Nie odpowiedziałam. Po prostu wrzuciłam jeszcze ostatnie rzeczy do walizki i na siłę ją zapięłam. Zdążyłam zerknąć jeszcze do lustra.
-Jest ok- powiedziałam do siebie i szarpnęłam mój bagaż.
Zeszłam na dół, robiąc przy tym okropny hałas.
-Jak można się tyle pakować?- skrzywił się wysoki blondyn, po którym nosiłam nazwisko, kiedy stanęłam przed nim.
-Jak można tak krzywdzić córkę i zabierać ją na wyjazd, na który ani trochę nie ma ochoty?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie i nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, wyszłam z domu, przejeżdżając mu walizką po nogach.
Przy aucie stała już moja mama z siostrą i solennie sprawdzały, czy wszystko wzięliśmy. Wcisnęłam się miedzy nie i upchałam do bagażnika przedmiot, który przed chwilą zmiażdżył mojemu ojcu nogi.
Dlaczego tak nie chciałam z nim jechać? Odpowiedź jest prosta. Nie miałam zamiaru calutkie DWA TYGODNIE kłócić się z nim o każdą błahostkę, a wiedziałam, wręcz byłam pewna, że tak się to skończy.
Cały zeszły tydzień błagałam moją mamę, żebym mogła zostać, ale ona była zdania, że dobrze nam zrobi taki wspólny wyjazd, bo zbliżymy się do siebie.
-Naprawdę sądzisz, że ja będę z nim spędzała całe dnie?
-Zrób to dla mnie, proszę.
-Nie ma takiej mowy. Chyba, że nie chcesz już nas nigdy zobaczyć...
-O czym ty mówisz?
-Po prostu spędzony z nim dzień, skończy się śmiercią.
Otrząsnęłam się z tego wspomnienia i usiadłam na krawężniku. Moja mama była wyraźnie pochłonięta przewracaniem całego samochodu do góry nogami, więc nawet nie zauważyła mojego przybycia.
Znużona całą sytuacją zaczęłam skubać, przydeptaną już trawę, która znajdowała się obok mojej podeszwy.
-Hej, nie przejmuj się tym tak- usłyszałam cichy głosik obok mnie.
Moja młodsza o dwa lata siostra przykucnęła na przeciw i wpatrywała się we mnie wytrwale, najwidoczniej czekała, aż się odezwę, ale ja tylko pokręciłam głową.
Szturchnęła mnie.
-Daj spokój- mruknęłam- To będą najgorsze dwa tygodnie w moim życiu.
-Przesadzasz- zaśmiała się uroczo- Podobno pan James ma jakiegoś syna i także zabiera go ze sobą.
-Czy to jakaś różnica?
-Może...jest przystojny?
Uśmiechnęłam się mimo woli, ale za chwilę spoważniałam.
-Nie mam czasu na chłopaków. To tylko kolejne problemy. Chcę po prostu przeżyć te cholerne czternaście dni i wrócić do normalnego życia.
-Ja cię nie rozumiem- westchnęła Sasha i podbiegła do mamy, która ją właśnie wołała.
-O, Jasmine, jesteś! Chodź tu też i nam pomóż.
O patrzcie państwo, zauważyła mnie. Powlokłam się do niej i zamieniłam miejscami sprzęt narciarski z torbą taty. Czy to zrobiło jakąś różnicę? Skąd! Po prostu moja mama miała swoje widzi mi się, jeśli chodzi o ułożenie rzeczy i trzeba było zrobić, jak prosiła.
-Wsiadaj do samochodu.
Mój ojciec właśnie wyrósł za moimi plecami.
-Na nas już czas- dodał.
Pożegnałam się z mamą i Sashą, szepcząc tej drugiej, żeby nie przywiązała się za bardzo do mojego pokoju, podczas mojej nieobecności. Zawsze go zajmowała, kiedy wyjeżdżałam; był większy, a jego umeblowanie wyjątkowo jej się podobało.
Zajęłam miejsce pasażera i odetchnęłam głęboko.
"Jass, przygotuj się na trzy godziny męki", pomyślałam i zerknęłam na tatę, który właśnie zajmował miejsce obok mnie.
No, nawet nie było aż tak źle. Całą drogę przespałam ze słuchawkami w uszach. iPod to chyba najlepsza rzecz, jaką człowiek mógł wynaleźć. Kiedy SUV taty zajechał na parking, przed ogromnym hotelem, pomyślałam, że może to nie będzie aż taki zły wypad. To była jednak tylko myśl, która zaraz wyparowała.
-Wysiadaj- krzyknął, kiedy zapatrzyłam się w budynek przed sobą- Bierz rzeczy i do środka!
-Nie jestem w obozie koncentracyjnym- warknęłam, patrząc mu prosto w oczy, co chyba go trochę zdziwiło. Wydawało mu się, że jestem grzeczną dziewczynką, która będzie mu się podporządkowywać cały czas? Nie, nie pozwolę siebie tak traktować. Nie jestem już dzieckiem.
Wyciągnęłam swoją walizkę z takim impetem, że wszystko inne powypadało z bagażnika.
-Pozbieraj- rzuciłam- To nie ja tak ułożyłam to wszystko.
Dumna z siebie ruszyłam w stronę ogromnych drzwi hotelowych.
-Jasmine Brad- powiedziałam do recepcjonistki- Ojciec zaraz przyjdzie, wyciąga bagaże.
-Oczywiście- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie- Proszę tylko o jakiś dokument i podpis..o tutaj.
Podsunęła mi pod nos kawałek papieru. Nie przeczytałam nic a nic, po prostu się podpisałam. Hotel wyglądał tak wytwornie, że nie mogli mi przecież kazać podpisać jakiegoś okupu, czy czegoś. A nawet jeśli, będzie to wina ojca.
-Czy pan James już przyjechał?- spytałam recepcjonistki.
Lubiłam wspólnika taty, był naprawdę sympatycznym człowiekiem. Gdy z jakichś przyczyn musiałam pojawić się w ich biurze, spędzałam cały czas na rozmowie z nim. Mój prawny opiekun zmyślał wtedy, że mają pełno rzeczy do załatwienia i "niestety" muszę ich opuścić.
-James Styles?
Skinęłam głową.
-Tak, zameldował się tu razem ze swoim synem jakieś pół godziny temu.
-Dziękuję- ucieszyłam się na tą wiadomość- Czy może mi pani powiedzieć, jaki mają pokój?
-Nie powinnam...
-Ależ to jest wspólnik mojego ojca. Niech pani spojrzy- pokazałam jej na listę, gdzie widniała nazwa ich firmy- Styles i Brad.
-Ech, no dobrze- mruknęła- Ich pokój, to pokój numer 601.
Zadowolona z sukcesu, zostawiłam walizkę przy recepcji i pognałam schodami na szóste piętro. Nie miałam ochoty czekać na windę.
-Jasmine! Jak ja cię dawno nie widziałem- zawołał wesoło niewysoki brunet- Z dnia na dzień piękniejesz.
Zaśmiałam się
-Dziękuję bardzo.
-Gdzie tata?
-Na dole, pewnie w recepcji.
Pan Styles skinął głową.
-Nie poznałaś jeszcze mojego syna?
Zaprzeczyłam.
-Harry! Chodź tu, chcę ci kogoś przedstawić.
Za plecami mężczyzny w średnim wieku, ujrzałam twarz chłopaka, który już na pierwszy rzut oka był dla mnie dziecinny.
Może się myliłam? Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni.
_________________
A więc rozdział pierwszy jest gotowy . Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i ilości komentarzy oraz wejść będą tylko rosły.
Love yaa x
@ImLarryBabe