spojrzeć teraz w lustro, ale wiedziałam, że dla niego nie liczy się to, jak wyglądam.
-Dziękuję, że jesteś- chlipnęłam.
-Zawsze będę- pogładził moje włosy.
Uśmiechnęłam się przez łzy i przetarłam twarz.
-Chciałeś wiedzieć, o co mi chodzi...
Chłopak tylko skinął głową.
-Więc teraz ci wszystko opowiem.
Usadowiłam się wygodniej i spojrzałam na poszarzałe już niebo.
*3 lata wcześniej*
Spojrzałam za okno. Śnieg pięknie sypał. Idealny styczniowy wieczór.
-To był Derek, prawda?- spytała mnie mama, uśmiechając się, a ja przytaknęłam.
-Głąb. Nigdy więcej takiego chłopaka. Teraz będę uważniej dobierać.
-Dziecko, miałaś wtedy dziesięć lat.
Wzruszyłam ramionami i usiadłam na sofie obok mojej siostry. Lubiłam te babskie wieczory. Herbata, ciastka i rozmowy do późnej nocy. Tata i Drew na meczu, a później pewnie pójdą na spotkanie z kolegami taty. Cieszyłam się, że mam tak zgraną rodzinę. Mało kto miał takie szczęście. Dwa lata młodsza siostra, trzy lata starszy brat. Jak dobrze, że byłam tą środkową. Ani nie musiałam za wiele robić, ani nie miałam wielu ograniczeń.
-Oglądamy jakiś film?- zaproponowała mama.
-Jasne, czemu nie!- ucieszyłam się i ruszyłam w stronę półki z płytami, ale w połowie drogi zatrzymał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
-Tato? Co tak wcześnie?- dałam mu buziaka w policzek i już chciałam rzucić się na Drew, ale nie miałam na kogo.
-Gdzie Drew?- spytałam.
-Został u Mike'a- powiedział tata, rzucając klucze na komodę i ściągając kurtkę- Chyba na noc.
-A, w porządku- uśmiechnęłam się- Oglądasz z nami film?
-Przepraszam, nie mam ochoty. Pójdę się dziś wcześniej położyć, a wy kończcie to, co zaczęłyście.
Skinęłam wyrozumiale głową i z płytą w ręce przykucnęłam przed DVD.
-Coś mi tu nie pasuje- mruknęła moja mama wyraźnie zdenerwowana- Jass, idź zadzwonić do Mike'a, proszę.
Zaczęłam się denerwować. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale posłusznie poszłam na górę do swojego pokoju i wykręciłam numer do najlepszego przyjaciela brata.
-Cześć!- usłyszałam wesoły głos po drugiej stronie.
-Jak tam? Balujecie z Drew?- spytałam równie wesoło.
-Drew? Ale jego u mnie nie ma.
Zamarłam. Przecież tata wyraźnie powiedział...
-Tata mówił, że jest u ciebie.
-Nie, mieliśmy się jutro spotkać. Mówił, że dziś po meczu pewnie wróci zmęczony- stwierdził chłopak.
-Ok, dzięki- wydukałam.
-Daj znać, jak dowiesz się czegokolwiek.
Obiecałam, że dam znać i rzuciłam komórkę na łóżko. Popędziłam na dół.
-Nie ma go u Mike'a!- wydyszałam.
***
- Dzień później stwierdzono zgon- szepnęłam- Dostałyśmy telefon ze szpitala. Taty wtedy nie było w domu. Teraz rozumiesz?-Ale...- Harry drżał- Jak...on zginął?
-Ojciec pozwolił mu prowadzić samochód w drodze powrotnej. Idiota- prychnęłam.
-Wybacz, ale muszę się z tobą zgodzić.
-"Wybacz"? Ja go nienawidzę! Możesz go obrażać przy mnie tyle razy, ile zechcesz.
Objął mnie czule. Czułam, że dzieli ten ból ze mną. Nikomu tego nie opowiadałam. Nawet Mike'owi, zrobiła to za mnie Sasha. Nie potrafiłam. Ból był nie do wytrzymania.
-Po tym wydarzeniu zaszyłam się w swoim pokoju na blisko dwa tygodnie. Piłam tylko wodę, a jadłam jedynie jabłka. Schudłam osiem kilo. Osiem kilo w czternaście dni! Rozumiesz to?! Nikogo nie wpuszczałam do środka. Nie odbierałam telefonów- Już nie było mi przykro, mówiłam o tym z wściekłością, bo uświadamiałam sobie na nowo, że to wszystko wina ojca- Teraz, za każdym razem, kiedy sobie pomyślę, że już nigdy nie usłyszę jego głosu, tego śmiechu, że już NIGDY go nie zobaczę, mam ochotę zabić tego, kto mnie spłodził. Nigdy mu nie wybaczę.
-Ciii, już dobrze- odezwał Harry i znów przygarnął mnie do siebie.
-Był moim najlepszym przyjacielem- szepnęłam.
_________
strasznie Was przepraszam, że tak długo nie dodawałam . kompletny brak czasu. ale pomęczyłam się nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że się Wam spodoba :) x
Cholernie jestem Wam wdzięczna za ilość wejść, obserwujących i komentarzy. Mam tylko nadzieję, że będzie ta ilość rosła :) x
A rozdział dedykuje wszystkim, którzy ostatnio musieli się zmierzyć z jakąkolwiek "stratą" <3
Love yaa xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)