Obudziły mnie jakieś huki i strzały. Z jękiem podniosłam głowę i rozejrzałam się.
-Harry, co to było?
-Nic, nic, śpij dalej- powiedział wymijająco, przyciągając mnie do siebie.
-Harry- spojrzałam na niego surowo- Co to były za huki?
-Zdawało ci się tylko...
-Czy ja wyglądam na głupią?- warknęłam- Dobrze widzę, że wiesz o co chodzi. Nie oszukasz mnie.
Westchnął przeciągle.
-Nie chcę cię denerwować.
-Powiedz mi, proszę.
-Wystarczy, że tam spojrzysz- wskazał palcem na las, który rozciągał się po lewej stronie stoku- Ale schowaj się tak, żeby nie było cię widać- dodał pospiesznie i sam zmienił pozycję na pół- leżącą.
Wyjrzałam ostrożnie. Z początku zauważyłam tylko jakieś cienie, w końcu było nad ranem, moje oczy nie były przyzwyczajone. Podniosłam głowę trochę wyżej, żeby lepiej widzieć.
Strzał. Krzyk. Śmiech. Łamanie gałęzi.
-Czy my tu jesteśmy bezpieczni?- wydukałam, starając się ocenić sytuację.
-Póki nas nie widać- tak.
Właśnie wtedy z lasu wybiegło dwóch mężczyzn. Pędzili, robiąc przy tym uniki. Obydwoje trzymali w rękach niewielkie, czarne pistolety. Zaczęłam się trząść.
-Tylko nie panikuj- odezwał się Harry, drżącym głosem- To najgorsze, co mogłabyś zrobić.
-Przecież oni się pozabijają.
-Spokojnie.
-Jak mogę być spokojna? Co jak jeden strzeli w złym kierunku i ja oberwę?!
-Jass, schizujesz- skrzywił się.
-Nie schizuję, przecież to możliwe!
Jak on mógł być tak spokojny, kiedy pod nami rozgrywała się taka scena? Ani trochę się nie martwił? A co jeśli nas zauważą? Wystarczyłoby tylko, że spojrzą w górę i...
Strzał. A potem już tylko echo...
-Czy on...?- łkałam.
-Tak, Jasmine, najprawdopodobniej.
Nie, nie, nie . Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam świadkiem morderstwa. Sprawca właśnie uciekał, biegł na dół. Bał się, czy był zadowolony z tego, co zrobił? Tego nie wiem...Wiedziałam na pewno, że nawet jeśli bardzo chciałam teraz za nim krzyknąć, nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam się zdradzić.
-Co teraz?- Mimo tego, że morderca był już daleko, ciągle mówiłam cicho. Tak jakbym bała się, że mnie usłyszy.
-Chyba musimy czekać, aż wyciąg ruszy- wzruszył ramionami.
-To jeszcze jakieś cztery godziny...
-A mamy inne wyjście?
-Tak, ja skaczę!- wyrwałam się z jego objęć.
-Oszalałaś?!- krzyknął.
W tym momencie coś zrozumiałam. Ten jego ton głosu...on się o mnie martwił. Martwił się tak, jakbym była jego młodszą siostrą. Przestraszył się, że coś mi się stanie. Ucieszyło mnie to. Podobał mi się fakt, że jakiś chłopak mnie wreszcie zrozumiał. Nigdy nie miałam przyjaciela, zawsze trzymałam się w gronie dziewczyn. Tak było łatwiej.
-Musimy coś zrobić- powiedziałam cicho- Może nie jest jeszcze za późno? Chcesz go tak zostawić?
Spojrzał na mnie nieufnie.
-Tu nie jest wysoko- dodałam.
-To dlaczego nie zeskoczyłaś wcześniej? Zaraz po tym, jak wyciąg stanął?
-Bałam się.
-A teraz się nie boisz?
-Boję.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet- mruknął pod nosem.
-Nawzajem kochasiu.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w dół. Nie jest wysoko, dasz radę Jass, powiedziałam do siebie w myślach. Zacisnęłam powieki.
-No to skaczę.
Wiatr zaatakował moją twarz, niczym dziki tygrys. Dotknęłam gruntu i poturlałam się kilka metrów niżej.
-Widzisz...żyję!- krzyknęłam, wypluwając śnieg- Skacz!
Nim zdążyłam się ogarnąć, stał już obok mnie.
-Na pewno nic ci nie jest? Wszystko w porządku?- prowadził monolog- Jesteś pewna? Masz dziwną minę. Jass, odezwij się no!
Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
-Tak głupku, wszystko dobrze- rozczochrałam mu włosy- Chodź, zobaczymy, co z tym chłopakiem.
Pociągnęłam go w stronę wypadku. Nie chciałam tego widzieć, naprawdę nie chciałam, ale czułam, że taka jest moja powinność. Wciąż była możliwość, że on żyje, nie mogliśmy tego nie sprawdzić.
-Nie dostał w serce- stwierdził Harry, kiedy ja zakrywając twarz dłońmi, starałam się opanować- Hej, pomożesz mi, czy będziesz tak stać? Trzeba to wyciągnąć!
-Co?! Mam wyciągać...Nie! Nie zrobię tego, nie potrafię- machnęłam rękami, odchodząc na bok.
-Mam tutaj scyzoryk- kontynuował- Pomożesz, czy nie? Mogę zrobić to sam, ale nie gwarantuję, że zrobię to dobrze.
Zerknęłam na rannego. Spocone blond włosy oblepiały jego twarz, niebieska kurtka była rozpięta i ubrudzona, białe polo, choć nie jestem taka pewna czy białe, było całe podarte, z krwi. Chłopak wyglądał tak niewinnie. Musiałam mu pomóc. Westchnęłam i przyklękłam obok Harry'ego.
-Co mam robić?- spytałam dzielnie.
-Spróbuj otworzyć ranę.
-Fuj, przecież to..
-Jass!
-Okej, już, już.
Co prawda zrobiłam to, o co prosił, ale nie patrzyłam na poranione miejsce. Mój wzrok był skierowany na twarzy rannego. Oddychał, żył.
-Proszę, nie ruszaj się- szepnął Harry w skupieniu- Jeszcze tylko chwilka.
-Dobrze, wytrzymam.
Nie, tego nie powiedziałam ja. Za nami także nikt nie stał. Uradowana patrzyłam prosto w niebieskie oczy blondyna. Były takie szczere i pełne bólu. Patrzyłam na usta, z których przed chwilą wydobyły się te słowa.
-Dlaczego nie zadzwoniłeś po prostu po karetkę?- spytałam nagle.
-Bo nie mam zasięgu?- odpowiedział pytaniem na pytanie- Chyba logiczne, że najpierw bym zadzwonił, gdybym miał taką możliwość.
-Mogłam wziąć telefon- mruknęłam.
-Myślisz, że ty byś złapała zasięg?
-Oczywiście- parsknęłam sarkastycznie, zdając sobie właśnie sprawę z własnej głupoty.
-Zagadaj go- rzucił lokaty, zmieniając temat- To jeszcze chwilę potrwa.
No jasne, po prostu chciał się mnie pozbyć, przeszkadzałam mu.
-Hej- uśmiechnęłam się- Jak się nazywasz?
-Niall- jęknął.
-Miło mi, Jasmine. Jesteś stąd?
Pokręcił głową.
-Irlandia.
-Ooo, piękny kraj.
-Byłaś tam kiedyś?- spytał wyraźnie zaciekawiony, zapominając o bólu.
-Tak, u cioci. Przeprowadziła się kilka lat temu. Ja mieszkam w Londynie- powiedziałam.
-Narty?
Przytaknęłam.
-Gotowe!- uratował mnie Harry. Już nie wiedziałabym, o czym z nim rozmawiać- Lepiej?
-Chyba tak- starał się podnieść- Zdecydowanie. Dziękuję wam.
-Nie ma problemu. Przydałoby się zadzwonić po lekarza mimo wszystko- zauważyłam- Trzeba to oczyścić.
-Nie mam telefonu- skrzywił się Niall.
-W takim razie, musimy iść na dół- wzruszyłam ramionami- Dasz radę?
-Dam, ale to będzie długa droga.
-Nam się nie spieszy- zachichotałam- Nasi ojcowie pewnie teraz słodko śpią, a jak wstaną będą leczyć kaca.
- Zgadzam się w stu procentach- Harry przybił mi piątkę.
-A buty?
Wybuchnęliśmy śmiechem.
-Co buty?- zdziwił się blondyn- O rany, gdzie wy macie buty?
-Długa historia- stwierdziłam- Zaraz ci opowiemy.
Śmiejąc się, ruszyliśmy z Harrym po nasze obuwie. Nałożyliśmy je byle jak. Nart nawet nie było, co brać. Całe połamane, a ja w dodatku znalazłam moją tylko jedną.
-Gotowi?- spytał Niall, kiedy stanęliśmy obok niego.
Zasalutowałam.
-Panie przodem- odezwał się Harry.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Cóż za dżen...
-Ała! Tak się bawimy?- zawołałam, strzepując z głowy śnieg- No to się doigrałeś!
_______________________
Cześć, 4 rozdział jak widzicie skończony? Podobał się? Mam taką szczerą nadzieję :)
Jeju, pod ostatnim rozdziałem 19 KOMENTARZY! Tak się strasznie cieszę. Aż 16 osób obserwuję mój blog? Proszę, komentujcie dalej moje rozdziały oraz jeżeli nie obserwujecie, obserwujcie. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. Cieszę się, że komuś się podobają te wypociny :)
Love ya xx
wow co za akcja! o.O świetny rozdział! oby tak dalej ;D
OdpowiedzUsuńMatko boska mój mąż postrzelony !! Cholera doprowadziłaś mnie prawie do zawału !! Rozdział genialny akcja też !! Ale nie rań mojego męża :3 @CallMeMaybe_17
OdpowiedzUsuńPrawie zabili Niallera!! : o
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. :)
Super! Ale Niallerka tak potraktować? Dżizys! Ja chcę kolejny rozdział haha! Ty się dziwisz że miałaś 19 komentarzy? Ja nie. Jesteś wspaniała! Serio :* :D
OdpowiedzUsuńno w końcu! kiedyś widziałam ten blog ale był tylko 1 rozdział, zapomniałam zapisać sobie adres i mi znikło.. muszę przyznać że akcja nie źle się rozwinęła :P wgl to skąd tam się wziął Nialler? omg, biedny.. ciekawe o co chodzi, hmm.. czekam na nn ;) @torallisx3
OdpowiedzUsuńfajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCzekam an kolejny :)
matko!<3 piszesz baaardzoo oryginalnie!*_* jestem zszokowana♥♥♥
OdpowiedzUsuń@causalmonikk
TYYYYYYYY ! Nailla uśmiercić chciałas ;D no ale nie no fajnie , super nawet ! <3 czekam na następne, nie ma to jak czytanie twojego bloga zeby poprawic sobie humor <33 x
OdpowiedzUsuńTeż mieszkam w G-ce i też jestem directionerką ;p Twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało i zamierzam tu często wpadać, może mogłabyś informować mnie o kolejnych notkach? Byłabym, bardzo wdzięczna ;)
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie dało mi bardzo dużo weny ;D
OdpowiedzUsuńślicznie piszesz ;* i trzeba się spotkać tylko kiedy?:D
pisz dalej :) a ja będę pisać nowego bloga :D
@Karolaxxx1
właśnie mój Niallek postrzelony ;( dobrze, że mu nic nie jest! Rozdział jest boski,chyba mój ulubiony! wg przypomniałaś mi zimę brrry ...teraz mi zimno! hahah
OdpowiedzUsuńNo, ja czekam na nn!! dodawaj szybko ;*
Zapraszam do sb na nowy roz mam nadzieje, ze też może skomentujesz :)
http://we-say-goodbye-in-the-pouring-rain.blogspot.co.uk/
BOŻE ŚWIĘTY KTOŚ POSTRZELIŁ HORANKA??!! O.O
OdpowiedzUsuńDobrze że wszystko z nim okej. Czekam aż Reszta pojawi się w opowiadaniu. Zwłaszcza Zayn *_* Ale to chyba cię nie dziwi XD
Idzie ci naprawdę mega! <3
Czekam na więcej :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawie :) Co prawda nie komentuję każdego (za co przepraszam), ale po prostu brak czasu :( Postaram się być na bieżąco .x
UsuńZajebiste ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Masz talent !! ale to już ci pisałam :33 Świetny pomysł i sytuacje są fajnie opisane i w ogóle są fajne XD Zyskałaś nową czytelniczkę to wiem na pewno :D
OdpowiedzUsuńprzeczytałam prolog i mnie zaciekawiło. Fajnie napisany więc zamierzam studiować dalej. :)Ciekawa perspektywa. Historia zaczyna się teraźniejszością i jest opowiadana przez staruszków :D Ciekawie.
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna gdybyś informowała mnie o kolejnych rozdziałach na tt~~@TheBiebsSwag1 oraz za odwiedzenie mojego bloga http://cuzthisismydestiny.blog.onet.pl/ Mogę liczyć na opinię?
baaaardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńSuper piszesz dawaj szybkko następny rozdział <333
OdpowiedzUsuńAww <3 genialnie czekam na następny rozdział. możesz poinformować mnie o nim na tt? --> @Trishack_
OdpowiedzUsuń