niedziela, 17 lutego 2013

#18 "I used to rule the world"


Spojrzałam na Cheryl. Siedziała w rogu pomieszczenia i spoglądała w przestrzeń. Co sobie teraz myślała? Zawiodłam ją? A może mimo wszystko wciąż miała nadzieję?
-Odrobinę głośniej- zawołał Jack, mój nauczyciel śpiewu- Odrobinę.
Był naprawdę bardzo wyrozumiały. Ja na jego miejscu dawno bym się poddała. Jestem beznadziejna. Ktoś podmienił mi głos. To tylko sen. Nie potrafiłam zmienić nastawienia, bo ciągle to sobie powtarzałam.
-This Romeo is bleeding...- starałam się, żeby mój głos brzmiał naturalnie, ale stres nie pozwalał. Za wszelką cenę starałam się coś w nim zmienić, bo nikomu nie odpowiadał. Nawet mnie. Po pierwszej zwrotce Cheryl wyszła z sali, a ja załamana padłam na krzesło i poczułam, jak łzy spływają po moich policzkach. Jack położył rękę na moim ramieniu.
-Co się dzieje?- zapytał, a gdy nie odpowiedziałam ciągnął dalej- Jasmine, słyszałem cię na przesłuchaniach i na bootcampie. Uwierz w siebie. Czym się stresujesz?
Wzruszyłam ramionami i otarłam łzy.
-Nie chodzi tu o Cheryl?
-Chyba tak- odpowiedziałam głosem zachrypniętym od łez- Nie chcę się upokorzyć.
Na jego twarzy pojawiło się coś, jak pół-uśmiech.
-Tak się nie stanie. Nie z takim talentem. A teraz wstawaj, zrób to jeszcze raz. Jestem tylko ja, nikt więcej.
Podniosłam głowę i jakby dla pewności rozejrzałam się po pokoju. Przymknęłam na moment oczy i podniosłam się z krzesła. Zacisnęłam pięści.
-Graj Jack.

-Simon, proszę, zapowiedz swój zespół.
-Nie ma, co dużo mówić- odezwał się Simon- Piątka utalentowanych chłopaków. Panie i panowie...One Direction.
Czułam się o wiele lepiej, będąc już po wszystkim. W dodatku, że byłam z siebie zadowolona. Zero fałszu, jak powiedzieli znajomi, wyraz twarzy pewny siebie, uśmiech. Czego chcieć więcej? Patrząc na scenę, widziałam to samo. Tylko że było tego jakby pięć razy więcej. W dodatku wykonywali mój ulubiony utwór od Coldplay. Nawet nie zauważyłam, kiedy moje ciało zaczęło się poruszać w rytm muzyki. Śmiałam się sama do siebie i tańczyłam. Nie myślałam o niczym, tylko wsłuchiwałam się w ich głosy, które brzmiały niesamowicie. Tylko jeden z nich sprowadził mnie na ziemię. Pierwszy raz właścicielowi tego głosu udało się przywrócić mnie do normalności. Zawsze powodował, że zapominałam o całym Bożym świecie, miałam motylki w brzuchu, a teraz? Teraz, gdy zaśpiewał pierwsze zdanie, zastygłam. Skierowałam wzrok tylko na niego, a on po chwili jakby to wyczuł, bo zaczął skakać po scenie jak szalony w pretekście do skierowania wzroku w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko, jak dzieciak. A ja wiedziałam, że jeszcze raz dla mnie zaśpiewa. Bo śpiewał dla mnie. Mimo, że nie była to piosenka o miłości. Po prostu to wiedziałam.

Staliśmy wszyscy na scenie. Wszyscy uczestnicy. Czułam na moim ramieniu rękę Cheryl. Bała się. Bała się o całą naszą grupę. Kiedy oglądałam X factor w telewizji, nigdy nie sądziłam, że są to takie emocje. Nawet wtedy, gdy chodziło o mojego ulubieńca. To, co się czuje, stojąc na scenie i czekając na werdykt, jest nie do opisania. Nawet jeśli ty nie odpadniesz, odpadnie ktoś inny, a będzie to osoba, z którą zdążyłaś się zaprzyjaźnić lub przynajmniej bliżej poznać. Zdajesz sobie sprawę z tego, że każdy kto stoi obok ciebie ma marzenia. Takie same jak ty. W takiej chwili sukcesem jest nieusłyszenie swojego imienia w grupie osób, które odpadają. Nigdy nie wiesz, czy to ty będziesz osobą, która będzie świętować. Jednak kiedy słyszysz: "Reszta jest bezpieczna, do zobaczenia na próbach", a ty wciąż stoisz na scenie, ludzie zaczynają bić brawo, na twojej twarzy bez twojej zgody pojawia się uśmiech. Spoglądasz na wszystkich, którzy są w takiej samej sytuacji jak ty. Oni też się uśmiechają. Bo czujecie dokładnie to samo.
Tego dnia miałam szczęście. Gdy rozejrzałam się po scenie, mogłam zobaczyć pięć roześmianych twarzy, z którymi nie rozstawałam się ostatnimi czasy. Łzy szczęścia zaczęły napływać mi do oczu. A to przecież dopiero początek. Piękny początek. Wspólny początek.

-Byliście niesamowici!
-Też chcę mieć taki talent!
-Na milion procent już wkrótce będziemy chodzić na wasze koncerty!
-Od zawsze wiedziałem, że osiągniesz coś dzięki temu.
Wracaliśmy do domu, objęci wszyscy w szóstkę. Przed nami, za nami i obok nas szły nasze rodziny. Wszyscy przyjechali tu dla nas, nie chcieli naszego pierwszego show oglądać w telewizji.
-Idziemy do restauracji!- zakomenderował nagle mój tata.
-W...tyle osób?!- wykrztusił Harry- Wynajęliście restaurację?
Nikt mu nie odpowiedział, tylko nasi ojcowie uśmiechnęli się do siebie znacząco. Wzruszyliśmy wszyscy ramionami i powędrowaliśmy za nimi. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens robić z tego tak wielką sprawę, ale wszyscy byliśmy szczęśliwi, więc dlaczego nie? W końcu nie każdy ma szansę wystąpić na scenie brytyjskiego X factor. Na żywo. Wzięłam pod rękę Harry'ego i Zayn'a i włączyłam się do rozmowy.

Niewiarygodne. Już nigdy, przenigdy nie powiem złego słowa na moich rodziców. Nigdy! Kilkadziesiąt metrów przed restauracją zasłonili każdemu z nas oczy chustką. Już wtedy słyszałam przyjemną muzyczkę i czułam tą cudowną atmosferę, jaka panowała zawsze w tej restauracji. W "mojej restauracji", bo tak nazywałam ją odkąd moi rodzice zabrali mnie tam po raz pierwszy. Miałam wtedy pięć lat.
-Harry uwielbiał tu przychodzić- usłyszałam głos pani Styles, gdy w mojej głowie kłębiły się te myśli- Pierwszy raz zjadł tu obiad na swoje piąte urodziny. Zrobiliśmy rodzinną imprezę.
-To tak jak nasza Jasmine- odezwała się moja mama- Też miała pięć lat, gdy zabraliśmy tu ją pierwszy raz.
Zaczynałam mieć podejrzenia, że dorośli czytają w moich myślach, ale pozbyłam się tego z mojej głowy ze śmiechem i zaczęłam wdychać zapachy potraw, unoszących się w powietrzu.
-Więc nasze dzieci znajdą wspólny język nawet jeśli chodzi o ulubioną restaurację- zaśmiał się mój tata i wszyscy mu zawtórowali.
Pozwolili ściągnąć nam chustki dopiero wtedy, gdy usadzili nas na krzesłach. Jeszcze zanim to zrobiliśmy, poczułam czyjąś rękę na mojej nodze. Chwyciłam ją i ścisnęłam delikatnie. Byłam pewna, że to Harry. Że w pewnym sensie przebywa pobyt tutaj tak jak ja i potrzebuje wsparcia.
Lecz kiedy chustka już nie zasłaniała moich oczu i spojrzałam na prawo, ujrzałam uśmiechniętą twarz Irlandczyka. Ręka, która przed chwilą spoczywała na mojej nodze, teraz leżała na stole, ale miałam dziwne wrażenie, jakby chciała znaleźć się z powrotem w tym samym miejscu. A może nie? Może to już te wszystkie zapachy tak omotały moją głowę. Jednego byłam pewna. Nie przeszkadzał mi fakt, że ręka ta należała do blondyna, a nie do Harry'ego.

________________
Po raz kolejny strasznie przepraszam Was za to, że tak długo mnie tu nie było :( Nie chcę wam obiecać, że będę dodawać tutaj wpisy częściej. Mogę Wam tylko obiecać, że na pewno będę to robić :) I mam nadzieję, że będziecie wciąż odwiedzać mojego bloga. Bo wzrost liczby odwiedzin daje mi tą motywację! To niesamowite, że ciągle tu zaglądacie i sprawdzacie, czy pojawił się nowy rozdział. Kocham Was :) xx

@xNIALLANATOR

6 komentarzy:

  1. tak bardzo czekałam na ten rozdział :D Uwielbiam t opowiadanie :3 Do następnego :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. niesamowite tylko szkoda, że takie krotkie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, mógłby być dłuższy ale trudno ;) z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. ŚWIETNIE PISZESZ. Zapraszam, jak będziesz miała czas:) dopiero zaczynam:) http://onedirectionnesogirls.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. jest mega :) czekam na kolejny xx

    zapraszam też do siebie mam nadzieje, że coś po sobie zostawisz http://kiss-me-hard-before-you-go-please.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń