Tomlinsonowie to najcudowniejsza, najukochańsza i najbardziej przeurocza rodzina, jaką kiedykolwiek spotkałam. Każdy dla każdego jest życzliwy, a jeżeli ktoś się z kimś kłóci jest to spór, który nie trwa dłużej, niż kilka minut. Może głupio to zabrzmi, ale niekiedy powoduje to nieznośny ból, który rozprzestrzenia się wewnątrz mnie. Przypominam sobie o Drew. Z nim też rzadko kiedy się kłóciłam. Przeważnie były to kłótnie polegające na bitwie na poduszki lub nie chęci pożyczania sobie ciuchów. Ja zawsze zabierałam mu jego bluzy, które zakrywały mi tyłek, a on podkradał moje bandany i paski. Nie mogę pozwolić na rozmyślanie teraz o nim, nie mogę się rozkleić.
Wracając do tej cudownej rodzinki, zaczynam żałować, że zostajemy tu tak krótko. Choć i tak nasz pobyt się przedłużył, za namową moją i Hazzy, do czterech dni. Nie, nie spieszyło nam się do szkoły. Poza tym wiele moich znajomych i tak robi sobie te wakacje zimowe odrobinę dłuższe, niż się powinno, więc nie będę mieć za wiele materiału do nadrobienia.
Unoszę lekko głowę z nad talerza pełnego pysznej zupy i słabo uśmiecham się do ośmiu osób, które siedzą przy tym samym stole, co ja, zastanawiając się, dlaczego ja nie mam tak zgranej rodziny. Odpowiedź jednak przychodzi szybko- z powodu braku jednej osoby. Osoby, która zawsze mimo wszystko potrafiła nas wszystkich pchnąć ku sobie. To Drew łagodził wszystkie kłótnie, organizował wspólne wyjścia. Był prawdziwym aniołem. Ale przecież tu też kogoś brakuje. Taty Louisa. W ciągu tych dwóch dni znajomości Louie zdążył mi opowiedzieć o rozwodzie swoich rodziców. Chłopak ma wielki żal do swojego ojca i stara się każdą wolną chwilę spędzić z mamą, dodając jej otuchy. Jay, dzięki swoim wspaniałym dzieciom, radzi sobie wyśmienicie i bardzo szybko udało jej się zapomnieć o mężu. Dzieci też nie utrzymują kontaktu ze swoim tatą, ale jak powiedział mi Lou oraz mała Phoebe, jedna z jego młodszych sióstr bliźniaczek, nie brakuje im go. Zaskoczyła mnie dojrzałość tej uroczej sześciolatki, jak i Daisy, jej siostry bliźniaczki. Po mimo ich młodocianego wieku, rozmawiało się z nimi lepiej, niż z niejednym z moich znajomych, którzy zdecydowanie powinni zatrzymać się w przedszkolu i już tam pozostać. Imponowała mi ta rodzina, zdecydowanie. Pozostałe dwie siostry Lou- jedenastoletnia Lottie była równie urocza, jak jej młodsze siostry. A najstarsza, trzynastoletnia Fizzy, została moją przyjaciółką, przeniosłam się do jej pokoju i rozmawiałyśmy całymi nocami. Kiedy budziłyśmy się rano, w okół nas walało się pełno papierków po niezdrowej żywności pochłoniętej nocą, pudełko po pizzy i oczywiście kubki po gorącej czekoladzie. Odkąd przekroczyłam próg tego domu, ciągle zadaję sobie pytanie: "Dlaczego nie mogłam ich poznać wcześniej?" Kolejna prosta odpowiedź:" Pech lubi mi towarzyszyć."
Tego wieczora zebrało mi się na szczerą rozmowę. To przez te wszystkie wspomnienia, po spędzeniu kolejnego dnia z tą rodziną. Ale jako że Fizzy wybrała się do kina ze swoimi przyjaciółmi, wybrałam Harry'ego. Po godzinie 23:00 wyszłam z pokoju i na palcach skierowałam się do pokoju przyjaciela. Zapukałam tylko dla pozoru i otworzyłam drzwi.
-Harry?- szepnęłam. Wiedziałam, że jeszcze nie śpi, ale jednak wolałam nie zachowywać się głośno. Zamknęłam za sobą drzwi, co było błędem, bo nie potrafiłam znaleźć włącznika światła. Zrobienie kolejnego kroku również było błędem, bo moja noga natknęła się na...w sumie to nie wiem na co. W każdym razie runęłam jak długa.
-Cholera jasna! Harry wstawaj!- syknęłam. Harry jednak nie wstał ani się nie odezwał. Z prostej przyczyny- nie było go w tym pokoju. Wściekła, po omacku, po drodze obijając się jeszcze o szafkę, wydostałam się na oświetlony korytarz. Było prawdopodobieństwo, że siedzi na dole i ogląda jakiś głupawy teleturniej, jak to miał w zwyczaju, ale najpierw, po drodze znajdował się pokój Lou, więc postanowiłam tam zajrzeć. Tym razem zapukałam i czekałam, aż usłyszę pozwolenie na wejście do środka. Nie usłyszałam, więc powoli otworzyłam drzwi. Światło było zapalone, otworzyłam drzwi do końca.
-Louuuuis!- zawołałam, wchodząc do pokoju z głową wbitą w podłogę, aby tym razem się o nic nie potknąć. Straszny z niego bałaganiarz, więc nawet przy zapalonym świetle mogłam czegoś nie zauważyć- Louiee!- rozejrzałam się po pokoju- L...louie? HARRY?!
W tym momencie przeżyłam taki szok, jakiego jeszcze nie przeżyłam nigdy, ale to przenigdy w życiu.
-C..co wy robicie?- wydukałam. Chyba nie tylko ja przeżyłam szok, bo tych dwóch młotków wpatrywało się we mnie tak, jakbym miała na sobie tonę jakiejś okropnej mazi, a na mojej głowie zamiast włosów, wiły się paskudne węże. Ich miny były tak przekonujące, że dla pewności sprawdziłam stan mojej cery i tego, co wyrasta mi z głowy. Na całe szczęście, nie doznałam KOLEJNEGO szoku. Spojrzałam więc na nich pytająco.
-Myślę, że dobrze wiesz- mruknął tylko Harry.
-Ale..to nie żadna gra? Nie chowają się tu gdzieś w szafie, czy pod łóżkiem inni uczestniczy?- wypaliłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Nie pomyślałam, że mogę ich urazić.
-Jeśli tak masz na to reagować...- zaczął Tommo.
-Nie! Przepraszam- uśmiechnęłam się zawstydzona- W zasadzie to cieszę się, że znam, a w sumie przyjaźnię się, z kimś innej orientacji. Nigdy nikogo takiego nie poznałam.
Podeszłam i usiadłam obok nich na łóżku. Tak, owszem, widok ich całujących się był dla mnie poważnym ciosem, ale na całe szczęście żadnego z nich nie darzyłam jakimś głębszym uczuciem, więc tutaj wystarczyła chwila, aby do tego przywyknąć. Gej najlepszy przyjaciel kobiety, prawda? A ja znam aż dwóch, więc chyba mogę powiedzieć, że mam szczęście.
-Naprawdę?- odezwał się Harry.
Przytaknęłam.
-Tak i jestem zadowolona, że się o tym dowiedziałam- dodałam- Czy wy...ukrywacie się z tym? Przed waszą rodziną?
Harry energicznie pokręcił głową.
-Nie, ufamy im bezgranicznie, a oni nas wspierają. Prawdę mówiąc, to ze względu na ciebie nie okazywaliśmy sobie tych uczuć.
Zrobiło mi się trochę przykro, ale szybko to zrozumiałam. Przecież moja reakcja mogła być różna, szczególnie, że na początku nie pokazałam się Harry'emu z najlepszej strony. Całe szczęście, znał mnie już dostatecznie dobrze, a ja w pełni potrafiłam zaakceptować tą jego odmienność, która z resztą całkiem przypadła mi do gustu.
-W porządku- pozwoliłam sobie na chwilę namysłu- A znajomi? Nie jesteście wyśmiewani?
-Pewnie, że jesteśmy- Harry spuścił smutno głowę- Ale ja jestem z Londynu, a Louis z Doncaster, więc jest chociaż jeden plus- w szkołach nikt o tym nie wie.
Milczałam. To musiało być dla nich uciążliwe. Mieć swoją drugą połówkę tyle kilometrów od swojego serca. Na pewno było im ciężko, ale najwidoczniej dawali sobie radę. Jeśli mieli wsparcie rodziny i przyjaciół, było im niewątpliwie łatwiej. Prawdę mówiąc nigdy nie miałam do czynienia z takim uczuciem. Jakoś chłopcy nie oglądali się za mną ani ja za nimi. To Drew wprowadził mnie w swoje życie pełne zabawy, adrenaliny. Tylko dlatego miałam jakąś tam garstkę znajomych i radziłam sobie w życiu. Jeśli chodzi o przyjaciół- Grayce. No i Harry, ale to jest oczywiście inna historia. Grayce to moja przyjaciółka, która towarzyszy mi od urodzenia. Nasi rodzice dość dobrze się znają i nie mają nic przeciwko naszej przyjaźni. Tak nam się przynajmniej zdaje. Grayce była przy mnie w tych najtrudniejszych momentach i nie opuszczała mnie na krok. Broniła mnie przed szyderstwem ze strony ludzi w szkole, a także przed nauczycielami, którzy non stop czepiali się mnie za nieodrobione zadanie, nieprzygotowanie do lekcji. Logiczne, w końcu tylko ona znała powód mojego zachowania, a ja nie chciałam się tym dzielić z nikim innym.
Spróbowałam porównać sytuację Harry'ego i Louisa do mnie i do Grayce. Nie, żebym była lesbijką. Nic z tych rzeczy! Oczywiście, jak już wspomniałam, nic nie miałam do ludzi innej orientacji, jednak ja wolałam chłopców. Wiedziałam to, ponieważ w przedszkolu nadarzyło mi się mieć paru adoratorów, tylko w przedszkolu. Kiedy mój wiek był odpowiedni, aby rozpocząć naukę w szkole, wszystko automatycznie prysnęło. Zero zainteresowania płcią przeciwną, z wzajemnością. Tak czy inaczej wracając do tego porównania. Gdyby Grayce mieszkała tyle kilometrów ode mnie, że nie mogłabym się z nią codziennie spotykać, oszalałabym. Nasz wspólny dzień zaczynał się na wspólnej drodze do szkoły, a kończył stałą rozmową telefoniczną chwilę przed północą. Nie potrafiłybyśmy bez siebie żyć, byłam tego pewna. Co prawda nie należałam do jakiś rozrywkowych osób (przynajmniej przed wyjazdem, bo chłopcy zmienili mnie o sto osiemdziesiąt stopni), więc do naszych relacji nie pasowały sentencje tego typu, że "prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto potrafi totalnie zryć ci psychikę", nie. Nie latałyśmy po mieście roześmiane do rozpuku, pytające przechodni:" Przepraszam, wie pani może, gdzie jest Nemo?", to nie leżało w naszej naturze. Kto wie, może leżało to w naturze mojej i Harry'ego? Jednego byłam pewna, po powrocie do domu moje życie będzie zupełnie inne i mam nadzieję, że Grayce to zaakceptuje.
_______________
ooo, 7 rozdział właśnie skończyłaś/eś czytać. podobał się? zostaw komentarz. :) muszę nieskromnie przyznać, że najbardziej jestem zadowolona właśnie z tego rozdziału. Trochę serca w niego włożyłam, nie łatwo jest mi pisać o przyjacielskich relacjach, ale dałam radę. No i.... LARRY! Nie mogłam ich tu nie umieścić, mam nadzieję, że przypadło Wam to do gustu ? :)
Rozdział dla Kasi :) @KatieeStylinson . Żabo, nie wiem, czy naskrobię w najbliższym czasie jakiegoś imagine'a lub one shot'a, więc ten rozdział jest, jak wspomniałam, dla Ciebie :) x
oooooooo!!!!!!!!! ale jaja xD
OdpowiedzUsuńwygląd zmieniłaś :) szczerze mówiąc to musiałam poszukać w zakładce o czym jest bo go nie poznałam :P ale fajnie wygląda :D
OdpowiedzUsuńwow, ten rozdział jest.. FANTASTYCZNY xD jak czytałam tą sytuację z Harry'm i Louis'em to musiałam partiami bo nie mogłam tego na raz przeczytać :P po prostu tak mnie rozbawił że.. Mam nadzieję że Grayce zaakceptuje przemianę przyjaciołki :D czekam na nn <33
super jest;D
OdpowiedzUsuńtyskaa16
Dziękuję za info ♥ rozdział baaardzo fajny :3 Larry rlz xd teraz to już sama nie wiem o kim była mowa w prologu :p myślałam że o Harrym, ale skoro on teraz jest z Lou to hmm :d czekam na nn :) @Jellula
OdpowiedzUsuńomg, Larry :) nie przepadam za nimi, ale lubię twoje opowiadanie,wiec bede czytać. to mnie caly czas zaskakuje, czekam na nn ;> xx
OdpowiedzUsuńSuper. Takie dobre zaskoczenie z Larry'm i jej akceptacja. Fajnie ogółem
OdpowiedzUsuńsuper. kocham to opo. jedno z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://vas-hapenin.blogspot.com/
Zupełne zaskoczenie :O Nie spodziewałam sie, że będzie Larry , ale szczerze to się z tego ciesze . Ogólnie rozdział spoko , a jako opowiadanie to zarąbiste i nie mogę się doczekać kolejnych odc :D
OdpowiedzUsuń@Niall_Zayn_x33
Do momentu gdy nie krzyknęła Harry , nie miałam pojęcia , że zrobisz Larrego .
OdpowiedzUsuńCholera wycfaniłaś się . Piszesz tak dojrzalej i ciekawiej !
Myślę sobie , że mogłaby być inna jej reakcja - wtedy byłoby ciekawiej , ale znając ciebie to pewnie masz już wszystko ułożone w swojej główce i zapewne nie będzie to nudne :D :)
wycwaniłaś * . ja i moja ortografia . -,-
Usuńprzygotowałam sobie specjalny komentarz z dużą ilością szczegółów, ale szlag je wziął. Zamula mi net i zanim cokolwiek ogarnęłam to już nic nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam juz jakiś czas temu i z niecierpliwością czekam na kolejny.
Oby wtedy mój net normalnie pracował.
~~@TheBiebsSwag1
LARRY forever and ever <33
OdpowiedzUsuńpodoba mi się jak żaden inny.
poprzednie są przedstawiane w kilku dniach, a tutaj jest przedstawiona ta chwila, sytuacja.
dużo opisu i to mi się podoba.
czekam na następny, upragniony 8 rozdział ;)
Larry jeest świetnie opisany :) ale w momencie gleby bohaterki wyobraziłam sobie Ciebie :D i to mi się najbardziej podobało :D nie no hahah zartuje :D najlepszy był LARRYYYYYY !!! :) rozdział fajny, tylko czego taki krótki ?! :)
OdpowiedzUsuńooo Trolololo jak ja kocham LARRY dzięki piękna za dedyk <3
OdpowiedzUsuń