środa, 27 czerwca 2012

#10 "More than this"

Ja i X factor? No nie wiem, to jakoś do siebie nie pasuje. Ten mój skrzeczący głos i X factor? Nie, to też nie. Moja osobowość i telewizyjne show? Także nie. Więc gdzie do cholery jest jakieś powiązanie? Co mu przyszło do tego lokatego łba?
Spoglądam na niego krzywo.
-Ciebie to chyba trzeba wysłać do specjalnego lekarza.
-Ale dlaczego?- siada i podskakuje na moim łóżku, wyraźnie podekscytowany swoim pomysłem.
-Chyba miałeś zatkane uszy, jak śpiewałam.
-Idiotka- prycha, podchodzi do mojej komody i zaczyna oglądać zdjęcia.
-Tak Harry, ja też cię kocham- rzucam w niego poduszką i przypadkowo trafiam w jedno ze zdjęć, które spada na dywan.
-A to co?- podnosi zdjęcie- To ty?
Zrywam się z łóżka, niczym ninja.
-Nie...to moja koleżanka z dzieciństwa...
-Nie kłam. Widziałem twoje zdjęcie na szafce nocnej, jak byliśmy na nartach. Wyglądasz tu identycznie- szczerzy się- Skąd wytrzasnęłaś ten mikrofon, skoro nie śpiewasz?
-Nie powiedziałam, że nie śpiewam...
-A i tu cię mam!
-Harry, ty nie rozumiesz - wzdycham i siadam z powrotem na łóżku.
-To mi wytłumacz- kuca przede mną i opiera swoje ręce na moich kolanach.
-Uraz z dzieciństwa- unikam jego wzroku.
-Jass- unosi moją brodę.
-Naprawdę, jedna głupia zazdrośnica w podstawówce...
-Mhm...co z nią?
Poddaję się.
-Miałyśmy wystąpić na zakończenie roku w piątej klasie, to miał być duet. Wszystko było pięknie, obydwie byłyśmy uradowane, jak nigdy dotąd. Nie wiedziałam tylko, że ona udaje. Jej jak zawsze było za mało. Kiedy usłyszałyśmy pierwsze dźwięki piosenki, ona uśmiechnęła się szyderczo i wyszła pierwsza. Podreptałam za nią. Pierwsza zwrotka była moja, wykonałam ją tak, jak miałam. Potem nie dała już dojść mi do słowa...
-Jak to?
-Właśnie tak. Śpiewała to, co ja miałam śpiewać.
-Trzeba było coś z tym zrobić!
-Och, próbowałam. Tylko że ona miała silniejszy głos. Sam widzisz, nie śpiewam najlepiej.
-Żartujesz?! To było tyle lat temu. No i nie każdy jest idealny, prawda?
Silę się na uśmiech. Jak on to robi, że zawsze mi poprawi humor. To chyba magia prawdziwego przyjaciela. Opieram czoło o jego czoło. Chyba się orientuje, że już jest lepiej, bo mocno mnie przytula i wstaje.
-Idziemy coś zjeść?- rzuca.
-Jest przed dziesiątą!
-I co? Jestem głodny- wzrusza ramionami.
-To chodź do mnie do kuchni.
-Nie! Preferuję Nandos.
-Byłam tam dzisiaj-  krzywię się na wspomnienie mojej towarzyszki.
-To McDonald.
Oczywiście w końcu ulegam. Zamieniam piżamę na czarne rurki i granatową bluzę od Harry'ego, którą specjalnie wpakowałam do swojej walizki jeszcze podczas pobytu na nartach, za bardzo mi się podobała. Harry od razu się orientuje i robi mi wyrzuty z tego powodu, bo to podobno jedna z jego ulubionych bluz, ale i tak mi jej nie zabiera. Zadowolona z siebie naciągam na nogi kolorowe skarpetki i czarne trampki. Włosy związuje w kucyka i ciągnę lokatego za sobą. Rodzice i Sasha siedzą w swoich pokojach, więc na całe szczęście nie zauważają mojego wyjścia. Staram się zachowywać najciszej, jak potrafię. Gdy jesteśmy już na ulicy, zaczynam się zastanawiać, czy jednak nie powinnam ich poinformować o moim wyjściu, z Harrym mogliby mnie puścić. Ostatecznie jednak się nie cofam. Specjalnie wybieram drogę obok domu Grayce. Wiem, że zawsze o tej porze siedzi na parapecie i czyta książkę. Na pewno nas zauważy.
-Dlaczego idziemy na około?- pyta Harry.
-Żeby dłużej pospacerować- wymiguję się i uśmiecham na widok domu mojej przyjaciółki. Kątem oka zauważam ją w oknie.
-Nie chcę mi się nic jeść- odzywam się specjalnie, żeby nas usłyszała.
-Ty to powinnaś w ogóle zacząć jeść- komentuje Harry.
-No przestań, wcale nie jestem taka chuda- irytuje się.
-Nie, tylko wystają ci obojczyki, kości biodrowe i w ogóle wszystkie możliwe kości.
-Skąd ty wiesz, że wystają mi kości biodrowe?- powstrzymuję się od śmiechu.
Grayce nas zauważyła, odłożyła książkę na kolana i spogląda przez okno. Udaję, że rozwiązał mi się but i kucam, żeby na dłużej zatrzymać się pod jej domem.
-Basen.
A tak, podczas ferii wybraliśmy się na basen, pamiętam.
-Nieważne. I tak nie chce mi się jeść, mogłabym się napić.
-Soczku?- pyta Harry znacząco.
-Tak, takiego z procentami.
-Znam jeden sklep, gdzie sprzedają takie cuda.
Ze śmiechem wskakuję mu na barana.
-To prowadź.
Oczywiście prowadzi nas do sklepu, do którego sama bym poszła w pierwszej kolejności. Ekspedientka bez żadnych problemów sprzedaje nam cztery piwa. Idziemy usiąść na moście i otwieramy 'butelką o butelkę'.
Rozkoszuję się smakiem mojego ulubionego jabłkowego piwa. Wciąż nie wplatamy z Harrym do naszej rozmowy Grayce, mamy wiele innych tematów. Nasz śmiech niesie się po całej stolicy. Nawet nie zauważamy, kiedy nasze butelki stają się puste. W ogóle nie wiemy, co się dzieje w okół nas. Jedyny dźwięk, który wybija się ponad inne, to syrena. Policyjna syrena. Odwracam powoli głowę i szarpię Harry'ego za rękaw koszuli.
-Chyba mamy problem.
__________
Woo matko, jest ten felerny 10 rozdział. Podoba się ? :)
Ja wiem, że skarżycie się, że za krótkie, ale wolę takie pisać. Może kiedyś walnę takim jednym długim :D
Teraz zapraszam Was na mojego bloga. O mnie. http://www.timef0rchanges.blogspot.com/ :)
I jeśli mogłabym Was prosić polajkujcie stronkę: http://www.facebook.com/EjKusiszMnie :)
NO I PROSZĘ O KOMENTARZE POD TYM ROZDZIAŁEM :) x

piątek, 15 czerwca 2012

#9 It's time for future.

-Mogę spytać o to samo- duka Harry. Po jego minie widzę, że jest wyraźnie zakłopotany. Wstaje, podchodzi do mnie i mocno  przytula. Odwzajemniam uścisk. Czuję, jak przybliża wargi do mojego ucha.
-Nie mów jej o mojej orientacji- szepcze- Potem ci wszystko wytłumaczę.
Nie powiem, żeby podobała mi się ta sytuacja, ale mimowolnie się uspokajam. Odsuwam go delikatnie od siebie i patrzę w jego zielone oczy. Są pełne bólu i smutku. To dziwne, bo gdy przenoszę wzrok na Grayce, widzę zupełne przeciwieństwo. Mam w ogóle wrażenie, że jej oczy ciskają w nas błyskawicami. Jest wściekła i powstrzymuje się od tego, żeby opuścić w tej chwili mój dom. Grayce nigdy nie była osobą, która potrafiła ukrywać emocje. Chcę wiedzieć, o co chodzi, ale nie chcę tego usłyszeć teraz, w tej chwili, od ich obojga naraz. Wiem, jak to się skończy. Na pewno każde z nich ma inną wersję zdarzeń, a ja nie mam ochoty być świadkiem kłótni. .
-To ja was może zostawię. Wyjaśnicie sobie, skąd każde z was się tu wzięło- prycham i opuszczam salon.
Wchodzę do kuchni, gdzie siedzą rodzice moi i Harry'ego, oraz Sasha, którzy już na samym początku postanowili zostawić naszą trójkę samą. Tyle że ja też nie miałam tam nic do roboty. Podchodzę do blatu i nalewam sobie szklankę soku pomarańczowego.
-Co jest?- słyszę za plecami głos siostry. Wzruszam ramionami, nie odpowiadam. Idę usiąść przy blacie, ale zatrzymuje mnie dźwięk stłuczonego...czegoś. Odstawiam szklankę, wylewając sok i wpadam do salonu.
-Co tu się...- nie kończę, bo już wszystko wiem- Grayce?
Przyjaciółka nie patrzy mi w oczy, tylko z wściekłością wpatruje się w plecy Harry'ego, który kuca na ziemi i jedną ręką tamuje krwotok na swoich policzku, a drugą zbiera pozostałości po wazonie. Podchodzę do niej, omijając chłopaka.
-To ty zrobiłaś?- zmuszam ją do tego, żeby podniosła na mnie wzrok. Czy widzę ból, urazę, przerażenie, niewinność? Nic z tych rzeczy. Nienawiść i wrogość- to właśnie maluje się w jej oczach- Wyjdź.
Robi to, co jej powiedziałam, ignorując nas wszystkich. Powinnam czuć urazę, ale nie. Zamiast tego prawie, że podbiegam do Harry'ego i odciągam rękę od jego policzka.
-Rzuciła tym w ciebie?
Zauważam tylko delikatne skinięcie. Rana nie jest głęboka, ale brzydka.
-Sasha, zajmij się nim. Zaraz przyjdę, tylko to pozbieram.
Nie odwracam się do niej, ale Harry wstaje i po chwili słyszę już ich kroki na schodach.

Słyszę pukanie do drzwi. Mam dość, nie chcę z nikim rozmawiać. Odkąd wygoniłam Grayce, minęły cztery godziny. Państwo Styles poszli do domu, a ja nie wychodziłam z pokoju. Na zegarku wybija właśnie godzina szósta wieczorem. Zwlekam się z łóżka i narzucam na siebie długi, dzianinowy sweter. Nie mam konkretnego celu, więc schodzę do kuchni i po chwili namysłu robię sobie kanapkę z nutellą i malinową herbatę. Unikam rodziców i siostry, bo w dalszym ciągu nie mam ochoty na żadne rozmowy. Udaje mi się przemknąć nie zauważoną tam i z powrotem. W pokoju znów opadam na łóżko i włączam  muzykę. Piosenka Michaela Buble'a zaczyna przyjemnie łaskotać moje uszy. Nie kończy się nawet pierwszy utwór, a mnie już zaczyna to nudzić. Muzykę zamieniam więc na telewizję, ale tam też nic mnie nie satysfakcjonuje. Podejmuję ostatnią próbę, a mianowicie włączam laptopa. Loguję się na twittera, jednak już po chwili żałuję. Nic tylko przesłany dalej tweet Grayce. "Czasem nawet najlepsza przyjaciółka potrafi Cię zaskoczyć". Wściekła, odpisuję jej: @GrayceThompson zdecydowanie się z Tobą zgadzam...
Oczywiście nie otrzymuję odpowiedzi po mimo tego, że moja przyjaciółka jest bardzo aktywna na portalu. Mam dość, co oznajmiam wszystkim osobom, które mnie obserwują przez jednego tweeta. Milion osób zaczyna się pytać, o co chodzi, pocieszać. Znajdują się też takie, wiedzące o mojej przyjaźni z Grayce, które mocno mnie krytykują, stojąc właśnie po jej stronie. Nie odpisuję wszystkim, nie mam ochoty. Moją uwagę przykuwa jednak tweet, od trochę znanego mi już osobnika płci męskiej.
"@Jass co jest?", odczytuję.
"@zaynmalik sprzeczka z przyjaciółką."
Mogłabym mu od razu wszystko opowiedzieć, ale chcę z nim dłużej popisać. Ciekawi mnie, jaki jest i chciałabym się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
"@Jass może przenieśmy się na prywatne?"
Od razu przystaję na tą propozycję. Po dwóch godzinach wiem o nim o wiele więcej. Zayn pochodzi z Bradford i ma siedemnaście lat. Jest maniakiem gier komputerowych, ale lubi też śpiewać.Ma trzy siostry; dwie starsze i jedną młodszą. Opowiadam mu też o sobie i oczywiście o mojej kłótni z Grayce. Jest zdecydowanie po mojej stronie, ale twierdzi, że koniecznie muszę z nią porozmawiać. Przy okazji orientuje się, że Harry to ten chłopak od rozmowy na wyciągu i cieszy się, że się przyjaźnimy. Po tej rozmowie chcę go poznać, ale wiem, że z moim szczęściem nie będzie mi to dane.
Przed 21:00 wyłączam laptopa i idę pod prysznic, zimna woda działa na mnie pobudzająco. Włosy traktuję ręcznikiem, po czym zaplatam je w luźny warkocz. Wskakuję w piżamę i jeszcze wcieram w twarz czekoladowy krem. W pokoju czeka na mnie niespodzianka.
-Harry?- prawie że krzyczę.
-Pięknie wyglądasz- puszcza oczko i parska śmiechem. Sięgam po poduszkę i rzucam nią prosto w jego twarz- Ej! Ja ci tu komplementy prawię, a ty co?
Wybucham śmiechem na widok jego oburzonego wyrazu twarzy. Nie chcę rozmawiać o tym, co się dziś wydarzyło. Jeszcze jeden dzień ferii, tego właśnie potrzebuję. Ze śmiechem więc padam na łóżko i sięgam po pilot od wieży. Jedno kliknięcie i znów Michael Buble dzwoni mi w uszach.
-Też go uwielbiasz?- uśmiecha się lokaty i ląduje na łóżku obok mnie.
-Ano.
Przymykam oczy i zaczynam śpiewać. Każdy tekst jego piosenek znam na pamięć. Po chwili z moim głosem zaczyna się mieszać głos mojego towarzysza. Mieszać? W zasadzie to zaczyna dominować, bo mój automatycznie słabnie. Harry śpiewa nieziemsko. Otwieram oczy i zwracam głowę ku niemu. On robi to samo. Sasha świetnie opatrzyła mu ranę na policzku. Widać ślad, ale nie wygląda to źle. Kilka dni i będzie jak nowy.
-Dlaczego ucichłaś? Śpiewaj, bez ciebie mój głos nie brzmi tak dobrze.
-Żartujesz?! Masz głos tysiąc razy lepszy od mojego.
-A w tej bajce były smoki- krzywi się i wpatruje we mnie.
-Że niby mam zacząć śpiewać?- pytam, a on przytakuje- Nie. Sam śpiewaj.
-Zaśpiewam sam...
-Ale?
-Ale tylko wtedy, jeśli zgłosisz się do X factora razem ze mną.
_________________
Hm, X factor? Pewnie domyślacie się co będzie dalej? I tak dużo postaram się zmienić :)
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam, ale miałam ciężkie dni ;c Teraz postaram się trochę szybciej, bo w końcu idą te wakacje, nie ? :) I mam wielką prośbę: proszę o komentarz od każdego, kto przeczyta rozdział. Jestem ciekawa, ile naprawdę was czyta tego bloga :) xx
I mam tu dla Was dwie reklamy. Pierwsza, to fanbook przeze mnie robiony :
http://www.twitlonger.com/show/ho6o2a
( twitcama nie będzie póki co )
a druga, to strona moja i Mariki :) http://www.facebook.com/TomlinsonowaDupaZawszeSpoko lajkujemy :3
Także tego, miłego czytania xx

piątek, 1 czerwca 2012

#8 "Cuz we belong together now"

Patrzę na moją bluzkę w kolorze pudrowego różu, którą wyciągam z walizki i zastanawiam się, jak to możliwe, że te dwa tygodnie minęły tak szybko. Dopiero pakowałam się do samochodu i modliłam o to, aby wrócić jak najszybciej. No i mam to, czego chciałam. Siedzę w domu na łóżku uwalonym brudnymi ciuchami, sama. Nie ma już obok mnie Harry'ego, Louisa, czy którejś z jego sióstr. Żadnych żartów, kompletna cisza. Słyszę własne bicie serca, własny oddech. Czy tak już będzie? Czy moja przyjaźń z Harrym była tylko kolejnym etapem w moim życiu, który już się zakończył? Nie pożegnał się ze mną. Kiedy tata zaparkował pod naszym domem, nie wysiadł z auta, tylko wbił wzrok w naszą posesję. Nie spojrzał mi w oczy, nie uśmiechnął się. Tylko pomachał od niechcenia, gdy pan James odpalił ponownie silnik. Ich czarne BMW zniknęło za rogiem.
Nie zadzwoniłam do Grayce, nie powiadomiłam jej o moim powrocie, od razu rzuciłam się na łóżko i, przygnębiona, zasnęłam. Dziś skoro świt zabrałam się za rozpakowywanie i wracanie do codziennego, monotonnego życia. Nie mogłam spać, dręczyły mnie koszmary. Grayce, która zrobiła się cholernie zazdrosna o Harry'ego i wytykała mi, że nie mam dla niej czasu. Harry, który zdecydował się wyjechać do Doncaster, zostawiając mnie samą, twierdząc, że nie możemy się przyjaźnić, bo tylko mu wszystko utrudniam. Drew, który powrócił do świata żywych, ale mnie nie pamiętał. Dla nikogo już nic nie znaczyłam, zostałam całkiem sama i wtedy obudziłam się z krzykiem. Spojrzałam na zegarek, wskazywał trzecią nad ranem. Instynktownie sięgnęłam po telefon, jakby mając nadzieję, że ujrzę tam jakąś nieodebraną wiadomość, czy połączenie. Nic. Opadłam na poduszkę i przeczesałam palcami włosy. Czy gdybym nie pozwoliła Harry'emu tak bardzo mnie poznać, byłoby inaczej? , myślałam. Spałabym teraz słodko, a rano po przebudzeniu złożyła Grayce wizytę i opowiedziała jej wszystko po kolei? Jaki to on jest głupi i jak cieszę się, że już wróciłam?
Teraz wiem, że nie. Nie byłoby inaczej, bo jego nie da się nie lubić. Nie pozostaje mi nic innego, jak przywyknąć do tego, co jest. Kończę pakować ubrania, brudne zanoszę do pralni, a czyste pakuję z powrotem do szafy. Biorę szybki prysznic, który pomaga mi się trochę zregenerować, ubieram ciemne rurki i szary, dzianinowy sweter, rozczesuję włosy i pozwalam im luźno opaść, na nogi wciągam białe skarpetki w szare kropki, a na koniec zakładam mój wisiorek, z którym rozstaję się tylko na noc. Dostałam go od Drew na moje trzynaste urodziny, przywiózł go dla mnie z Hiszpanii, którą odwiedził podczas wymiany międzynarodowej. Srebrny wisiorek kształtem przypominał pierścionek, niby nic szczególnego, ale dla mnie ma on wartość sentymentalną. Nie nakładam na siebie żadnych mazideł, no może nie wliczając czekoladowego kremu do twarzy. Stwierdzam, że niczego nie potrzebuję, skoro nie wybieram się na żadną imprezę. Schodzę po cichu na dół, czuję, jak mój żołądek domaga się o jedzenie. Nie dostaje go jednak tak szybko, jakby chciał, bo już na drugim schodku zatrzymuje mnie głos taty.
-Naprawdę, zachowywała się, jak nie ona. Była wesoła, pogodna, radosna, rozrywkowa- opowiada z nutą ironii w głosie.
-Niemożliwe. Nasza Jasmine?- pyta mama z powątpiewaniem.
-To dzięki Harry'emu- mówi tata- Ma na nią dobry wpływ.
-W takim razie powinni spędzać ze sobą dużo czasu.
Nie słyszę odpowiedzi, ale jestem prawie pewna, że tata przytakuje. Odczekuję chwilę i pokonuję odległość, która dzieli mnie od salonu.
-Dzień dobry rodzinko- silę się na uśmiech. Niech myślą, że przeszłam skuteczną metamorfozę. Zresztą, kto to wie, może rzeczywiście ją przeszłam.
-Dobrze spałaś?- pyta mama, nie kryjąc zadowolenia.
-Nieziemsko- kłamię w żywe oczy i nalewam sobie pomarańczowego soku do szklanki, po czym smaruję gofra konfiturą jagodową.
-Masz na dzisiaj jakieś plany?- zwraca się do mnie tata. Wiem, że liczy na odpowiedź, w której znajdzie się imię mojego nowego przyjaciela, ale niestety, muszę go zawieźć.
-Wypadałoby odwiedzić Grayce, w końcu dosyć długo się nie widziałyśmy.
Nie pada żadna odpowiedź ani komentarz z ich strony. Zauważam, że kogoś brakuje. Sasha.
-Śpi?- ruchem głowy wskazuję puste krzesło mojej siostry.
-Wyszła do Mike'a.
Moja siostra jakiś czas temu zaczęła się spotykać z najlepszym przyjacielem mojego brata. No i dobrze, lubię go. Jestem pewna, że Sasha będzie z nim szczęśliwa. Jest przystojny i inteligentny, wesoły i ambitny chyba niczego więcej nie trzeba.
Wstaję od stołu i zasuwam krzesło. Biorę swój talerz i szklankę i idę włożyć do zmywarki. Następnie kieruję się do holu i wkładam nogi w ciepłe botki. Narzucam na siebie beżowy płaszczyk i rzucam rodzicom krótkie "hej". Do Grayce nie mam daleko, mieszka na tej samej ulicy, zaledwie kilka domów dalej. Pokonuję drogę w trzy minuty i bez użycia dzwonka, otwieram drzwi. Zawsze mówiłam jej, że to niebezpieczne, zostawiać tak otwarte drzwi, ale ona uparcie uważa, że nic się nigdy nie stało, więc nic też się nie stanie.
-Dzień dobry!- krzyczę, po przekroczeniu progu.
-Jasmine!-pisk mojej przyjaciółki roznosi się po całym domu, a trzeba podkreślić, że nie jest on mały. Zbiega ze schodów i wskakuje na mnie. Trochę przypomina mi to przywitanie Harry'ego przez Lou. Szybko jednak staram się odpędzić od siebie to wspomnienie. Cieszę się, że ją widzę. Wreszcie jest obok mnie ktoś, komu mogę powiedzieć wszystko, bez wyjątku.
-Mogłabyś ze mnie zejść?- śmieję się.
-Och, tak, już- wydaje się zakłopotana- Chcesz gdzieś wyjść?
-Proponuję Nandos- odpowiadam natychmiast- Zjadłam tylko jednego gofra.
Grayce zjeżdża mnie wzrokiem.
-No widać! Coś mizernie wyglądasz. Ile schudłaś?
Dopiero teraz zauważam, że moje rurki, które przed wyjazdem były idealnie dopasowane do mojej figury, i za to je lubiłam, teraz dziwnie się marszczą na moich nogach, a pasek od mojego płaszcza jest ewidentnie mocniej zawiązany. Jak mogłam tego nie zauważyć przed wyjściem? Jakoś bym to zatuszowała, a tak naraziłam się tylko na uwagi ze strony Grayce. Zaraz mi zarzuci, że...
-Odchudzałaś się! Wiedziałam! Wykorzystałaś fakt, że nie było mnie tam z tobą! Ile razy mam ci powtarzać, że masz dobrą figurę?
No właśnie.
-Problem w tym...że ja się nie odchudzałam. Nie miałam apetytu i tyle.
-Tak, pewnie...- mruczy i nakłada na siebie kurtkę i buty. Aż mam ochotę odwołać wyjście do Nandos. Boję się jakie zamówienie za mnie złoży. Będzie mnie teraz tuczyć i tuczyć, aż nie odzyskam dawnej wagi. W milczeniu opuszczamy jej mieszkanie.
-Więc?- zaczyna rozmowę.
-Więc co?- udaję, że nie wiem, o co chodzi, ale przecież to jasne, że chce wiedzieć wszystko o chłopaku, który towarzyszył mi przez te dwa tygodnie. Wzdycham, kiedy Grayce patrzy na mnie z politowaniem- No bardzo fajnie, miły chłopak.
-Jass!- przyjaciółka trzepie mnie w ramię- Konkrety!
-Nie ma takich, jakich się spodziewasz- ucinam. Nie powiem jej, że się z nim całowałam, nie powiem jej, że mi się nawet podoba.
-Ale jakieś są.
Ponownie wzdycham, ale zaczynam się nakręcać.
-Zaprzyjaźniliśmy się. Na początku było ciężko, bo traktowałam go jak każdego, ale z czasem się polubiliśmy. Jest bardzo opiekuńczy, pomocny. Opowiedziałam mu o Drew, od razu zrozumiał, zachowuje się, jak starszy brat, no..
-Hej, Jass, przystopuj!
-Przed chwilą chciałaś, żebym ci wszystko opowiedziała- irytuję się.
-Ale ja nie ogarnę wszystkiego naraz- parska śmiechem- Powoli. Zaprzyjaźniliście się- ok. Dlaczego opowiedziałaś mu o Drew?
-To przez Nialla.
-Przez kogo?
Opowiadam jej wszystko po kolei. Od naszego utknięcia na wyciągu, przez poznanie Nialla, moją rozmowę z Harrym na tarasie, nie pomijam liściku blondyna i w końcu docieram do naszej wizyty u Tomlinsonów. Wyraźnie podoba jej się moja historia. Cieszy się z tego, że znalazłam sobie przyjaciela, ale bardziej ciekawi ją Niall.
-Nie masz z nim żadnego kontaktu?
Kręcę głową. Nie mam i pewnie już nigdy się nie spotkamy, bo co z tego, że napisał mi taki list? Oznacza on coś? Nie, to wyraża tylko jego chęci, co do kolejnego spotkania, ale nie mamy nawet jak się umówić. Zresztą on mieszka w Irlandii.
-Ależ ty głupia- mruczy Grayce pod nosem. Nie odpowiadam, bo wiem, że ma rację, ale czy to moja wina, że wtedy nie myślałam logicznie? Wydawało mi się, że nie znamy się dobrze i nie będzie mi go brakować, ale myliłam się, jak zawsze. Wchodzimy do Nandos i siadamy przy naszym ulubionym stoliku. Zamawiam sobie tylko kawałek kurczaka i patrzę, jak Grayce wymawia nazwy miliona dań na sekundę. Łapię się za głowę, bo wiem, że nie zamawia tego tylko dla siebie. Jemy w ciszy. Zastanawiam się, czy gdybym szybciej otworzyła się przed Harrym, nie zachowałabym się tak wobec Nialla? Kto wie, teraz już za późno.
Właśnie otwieram usta, by zacząć jakiś temat, kiedy rozlegają się pierwsze nuty "All u need is love". Wyciągam telefon z kieszeni i omal nie padam trupem, gdy odczytuję imię osoby dzwoniącej.
-Tak?- staram się pozbyć guli w gardle. Odchrząkuję.
-Cześć!- słyszę wesoły głos- Rozpakowana?
-Mhm- mruczę- Zaczynam przyzwyczajać się do monotonnego życia.
-O, to bardzo niedobrze!- Niemal widzę, jak grozi mi w tej chwili palcem- Naprawdę bardzo niedobrze.
-A to dlaczego?
-Bo właśnie się do ciebie wybieram!- wykrzykuje i rozłącza się. Sprawdzam jeszcze raz listę połączeń, chcąc się upewnić, czy ta rozmowa nie była przypadkiem jakimś moim urojeniem, ale nie. Chowam iPhone'a do kieszeni.
-No to ładnie- wzdycham.
-Co jest?- pyta Grayce z pełną buzią.
-Harry zaraz u mnie będzie, musimy wracać.
 Boję się tego spotkania, sama nie wiem, dlaczego. Przecież spędziłam z nim ponad dwa tygodnie i było naprawdę świetnie. Poza tym jesteśmy przyjaciółmi. Mimo wszystko- boję się.
Kiedy jesteśmy już pod domem, zauważam samochód pana James'a. Musieli niedawno przyjechać. Staram się przywołać na twarz uśmiech. Zerkam na Grayce, która dla odmiany nie musi tego udawać. Cieszy się, że pozna mojego przyjaciela. Drzwi otwiera nam Sasha.
-Jej, miałaś rację, jest cudowny- szczerzy się moja siostra na dzień dobry, co pomaga mi pozytywnie nastawić się  do tego spotkania. Ściągamy buty, płaszcze i wchodzimy do salonu. Harry siedzi na kanapie i żartuje z moją mamą. Wygląda jak zawsze; szeroki bielutki uśmiech, niesfornie opadające mu na czoło, kręcone włosy. Ma na sobie granatową marynarkę i czarne rurki. To wystarcza. Już chcę się rzucić na niego z okrzykiem radości, kiedy zatrzymuje mnie głos przyjaciółki, wpatrzonej w lokatego.
-Co ty tu robisz?- syczy.
___________
No i jak ? Trochę namieszałam, co? :) Ale pewnie byłoby nudno, gdybym czegoś nie zrobiła. Staram się, żeby w każdym rozdziale było coś ciekawego. Daję radę ? :)
Dziękuję Wam za ponad 4000 wejść, za komentarze i za to, że jesteście ze mną.
Love yaa xx